26 października 2020

Chile chce być jak Boliwia? Po referendum obywatele napiszą nową konstytucję

(Carlos Figueroa [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)])

Tak jak przewidywano zdecydowana większość Chilijczyków zagłosowała w krajowym referendum za napisaniem nowej konstytucji. Tłumy wyległy na główne place kraju w niedzielę wieczorem po podważeniu ustawy zasadniczej z czasów gen. Pinocheta. Nowe prawo ma przygotować szeroka reprezentacja społeczeństwa.

 

Na Plaza Italia w Santiago, gdzie w ub. roku doszło do gwałtownych protestów społecznych, tysiące ludzi wiwatowało. Pojawiły się napisy: „Odrodzenie.”

Wesprzyj nas już teraz!

 

Po zliczeniu ponad trzech czwartych głosów 79 proc. obywateli opowiedziało się za nową konstytucją, która zapewni równy dostęp do opieki zdrowotnej, emerytur i edukacji.

 

– Ten triumf należy do ludzi. To dzięki wysiłkom wszystkich jesteśmy w tym miejscu komentował 37-letni Daniel w rozmowie z agencją Reutera na Plaza Nunoa w Santiago. – To, co mnie najbardziej uszczęśliwia, to udział młodzieży, młodych ludzi chcących dokonać zmian – dodał.

 

Prezydent Chile Sebastián Piñera stwierdził, że jeśli kraj został podzielony przez protesty i debatę o tym, czy zatwierdzić, czy też odrzucić plan napisania nowej konstytucji, to od teraz powinien zjednoczyć się w celu stworzenia nowej ustawy zasadniczej, zapewniającej „dom dla wszystkich”.

 

Lider, będący przywódcą centroprawicy, którego popularność gwałtownie spadła w czasie niepokojów, przestrzegał, by nie rezygnować całkiem z dziedzictwa gen. Pinocheta, zapewniającego sukces gospodarczy Chile. Piñera mówił, że każdy nowy projekt konstytucji musi obejmować „dziedzictwo minionych pokoleń, wolę obecnych pokoleń i nadzieje przyszłych pokoleń.”

 

Dodał, że referendum to nie koniec, a początek wyboistej drogi, która ma ostatecznie doprowadzić do powstania nowej Magna Carta.

 

Podczas liczenia głosów w całym kraju wybuchały spontaniczne imprezy. Kierowcy trąbili, biesiadnicy tańczyli na dachach, a inni walili w garnki i patelnie. W różnych miejscach pojawiała się flaga rdzennych mieszkańców kraju –  Mapuche, którzy domagają się zagwarantowania praw w nowej ustawie zasadniczej.

 

Cztery piąte obywateli wyraziło wolę napisania konstytucji przez specjalnie wybraną grupę obywateli, złożoną po połowie z kobiet i mężczyzn. Wyborcy wyrazili nieufność wobec klasy politycznej, odrzucając możliwość przygotowania konstytucji przez konwent konstytucyjny złożony ze 155 osób – w połowie przez obecnych prawodawców i w połowie przez obywateli.

 

Do kwietnia 2021 r. ma być powołana nowe ciało, które będzie miało rok na uzgodnienie projektu tekstu konstytucji, który następnie będzie musiał być zatwierdzony większością dwóch trzecich głosów.

 

Wśród kwestii, które mają mieć zasadnicze znaczenie pojawi się uznanie rdzennej ludności Chile, przyznanie uprawnień do negocjacji zbiorowych, prawa do wody (dostęp jest sprywatyzowany) i ziemi oraz ustanowienie systemów zapewniających dostęp obywateli do wysokiej jakości opieki zdrowotnej, edukacji i emerytur.

 

Chilijczycy następnie ponownie zagłosują, czy akceptują tekst proponowanej konstytucji, czy też chcą wrócić do poprzedniej ustawy zasadniczej.

 

Co ciekawe, National Mining Society (Sonami), które skupia firmy z sektora miedziowego wyraziło nadzieję na „szerokie porozumienie w sprawie zasad i norm”, które określą współistnienie sektora z obywatelami oraz pewność regulacyjną, która pozwolił sektorowi rozkwitnąć (chodzi o dostęp do ziemi).

 

Protesty, które wybuchły rok temu w związku z podwyżką cen na metro z czasem przeradzając się w szeroko zakrojony ruch ludowy przeciwko całemu systemowi, koncentrowały się na zniesieniu konstytucji utworzonej za generała Augusto Pinocheta w 1980 r.

 

Ludzie, którzy wyszli na ulice uznają konstytucję z czasów generała za podstawową przyczynę nierówności społecznych i ekonomicznych.

 

Chilijczycy głosowali w referendum w dwóch kwestiach: czy konstytucja powinna zostać zmieniona i czy projekt nowej ustawy zasadniczej mają sporządzić zwykli obywatele, czy tez konwent złożony zarówno z ustawodawców, jak i obywateli.

 

Prezydent w przemówieniu wyemitowanym po głosowaniu zaapelował o współpracę, by „nowa konstytucja stanowiła wspaniałe ramy jedności, stabilności i przyszłości.”

 

Tuż po zamknięciu lokali wyborczych policja zaatakowała ludzi zgromadzonych na Plaza de la Dignidad w Santiago de Chile. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych, by uniemożliwić gromadzenie się obywateli. Ostatecznie policjanci zrezygnowali z represji, a ludzie wypełnili plac. Na ataki policji skarżyli się także dziennikarze alternatywnych mediów.

 

Zmiana, jaka dokonała się w wyniku niedzielnych wyborców, może mieć daleko idące konsekwencje. Chile – podobnie jak większość krajów latynoskich – może diametralnie skręcić w lewo. Takie nadzieje żywią młodzi ludzie związani z „nową lewicą.”

 

Referendum w Chile nastąpiło bowiem tydzień po zdecydowanym zwycięstwie w I turze wyborców prezydenckich kandydata lewicowego Ruchu na rzecz Socjalizmu (MAS) – Luisa Arce, popieranego przez byłego prezydenta Boliwii Evo Moralesa, realizującego program „kapitalizmu państwowego.”  

Kiedy Morales został wybrany na prezydenta w 2006 roku, Boliwia była najbiedniejszym krajem w Ameryce Łacińskiej. Rząd wyznaczył sobie zadanie radykalnej redukcji biedy. Morales wypowiedział wojnę neoliberalizmowi, który – jak przekonywał – utrzymywał Boliwię w stanie niedorozwoju i stagnacji gospodarczej. W latach 2006–2017  – wg oficjalnych statystyk – rząd Moralesa obniżył wskaźnik ubóstwa z 48,1 proc. do 24,7 proc. poprzez realizację „nowego modelu rozwoju”, który polega na aktywnej interwencji państwa w gospodarkę i uprzemysławianiu kraju. O ile w 2006 r. przeznaczono na inwestycje 14,3 proc. PKB, o tyle 9 lat później było to już 21,4 proc.

 

Gospodarka boliwijska rosła w ostatniej dekadzie w tempie prawie 5 proc. PKB, nieco tracąc w ostatnich latach. Zelektryfikowano kraj, zbudowano nowe drogi, rozbudowano służbę zdrowia. Młodych medyków kształcą kubańscy koledzy. Podjęto walkę z analfabetyzmem. Jednocześnie – szerząc „postęp” – liberalizuje się prawo aborcyjne.

 

Wzrost inwestycji, który spowodował rozwój gospodarczy Boliwii i zmniejszenie ubóstwa, był możliwy wskutek nacjonalizacji strategicznych sektorów gospodarki, jak i finansowaniu Banku Centralnego, koordynującemu z rządem bezpośrednie inwestycje. W ciągu pierwszych ośmiu lat sprawowania władzy przez ekipę Moralesa „przychody rządowe z węglowodorów wzrosły prawie siedmiokrotnie z 731 mln USD do 4,95 mld USD”.

 

W ramach planu dywersyfikacji gospodarki i zmniejszania zależności od eksportu surowców i paliw kopalnych, boliwijskie władze postawiły na nowe gałęzie przemysłu, sporo inwestując w samochody elektryczne, akumulatory (Boliwia posiada ogromne zasoby litu) i OZE. Morales chciał wyeliminować ubóstwo i osiągnąć suwerenność żywnościową do 2025 r.

 

Rząd USA – pomimo oskarżeń o „imperializm” i próby pozbycia się Moralesa  – zapewniał, że wciąż utrzymuje bardzo dobre relacje z Boliwią. Stany Zjednoczone nawiązały stosunki dyplomatyczne z tym krajem już w 1849 r., po uzyskaniu przez Boliwię niepodległości od Hiszpanii. W ostatnich latach decyzje rządu dotyczące wydalenia ambasadora USA i amerykańskiego przedstawicielstwa agencji współpracy na rzecz rozwoju USAiD pogorszyły dwustronne stosunki. „Pomimo tych wyzwań – czytamy na stronie Departamentu Stanu – Stany Zjednoczone utrzymują silne i pełne szacunku relacje z Boliwijczykami, z którymi współpracujemy w celu wspierania inicjatyw przedsiębiorczych, kulturalnych i edukacyjnych”.

 

Boliwia jest trzecim co do wielkości producentem kokainy na świecie. Amerykanie domagają się, by rząd lepiej kontrolował nielegalny przepływ narkotyków. USA eksportują do Boliwii: maszyny, samoloty, pojazdy oraz instrumenty optyczne i medyczne. Importują z kolei cynę, kamienie szlachetne, rudy, zboża oraz owoce i orzechy.

 

Boliwia jest „zasadniczo otwarta na bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Ustawa o promocji inwestycji przyjęta w 2014 r. gwarantuje równe traktowanie firm krajowych i zagranicznych, ale stanowi, że inwestycje publiczne mają pierwszeństwo przed inwestycjami prywatnymi (zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi) oraz że rząd Boliwii określi, które sektory wymagają inwestycji prywatnych” – informuje amerykański Departament Stanu.

 

Rząd boliwijski znacjonalizował wiele firm sprywatyzowanych wcześniej w latach 90., a w czerwcu 2012 r. wypowiedział dwustronną umowę inwestycyjną z USA. Morales prowadził swoją wielką rewolucję, walcząc z pozostałościami kolonializmu i promując „postęp” w postaci liberalizacji „praw kobiet” i uprzywilejowania ludu tubylczego oraz promowania „szacunku dla Matki Ziemi”.

 

Przywódca Boliwii komentując zmiany, jakie zaszły za jego rządów stwierdził: – Jesteśmy rdzenną krwią Matki Ziemi. Do tej pory w Boliwii rządziło kilka rodzin posiadających całą władzę polityczną i gospodarczą. Nienawidzą, poniżają, marginalizują większość rdzennej ludności (…) Po 525 latach kolonizacji my, rdzenna ludność, jesteśmy częścią budowy nowego państwa pluralistycznego i mamy pełny udział w międzynarodowych organizacjach politycznych i forach. Boliwia chętnie korzysta z pomocy nie tylko kubańskich, czy wenezuelskich kolegów, ale także chińskich komunistów.

 

Waszyngton dążył do stworzenia podziałów w ruchach społecznych i rdzennych, które stanowią bazę wsparcia dla pierwszego rządu kierowanego przez rdzennych mieszkańców kraju. W tym celu USAID przelała co najmniej 85 milionów dolarów dla organizacji pozarządowych w bogatszym obszarze Santa Cruz, na wschodnich nizinach. Wkrótce te wschodnie regiony wszczęły bunt, domagając się referendum w sprawie autonomii. Bunt został stłumiony. Celem separatystów było podzielenie Boliwii na dwie odrębne republiki: biedniejszą, rządzoną przez rdzenną większość i znacznie bogatszą, prowadzoną przez potomków europejskich na obszarze, gdzie swoje siedziby mają międzynarodowe korporacje gazowe i duży agrobiznes. Morales w 2012 r. wydalił ambasadora USA Goldberga za jego ingerencję w politykę kraju.

