11 lipca 2019

Co naprawdę zabiło Vincenta Lamberta?

(Fot. YouTube)

Kiedy myślimy o śmierci Vincenta Lamberta, oburzamy się na cynizm lekarzy, zgniliznę moralną Zachodu i oczywiście drżymy, by podobne przypadki nie zaczęły przytrafiać się pacjentom w naszym kraju. Jest jeszcze jedna myśl, która nie daje spokoju. Sprawa biednego Lamberta pokazuje największy chyba dramat współczesnego człowieka. Dramat całkowitego braku wiary.

 

Trudno bowiem inaczej napisać o sytuacji, w której lekarze, widząc poważnie chorego, cierpiącego człowieka, zasiadają do stołu i podczas jednego, a może dwóch konsyliów oceniają, decydują o tym, że trzeba go po prostu ukatrupić. Tak, jak usypia się niedołężne zwierzę czy wyrywa chorą roślinę. Szok? Z pewnością, ale przecież stosunek francuskich lekarzy do Lamberta to efekt radykalnego zaprzeczenia Bożego działania w naszym życiu. Zaprzeczania, które trwa – z różnym nasileniem – co najmniej od kilku wieków.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeśli pamiętacie Państwo ironiczne rechoty oświeconej elity, przekonującej całą Polskę, że modlitwa o deszcz w czasie suszy to głupawy rytuał, macie Państwo przykład podobnej, choć w praktyce nieco mniej szkodliwej, postawy do tej, jaką zaprezentowali francuscy lekarze „sprawujący opiekę” nad Lambertem.

 

Wiara w cud, w to, że Pan Bóg jest Panem naszego życia i śmierci, dla wielu pozostaje współcześnie jedynie naiwnym przesądem, pozwalającym ludziom wierzącym zaledwie na psychiczny komfort wsparcia ze strony jakiegoś bóstwa, które przecież nie istnieje. A równocześnie ci sami ludzie chętnie stawiają na półkach w swoich domach posążki buddy, płacą ogromne pieniądze specjalistom od feng shui, za to, by ściągali dla nich dobrą energię, a w sypialniach wieszają „łapacze snów”, aby przepędzały nocne koszmary.

 

A przecież nie istnieje nic bardziej racjonalnego niż miłość Boga do człowieka, nie ma niczego bardziej uporządkowanego niż zbawczy plan, dzieło Chrystusa. Największym dramatem współczesnego świata nie jest zatem jego rzekomo godny pochwały racjonalizm, lecz intelektualna degradacja. Rozum nie walczy tutaj z wiarą ani wiara z rozumem. Tym, co obecnie opanowało świat jest skrajny prymitywizm. Jak bowiem inaczej możemy nazwać ideologie, które przeorały w ostatnich wiekach umysły Europejczyków, jeśli nie po prostu skrajnie prymitywnymi konceptami, antyludzkimi pseudoideami? Jeśli za wielkiego myśliciela uważany jest filozof podtrzymujący uparcie, iż człowiek był człowiekiem jedynie wtedy, gdy nie istniał żaden dorobek cywilizacji; jeśli za utopię na ziemi uważany jest system ideowy w oparciu o który bestialsko morduje się ludzi, a na tronach osadza bandytów i pospolitych łajdaków, to trudno – albo inaczej nawet – wręcz nie sposób odnaleźć w tym wszystkim jakiekolwiek oznaki postępu czy przejawy logicznego myślenia.

 

To przerażające, ale nam – ludziom wierzącym – przychodzi żyć obecnie w warunkach tragicznego pęknięcia cywilizacyjnego. Mówimy innym językiem niż oni, inaczej rozumiemy ludzkie dobro, ba, nie jesteśmy w stanie dogadać się nawet z tymi, którzy na każdym kroku okazują nam swoją wyższość i pogardę, w kwestii tego, kiedy zaczyna i kończy się ludzkie życie.

 

I można powiedzieć, że przecież skoro tak już jest, to skazani jesteśmy na to, by po prostu żyć w tych warunkach, że powinniśmy się za tamtych modlić, a kiedy możemy tłumaczyć im, wyjaśniać i ewangelizować. Wszystko to prawda, ale pamiętajmy jeszcze o jednym. To oni dzisiaj sprawują władzę nad nami. A przynajmniej większość z nich. I straszliwa śmierć Vincentego Lamberta, a wcześniej także Alfiego Evansa, przypomina nam o tym ponurym fakcie. Mimo to, pozostaje nam coś, czego oni – pogrążeni w prymitywizmie samozwańczy racjonaliści – są pozbawieni: nadzieja. Tą nadzieją jest Bóg. 

 

 

Tomasz Figura

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie