Osadzony w kolonii karnej w Chodżencie więzień oskarżony o członkostwo w Państwie Islamskim wywołał zamieszki, w wyniku których zginęło około 30 osób. Dowództwo kolonii zmuszone zostało wezwać na pomoc siły specjalne milicji z wilajetu (okręgu) sogdyjskiego, które krwawo stłumiły bunt więźniów.
Kolonia karna w Chodżencie, drugim co do wielkości (po stolicy Duszanbe) mieście Tadżykistanu, należy do miejsc odosobnienia o szczególnie ostrym reżimie. Umieszczani są tam sprawcy najcięższych przestępstw oraz członkowie organizacji terrorystycznych. Wśród osadzonych w chodżenckiej kolonii znajdują się m.in. osoby oskarżone o udział w zakazanych w Tadżykistanie: Państwie Islamskim oraz w międzynarodowej, panislamistycznej i fundamentalistycznej partii Hizb at-Tahrir.
Wesprzyj nas już teraz!
Do buntu doszło w nocy z 7 na 8 listopada, a jego prowodyrem był oskarżony o udział w ISIS więzień. Inicjator rozruchów miał ponoć najpierw rozbroić jednego ze strażników, a następnie z zabranej mu broni otworzyć ogień do reszty strażników. Według „Echa Kawkaza”, przyłączyć się mieli do niego pozostali więźniowie, uzbrojeni w białą broń.
Buntownikom udało się opanować jeden z budynków kolonii karnej, część z nich próbowała uciekać, ale zostali złapani przez strażników. Niektóre źródła mówią jednak o tym, że niektórym więźniom udało się uciec z terenu kolonii karnej. Sytuację opanowano dopiero po ściągnięciu do pomocy milicyjnego zespołu specnazu.
W miarę upływu czasu i podawania informacji z różnych źródeł rosła liczba ofiar buntu. Ostatnie dane kazachskiego portalu nur.kz mówiły o 27 ofiarach śmiertelnych, w tym jednego pracownika kolonii i jednego milicjanta z tadżyckiego specnazu. Aby uniemożliwić uciekinierom przedostanie się za granicę, milicja obstawiła najważniejsze trasy wiodące do Uzbekistanu i Kirgistanu.
Jan Bereza