 

Socjalistyczny polityk był gorącym zwolennikiem porozumienia klimatycznego. Wezwał kraje bogate do wypłacenia odszkodowania krajom biedniejszym, które cierpią z powodu „zmian klimatu”. Ostrzegał przed nadchodzącym „holokaustem klimatycznym”, który zniszczy część Afryki i wiele narodów wyspiarskich. Wezwał do ustanowienia międzynarodowego trybunału sprawiedliwości klimatycznej w celu ścigania krajów za „zbrodnie klimatyczne”.

 

W 2016 r. zainaugurował wojskową „antyimperialistyczną szkołę komandosów”, mówiąc: „Chcemy budować myślenie antykolonialne i antykapitalistyczne za pomocą tej szkoły, która wiąże siły zbrojne z ruchami społecznymi i przeciwdziała wpływowi szkół amerykańskich, zawsze postrzegających tubylców jako wewnętrznych wrogów”.

 

Morales stwierdził też, że „odwrót lewicy w Ameryce Łacińskiej wynikał z niezdolności postępowych rządów do stawienia czoła wojnie medialnej i braku politycznej indoktrynacji młodzieży,” by przyjęła ona „nowy system wartości”.

 

„Financial Times” komentując kilkunastoletnie rządy Moralesa, etnicznego Aymara – jest to jedna z głównych grup etnicznych Boliwii, która stanowi około dwie trzecie jej 11-milionowej populacji – przyznał, że prowadzi „sprytną politykę”.

 

Jako pierwszy rdzenny prezydent kraju tradycyjnie rządzonego przez członków niewielkiej grupy białych obywateli lub większej mniejszości boliwijskiej Mestiz o korzeniach europejskich, wykorzystał poparcie biedoty, by dostać się do władzy. Ale, co ciekawe, poparcia nie stracił w przeciwieństwie do innych członków „różowej fali” lewicowych rządów Ameryki Łacińskiej, gdzie złe zarządzanie gospodarcze, podważyło wiele wcześniejszych „socjalistycznych zdobyczy”. „Boliwia – zdaniem „FT” – prowadziła rozważną politykę makroekonomiczną przez większą część prezydentury Moralesa. Jego rząd był bardziej biegły niż większość w regionie w zarządzaniu nieoczekiwanymi zmianami”.

 

„Kapitalizm państwowy”, polegający na renacjonalizacji zasobów i pobudzania konsumpcji wewnętrznej, jak na razie sprawdził się w najuboższym kraju Ameryki Południowej. Silny wzrost gospodarczy spowodował spadek ekstremalnych wskaźników ubóstwa z 38 proc. od czasu objęcia urzędu przez Moralesa w 2006 r. do 15 proc. w 2018 r., podczas gdy ubóstwo spadło prawie o połowę z 60 proc. do 34 proc. według danych Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju. W tym samym okresie PKB na mieszkańca wzrosło z 1000 USD do ponad 3600 USD, przyczyniając się do zwiększenia obrotu w supermarketach i restauracjach o ponad 900 procent, zgodnie z danymi ministerstwa finansów. Z socjalistami chętnie współpracuje finansjera. Zadłużenie kraju rośnie w szybkim tempie.

 

Opozycja zarzucała Moralesowi monopolizację środków masowego przekazu, podporzadkowanie sędziów i liczne  skandale korupcyjne, wywoływane przez członków jego partii. Nie przeszkodziło to w odniesieniu kolejnego zwycięstwa lewicy.

 

 

Źródła: reuters.com, france24.com, PCh24.pl

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram