18 maja 2012

Czym jest przemoc werbalna?

Po niedawnym pojawieniu się w przestrzeni publicznej kampanii „Słowa ranią na całe życie” napisało do mnie kilkoro rodziców zatroskanych, że mogą być sprawcami przemocy werbalnej.

 

Na stronie kampanii (Fundacja Dzieci Niczyje) brakuje jasnej definicji przemocy słownej, jednak po opisie rodziny patologicznej, stosującej przemoc wobec dzieci pojawia się ostrzeżenie: Doświadczenie to nie omija również dzieci z rodzin, w których słowa dobierane są starannie i trafnie. Konsekwencje takiego traktowania są równie poważne w obu przypadkach (http://fdn.pl/kretyn-czy-takie-imie-wybrales-dla-swojego-dziecka). Nie dziwię się, że budzi to lęk u rodziców.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Najczęściej o przemocy werbalnej mówi się w kontekście relacji partnerskiej. Kathy Bosch z Uniwersytetu Nebraska zauważa, że jest ona bardzo często wstępem do przemocy fizycznej, ponieważ podsyca i rozbudowuje negatywne emocje agresora wobec ofiary. Pani Bosch uczciwie dodaje, że trudno jest rozpoznać dokładnie, co przemocą werbalną jest, a co nie. Problem utrudniają racjonalizacje dokonywane przez agresora, czyli usprawiedliwienia – dlaczego ofiara „sama sobie na to zasłużyła”. Dostępne definicje różnią się często między sobą. Dlatego zebrałam najczęściej pojawiające się przykłady zachowań określanych zgodnie jako przemoc werbalna:

 

Upokarzanie – używanie wyzwisk (np. głupek, debil) , przypinanie negatywnych etykietek (np. bałaganiarz, egoista), wyśmiewanie, publiczne wytykanie błędów i złych zachowań. Rezultatem upokarzania jest poczucie wstydu i (często tłumiona) złość ofiary.

 

Niesprawiedliwe uogólnienia, mające na celu wzbudzenie nieproporcjonalnie dużego poczucia winy (np. „Nigdy nie dbasz o czyjeś uczucia”) – rezultatem jest przytłaczające poczucie winy, któremu towarzyszy przekonanie ofiary: „Jestem do niczego”.

 

Przemoc werbalna ubrana w postaci żartu – gdy agresor opowiada poniżające rzeczy o ofierze w formie żartu – niezależnie od tego, czy jest to działanie publiczne, czy w prywatnej rozmowie. Na łzy lub oburzenie ofiary reaguje usprawiedliwieniem: „Przecież to tylko żart”. Rezultatem jest wstyd, przekonanie o braku wartości, złość.

 

Fałszywe oskarżenia – agresor oskarża ofiarę o prowokowanie go do przemocy fizycznej, krzyku, wybuchu złości.

 

Odrzucanie przeprosin, prób poprawy – agresor odrzuca próby przeprosin czy naprawienia błędów, podważając pozytywne intencje ofiary: „To nie są szczere przeprosiny, robisz to tylko po to, żeby uniknąć kary” lub blokując je wprost, np. „Teraz to już za późno, żebyś przepraszał”. Rezultat to głębokie poczucie frustracji: „Nic co zrobię nigdy nie naprawi mojego postępowania”, a także poczucie bezsilności i niesprawiedliwego traktowania.

 

Groźby naruszające poczucie bezpieczeństwa dziecka – np. grożenie „oddaniem”, wycofaniem miłości. (Uwaga! Normalne środki dyscypliny, jak np. mówienie: „Jeśli nie przestaniesz rzucać jedzeniem w siostrę, zabiorę ci je”, nie są przemocą werbalną). Rezultatem jest lęk ofiary i poczucie braku bezpieczeństwa.

 

Krzyk – używanie głosu o zbyt wielkiej sile w stosunku do sytuacji. Nie jest przemocą krzyczenie z okna do dziecka bawiącego się na podwórku. Jest przemocą, gdy tak samo głośno mówimy do dziecka stojącego przed nami. Rezultatem jest strach.

 

Toksyczna złość – w trakcie mówienia agresor „nakręca” się. Pod wpływem własnych słów wpada w coraz silniejszą złość, co może prowadzić nawet do utraty kontroli nad własnymi zachowaniami. Rezultatem jest lęk ofiary.

 

Kampania jest, jak sądzę, umotywowana głęboką troską o dobro dzieci i chęcią zapobiegania przemocy. Jej ogromnym minusem jest brak precyzyjnych definicji. Do polskiego prawodawstwa już zostały wprowadzone zmiany, wskutek których rodzic, który raz w roku da dziecku klapsa, jest zrównany z rodzicem alkoholikiem bijącym dziecko pasem do krwi. Dalsze rozmywanie pojęcia przemocy domowej prowadzi nas do modelu szwedzkiego, przed którym ostrzegała Ruby Harrold-Claesson, prezes Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka, w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” („Szwedzki model katastrofy”): Rodzic nie może już nakazać dziecku, żeby za karę poszło do swojego pokoju, bo jest to uznawane za upokarzanie i złamanie prawa. Dzieci są edukowane już w przedszkolach i szkołach podstawowych, że rodzice nie mają prawa ich uderzyć, niezależnie od tego, co dziecko zrobi. Dlatego już małe, sześcioletnie dzieci często mówią nauczycielom: ‘Ja mogę cię uderzyć, ale ty nie masz prawa mi nic zrobić’. Mamy też w Szwecji dzieci, które dzwonią na policję, żeby donieść na swoich rodziców z zupełnie błahych powodów. Często się u nas zdarza, że dzieci policzkują swoich rodziców i ordynarnie ich wyzywają, a rodzice nie mają żadnej możliwości na to reakcji.

 

 

Bogna Białecka – psycholog

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie