23 marca 2016

Chrystus cierpiący w swoim Kościele

(REUTERS / FORUM)

Rzymskie nabożeństwo Drogi Krzyżowej z 2005 roku pozostało w pamięci katolików na całym świecie z dwóch powodów. Pierwszym był oczywiście obraz niemogącego już przewodniczyć procesji Jana Pawła II. Drugim – wstrząsające dla wielu rozważania napisane przez kardynała Josepha Ratzingera. Porównał wówczas Kościół do gwałtownie tonącej łodzi i przyznał, że Chrystus cierpi także w Kościele. Czy 11 lat po tamtym nabożeństwie, słowa późniejszego papieża nie wydają się coraz bardziej aktualne? 


Przypomnijmy sobie treść rozważań ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Gdy procesja dotarła do IX stacji, kardynał Ratzinger powiedział: Co mówi nam trzeci upadek Jezusa pod ciężarem krzyża? Może nasuwać myśli o upadku wszystkich ludzi, o oddaleniu się od Chrystusa wielu chrześcijan, zdających się na sekularyzm bez Boga. Czy jednak nie powinniśmy myśleć także o tym, ile Chrystus musi wycierpieć w swoim Kościele? Ileż razy nadużywa się sakramentu Jego obecności, jak często wchodzi On w puste i niegodziwe serca! Ileż razy czcimy samych siebie, nie biorąc Go nawet pod uwagę! Ileż razy Jego słowo jest wypaczane i  nadużywane! Jak mało wiary jest w licznych teoriach, ileż pustych słów! Ile brudu jest w Kościele, i to właśnie wśród tych, którzy poprzez kapłaństwo powinni należeć całkowicie do Niego! Ileż pychy i samouwielbienia! Jak mało cenimy sobie sakrament pojednania, w którym On czeka, by nas podźwignąć z upadków! To wszystko jest obecne w Jego męce. Zdrada uczniów, niegodne   przyjmowanie Jego Ciała i Krwi jest z pewnością największym bólem, który przeszywa serce Zbawiciela. Nie pozostaje nam nic innego, jak z głębi duszy wołać do Niego Kyrie, eleison — Panie, ratuj!

Wesprzyj nas już teraz!


Słysząc słowa kardynała widzieliśmy zniedołężniałego papieża Jana Pawła II wtulającego się w Chrystusowy krzyż, z trudem obserwującego nabożeństwo na ekranie telewizora. Operatorzy watykańskiej telewizji pozostawali niezwykle subtelni – pozwolili nam oglądać jedynie sylwetkę papieża, nie dostrzegaliśmy bólu z pewnością rzeźbiącego jego twarz.

Następnie padły słowa modlitwy: Panie, tak często Twój Kościół przypomina tonącą łódź, łódź, która nabiera wody ze wszystkich stron. Także na Twoim polu widzimy więcej kąkolu niż zboża. Przeraża nas brud na szacie i obliczu Twego Kościoła. Ale to my sami je zbrukaliśmy! To my zdradzamy Cię za każdym razem, po wszystkich wielkich słowach i szumnych gestach. Zmiłuj się nad Twoim Kościołem: także w nim Adam ciągle na nowo upada. Naszym upadkiem powalamy Cię na ziemię.


Od tego czasu minęło jedenaście lat. W tym czasie Jan Paweł II zmarł i został kanonizowany, kardynał Ratzinger objął Stolicę Piotrową i abdykował, a od trzech lat trwa pontyfikat Franciszka. Nastała nowa era w Kościele, niektórzy piszą nawet o nowym eonie chrześcijaństwa. Choć Ojciec Święty niejednokrotnie w mocnych słowach zwracał się do księży i biskupów, w Watykanie panuje raczej przeświadczenie o trwaniu nowej wiosny Kościoła.

Dlatego, w ten Wielki Piątek, w Wielką Sobotę, ale i później (oczywiście oprócz stanowczej wiwisekcji własnej duszy) warto rozważyć czy nie odpowiedzieć na wezwanie licznych biskupów, w tym samego papieża Franciszka i – zgodnie z zapisami i prawdziwym „duchem soboru” – nie wziąć na siebie, jako świeccy kolejnej części odpowiedzialności za Kościół święty i wynagradzać Chrystusowi – postem, modlitwą, jałmużną i uczynkami – za cierpienia jakich wciąż doświadcza w swoim Kościele.

Za gremialne odwrócenie się do Niego plecami, tak fizycznie jak i duchowo.

Za zupełnie niewytłumaczalne skandale pedofilskie, których dopuszczają się ludzie Kościoła, niszcząc przy tym niewinnych i doprowadzając do niespotykanej w historii skali zgorszenia.

Za rozpleniony wśród ludzi Kościoła homoseksualizm, za wspieranie się w tym grzechu, a także, za zaniechanie jego stanowczego potępienia.

Za celowe rozmiękczanie doktryny i zezwolenie innym na jej bezkarne atakowanie.

Za zezwolenie na pohańbienie domów Bożych tańcem, pokazami mody czy balonikami.

Za brak czci dla Jego Najświętszego Ciała, za rozmiękczanie tej Czci wśród wiernych, za zakazywanie im przyjmowania Chrystusa na kolanach, gdy tego pragną z najczystszej miłości.

Za wygłupianie się sług Bożych przed kamerami, za wstyd który zdaje się ich udziałem, gdy nie noszą sutanny i wstydzą się pozdrowień zawierających imię Boga.  

Za inicjatywy sugerujące, że słowa Syna Bożego nie są ważne, albo że można je oddzielić od „praktyki duszpasterskiej”.

Za nierozważne wypowiedzi i postawy naiwności, niebiorące pod uwagę, że czasy są dziś jednak inne niż kiedyś, i powiedzenie czegokolwiek dziennikarzowi jest tożsame z cytowaniem tych słów na całym świecie.

Za teksty żyrowane autorytetem najważniejszych ludzi w Chrystusowej owczarni, z których wynika, że powinniśmy zrezygnować z nawracania tych, do których przodków Pan Bóg przemawiał, a którzy perfidnie próbowali zgładzić Jego Syna.

Za sugerowanie, że piekło jest puste, co mnoży liczbę dusz mogących trafić do krainy bezdennej beznadziei i wiecznego cierpienia

Kardynał Ratzinger kończył swą modlitwę przy IX stacji rzymskiej Drogi Krzyżowej słowami, które pozostają aktualne do dziś:

Szatan śmieje się szyderczo z nadzieją, że nie zdołasz podnieść się więcej z tego upadku. Liczy, że powalony upadkiem Twego Kościoła, będziesz leżał na ziemi, pokonany. Ty jednak podniesiesz się. Podniosłeś się, zmartwychwstałeś i możesz podźwignąć także nas.


Zbawiaj i uświęcaj Twój Kościół.  


Zbawiaj i uświęcaj nas wszystkich.

 

 

Krystian Kratiuk





Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie