21 września 2016

Czas wyboru. Nie zgadzamy się na kolejny „kompromis aborcyjny”!

(fot. Dariusz Gorajski / FORUM )

Na pogańskim ołtarzu nieświętego kompromisu składamy każdego roku liczone w setkach i tysiącach ofiary. Co dadzą nam najbardziej wzniosłe akty, najbarwniejsze religijne ceremonie z udziałem pierwszej, drugiej, trzeciej i czwartej władzy, jeśli w ślad za nimi nie pójdzie godziwe i sprawiedliwe prawo?

 

– Jeżeli wprowadza się zakaz no to musi być sankcja, bo to w ogóle… to jest podstawowa zasada prawna. I tutaj się w ogóle nie ma czemu dziwić, po prostu. Jeżeli nie ma sankcji karnych za łamanie przepisów, które się wprowadza, to te przepisy są martwe. Właściwie nie ma o czym dyskutować – przekonywał niedawno czołowy publicysta „Gościa Niedzielnego” Bogumił Łoziński w niedzielnej audycji Radia Plus („Kościół – Wydarzenia – Komentarze”, 4 września 2016). Chodziło o obywatelski projekt ustawy dotyczącej wolnych niedziel.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z kolei inny Bogumił Łoziński, również z GN, na łamach portalu swojego tygodnika pisał niedawno: Autorzy projektu [także obywatelskiego, tym razem jednak dotyczącego zabijania nienarodzonych – RM] w imię doktryny prawnej, jak tłumaczą – równego traktowania wszystkich odpowiedzialnych za śmierć dziecka nienarodzonego – wprowadzili przepis, który może doprowadzić do odrzucenia całego projektu. Nie jest tajemnicą, że w mającym większość klubie PiS część posłów opowiada się za obecnymi przepisami, co najwyżej jest skłonna zagłosować za skreśleniem tzw. wyjątku eugenicznego, czyli prawa do zabijania dzieci z powodu podejrzenia choroby. Przepis o karalności będzie dla nich doskonałym pretekstem do odrzucenia całej regulacji. Dlatego apeluję do autorów projektu obywatelskiego, aby w imię dogmatyzmu prawnego nie zniszczyli wielkiej szansy na całkowity zakaz aborcji w Polsce. Niech uświadomią sobie, jak wielką odpowiedzialność biorą na siebie.

 

Kiedy więc nieodzowna sankcja karna za złamanie obowiązujących przepisów jest „podstawową zasadą prawną” a kiedy przejawem „prawnego dogmatyzmu”? Poczekajmy może aż obaj panowie Łozińscy uzgodnią to na redakcyjnym kolegium.

 

Zostawmy jednak w tym miejscu ironię. Nie pora na personalne wycieczki ani międzyredakcyjne wojny. Cytowany powyżej publicysta uzewnętrznił tylko postawę wielu środowisk w polskim Kościele. Z przyczyn, których można się tylko domyślać, nabrały one dystansu wobec projektu będącego pierwszą od wielu lat szansą na to, do czego zawsze jednoznacznie starali się dążyć katolicy. Starali się nie dlatego, że sprawa dzieci poczętych jest kwestią wiary (bo nie jest), lecz z racji szczególnego wezwania chrześcijańskich sumień wołających o prawo do życia dla najsłabszych.

 

Dzisiejszy podział to wymarzony prezent dla wszystkich przeciwników obrony życia nienarodzonych, od lewa do „prawa”.

 

Na razie zbyt wcześnie – dzięki Bogu – by roztrząsać, kto tak naprawdę bierze na siebie odpowiedzialność za ewentualne fiasko kwestii pełnej ochrony życia w Polsce. Za chwilę bowiem parlament zacznie dopiero prace nad obywatelskim projektem autorstwa Ordo Iuris. To czas na działanie, na telefony do posłów i senatorów, na odwiedziny w biurach poselskich, na artykuły w mediach dobrej woli, z jasnym przesłaniem: domagamy się przyjęcia obywatelskiego projektu „Stop aborcji” bez poprawek!

 

Nasze dzisiejsze „pięć minut” może być ostatnią taką szansą na długie lata. Może zdecydować o losie najsłabszych, którzy nie mogą bronić się sami, a także – w długiej perspektywie – kto wie, czy nie nawet o losie naszego narodu? Dzisiaj bowiem na pogańskim ołtarzu nieświętego kompromisu składamy każdego roku liczone w setkach i tysiącach ofiary. Co dadzą nam najbardziej wzniosłe religijne akty, najbarwniejsze ceremonie z udziałem pierwszej, drugiej, trzeciej i czwartej władzy, jeśli w ślad za nimi nie pójdzie godziwe i sprawiedliwe prawo?

 

Miarą cywilizacji jest jej stosunek do najsłabszych. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40) – powiedział nasz Zbawiciel. Jak na razie tylko On zna cenę, jaką zapłacimy – w wymiarach: narodowym, wspólnoty polskiego Kościoła oraz osobistym – za drugi „kompromis aborcyjny”, o ile do niego dojdzie.

 

Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie