25 listopada 2014

Czerwona kartka dla Biedronia

(fot. Michal Tulinski/FORUM )

Robert Biedroń znalazł się w drugiej turze wyborów na prezydenta Słupska. „To test tolerancji na polskiej prowincji” – napisał niemiecki „Der Spiegel”. Bo głosowanie na Biedronia to przecież obowiązek każdego, kto chciałby Polski „bardziej europejskiej”.

 

Tak zwani poważni eksperci najchętniej oświadczyliby wprost: „głosujcie na Biedronia, bo już czas najwyższy, by gej objął ważne stanowisko w tych wyborach”. Oświadczyliby, gdyby nie obawa, że jednak nie wypada mówić o tym tak zupełnie wprost, bo też seksualne zapatrywania jakiegoś faceta, to dla normalnego człowieka żaden argument, by postawić krzyżyk przy jego nazwisku.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Trudno jednak nie zauważyć, że dla wielu czołowych dziennikarzy wybór Biedronia to sprawa światłej tolerancji lub zaściankowości, postępowości lub wstecznictwa – słowem gra toczy się niemal o życie i śmierć. Bo front wsparcia posła Twojego Ruchu nie zajmuje się takimi bzdurami jak polityka samorządowa i praca na rzecz lokalnej wspólnoty. To ma znaczenie zdecydowanie drugorzędne. Najważniejsze jest to, że poseł Biedroń jest homoseksualistą. Nie przypadkiem dziennikarka „Gazety Wyborczej” zaczęła z nim wywiad od znamiennego pytania: „czy dla wyborców ma znaczenie, że pan jest gejem?”.

 

Nie ma sensu się oczywiście dziwić, że media tak przedstawiają sprawę. Wszak Robert Biedroń swoją obecność w życiu publicznym zbudował właśnie na fundamentach rzekomej obrony, rzekomo prześladowanych w Polsce homoseksualistów. To aktywność przy okazji kolejnych „parad równości” stała się paliwem dla jego rosnącej popularności. Posłowanie z ramienia Twojego Ruchu było prostą konsekwencją działalności w ramach ruchu LGBT. Dopóki bowiem na ulice polskich miast nie wyległy pierwsze grupki homoseksualistów, paradujących w imię nigdy nie osiąganej równości, dopóty Robert Biedroń pozostawał – oględnie mówiąc – niespecjalnie znanym działaczem SLD.

 

Biedroń stara się jak najmniej mówić o swojej tęczowej aktywności. Przecież wszyscy i tak o tym wiedzą. Chciałby więc jawić się jako godny uwagi centrysta. I tak krzyże w miejscach publicznych właściwie mu nie przeszkadzają, choć cały czas przecież pozostaje członkiem partii, której lider w 2011 roku wchodził do Sejmu z hasłem „dechrystianizacji” Polski. Ciekawe, czy na rękę Biedroniowi byłoby przypomnienie jego słów, że katolicyzm ma faszystowsko-nacjonalistyczny charakter.

 

Biedronia, mimo nie schodzącego z jego twarzy uśmiechu, należy się poważnie obawiać. Dlaczego? Wystarczy przyjrzeć się podejmowanej przez niego parlamentarnej aktywności, którą wszem i wobec chwali się na swojej stronie internetowej. Jako poseł – on sam to wyróżnia – proponował między innymi ustawy w sprawie związków partnerskich i penalizacji tzw. mowy nienawiści, czyli w praktyce zakazu publicznego wyrażenia negatywnych opinii o homoseksualistach i postulatach politycznych aktywistów gejowskich. Oto priorytety posła Biedronia.

 

Kojarzeni z radykalną lewicą politycy korzystają z wyborów samorządowych by znaleźć sobie ciepły kąt. Potrzebują inkubatora, który przechowa ich w politycznej rzeczywistości, aż nadejdą lepsze czasy dla takich partii, jak tracący gwałtownie poparcie Twój Ruch. Obok Biedronia, za miejskim stołkiem w Warszawie – na szczęście z miernym skutkiem – rozglądała się Joanna Erbel, która w rozmowie z „Newsweekiem” paplała swego czasu o tym, jak to rzekomo poliamoria (seks grupowy) miała jej się kiedyś przydarzyć… przypadkiem.

 

Polacy w wyborach samorządowych pokazali czerwoną kartkę nie tylko postkomunistom, ale także partii Janusza Palikota. Może to oznaczać, że pojęli, iż politycy marzący o poliamorii i karaniu „mowy nienawiści” nie mają nic do zaoferowania poza sprośnymi fantazjami i terrorem politycznej poprawności. Oby wyborcy w Słupsku pokazali czerwoną kartkę także Biedroniowi. Najwyższy czas, by opuścił boisko.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie