Według niemieckiego dziennika, islamista Anis Amri, który przed rokiem zastrzelił w Berlinie polskiego kierowcę, a następnie taranował jego ciężarówką zwiedzających targi bożonarodzeniowe, był przez dłuższy czas intensywnie obserwowany przez służby. Być może nie został aresztowany wcześniej, gdyż śledczy liczyli, że naprowadzi ich na swoich mocodawców z ISIS.
Niedzielna publikacja „Welt am Sonntag” mówi, że Niemcy wstrzymali się od wcześniejszego zatrzymania Amriego być może z powodu nacisków służb innych państw.
Wesprzyj nas już teraz!
Do zamachu doszło 19 grudnia 2016 roku. Tunezyjczyk Anis Amri posłużył się w zamachu potężną ciężarówką, którą porwał polskiemu kierowcy Łukaszowi Urbanowi. Terrorysta zastrzelił swą ofiarę i ruszył na teren świątecznego jarmarku, gdzie zabił 11 a ranił ponad 70 osób. Policja dopadła go dopiero po czterech dniach, na terenie Włoch, gdzie zginął od kul funkcjonariuszy.
„Welt am Sonntag” utrzymuje, że Federalny Urząd Kryminalny (BKA) zarządził inwigilację Amriego na ponad rok przed zamachem, czyli w listopadzie 2015 roku. Miesiąc później telefony islamisty objął podsłuch. Policja wiedziała, że Tunezyjczyk pozyskuje poprzez internet instrukcje budowy bomb oraz że rozmawiał z przedstawicielami ISIS w Syrii, polecając się jako potencjalnego zamachowca-samobójcę.
Źródło: tvp.info/IAR
RoM