13 września 2012

„Całkowita ofiara z życia mego”. Życie i śmierć ks. Gurgacza

(Partyzanci PPAN przed Mszą św. polową. Pierwszy z prawej ks. Władysław Gurgacz. Fot. arch. IPN w Krakowie)

Ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy Ojczyzny! Nie żałuję tego, co czyniłem. Moje czyny były zgodne z tym, o czym myślą miliony Polaków, tych Polaków, o których obecnym losie zadecydowały bagnety NKWD.  Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć?…. Wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę – mówił jezuita ks. Władysław Gurgacz przed komunistycznym sądem w Krakowie.

 

Miesiąc później – 14 września 1949 roku  – na podwórzu więzienia Montelupich został zamordowany „katyńskim sposobem” – strzałem w tył głowy. Miał 35 lat, był kapelanem Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej (PPAN) na Nowosądecczyźnie. Wraz z nim tego dnia zabito dwóch żołnierzy PPAN, 27-letniego Stefana Balickiego i 25-letniego Stanisława Szajnę. Z ks. Gurgacza uczyniono głównego oskarżonego. Wtłoczony w propagandowy schemat „ksiądz-bandyta” idealnie wpisywał się w strategię przygotowanego – po likwidacji opozycji politycznej i zbrojnego podziemia niepodległościowego – uderzania w Kościół katolicki.  Procesowi towarzyszyła kampania nienawiści wobec „księdza stojącego na czele bandy”. Nie miało znaczenia, że nigdy nie pełnił takiej roli, był tylko kapelanem. Publikowano jego zdjęcie – siedzącego ze stułą i pistoletem „vis”  (którego nigdy nie użył) i obłożonego plikami banknotów. Gazety krzyczały wielkimi tytułami „Cynizm ‘teologów moralnych’ ks. Gurgacza i Żaka”, „Oszust w sutannie dowodził bandą”, „Prokurator [Henryk Ligęza] żąda kary śmierci”. I gdy sąd (Władysław Stasica, Ludwik Kiełtyka) skazał trzech oskarżonych na śmierć, w prasie ogłoszono, iż zapadł „sprawiedliwy wyrok”…

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dla komunistów byli oni groźni nawet na sali sądowej. Bezpieka przygotowała bowiem dokładny plan „zabezpieczenia procesu”. Zapewniono skrupulatne sprawdzenie przepustek i sądzonych, a także kontrolę starannie dobranej publiczności wyselekcjonowanej przez zakładowe komórki PZPR. Na sali mieszczącej 200 osób wskazanym jest, aby każdego dnia rozprawy znajdowali się pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa w liczbie 20, by ci mogli obserwować publiczność i zwracać uwagę na jej wypowiedzi – pisano w planie. Ponadto budynek otoczono patrolami, a na ulicy Poselskiej ustawiono nawet tankietkę.

 

Prześladowany ma prawo się bronić…

Ks. Władysław Gurgacz urodził się w 1914 roku w Jabłonicy Polskiej, koło Krosna. Wstąpił do Kolegium Jezuitów w Starej Wsi, a w Krakowie rozpoczął studia filozoficzne. W 1939 roku w Wielki Piątek, podczas pobytu na Jasnej Górze, przygotowując się do ślubów wieczystych złożył akt całkowitej ofiary za Ojczyznę w niebezpieczeństwie. Abyś pokój i wszelaką pomyślność Ojczyźnie mojej darować raczył, błagam Cię dziś pokornie, składając Ci w dani całkowitą ofiarę z życia mego. Te słowa miały się wypełnić dziesięć lat później.

 

Po przyjęciu święceń kapłańskich był po zakończeniu wojny kapelanem szpitala w Gorlicach, a od września 1947 roku u sióstr służebniczek w Krynicy. Tam też prowadził rekolekcje, cieszące się wśród wiernych ogromną popularnością. Ich treść była przyczyną próby zamordowania ks. Gurgacza przez miejscowego milicjanta. Wkrótce zagrożony aresztowaniem kapłan zaczął się ukrywać.  Wtedy też przyszedł do niego z prośbą o spowiedź dowódca konspiracyjnej organizacji Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, Stanisław Pióro „Emir”. Jednocześnie poinformował go o działalności PPAN i pytał o ocenę moralną różnych czynów, m.in. odebranie sobie życia w razie niebezpieczeństwa, czy i kiedy wolno zabić bliźniego, o sens działalności podziemnej.

 

Tymczasem, wzmagający się terror Urzędu Bezpieczeństwa powodował, że coraz więcej członków PPAN szukało schronienia przed aresztowaniem. Dlatego Pióro postanowił utworzyć z nich partyzancki oddział leśny i chciał zapewnić mu duszpasterską opiekę. Z tą propozycją zwrócił się do ks. Gurgacza, który ją przyjął. Nie uważałem że przynależność do nielegalnej organizacji jest grzechem, bo prześladowany ma prawo bronić swojego życia i uciekać – tłumaczył swój ówczesny wybór. O swej decyzji powiadomił prowincjała jezuitów. Oddział pod dowództwem „Emira” zebrał się po raz pierwszy wiosną 1948 roku. Początkowo, na wniosek kapłana, przyjął nazwę – Pierwszego Podhalańskiego Oddziału Partyzantów pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Królowej Różańca Świętego, a później „Żandarmerii”. Z tymi żołnierzami ks. Gurgacz spędził rok, aż do momentu aresztowania.

 

„Zawsze wspierał moralnie”

W tym czasie bezpieka i wojska Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego pacyfikowały całe wsie podejrzane o sympatie z podziemiem. Największe poparcie mieliśmy wśród zwykłych, prostych i biednych ludzi. Oni nie szukali intelektualnych uzasadnień dla wprowadzenia komunizmu. Dla nich był to zbrodniczy i znienawidzony system. Wiedzieli to nie mając ukończonych uniwersytetów – zapamiętał Marian Stanek „Zero”.

 

To oni stanowili oparcie oddziału, mimo, iż los pojmanych oznaczał często śmierć. – Pięć kilometrów pędzono nas boso po śniegu. Śledczy przychodzili po zabawie, nad ranem. Kilku pijanych biło i kopało nas. Kiedyś przyprowadzili nawet wilczura, gdy nie chciał nas gryźć, to kopali jego – opowiadał Ludwik Klatka „Sęp” z PPAN. Nie wszyscy wytrzymywali takie tortury. – Metoda była prosta, bolszewicka. Aresztowali człowieka i bili tak długo, aż coś powiedział, albo go zabili. Wtedy brali następnego i tak do skutku – wspominał Tadeusz Ryba „Jeleń”.

 

– Mimo takich represji, w najczarniejszą stalinowską noc byliśmy wolnymi ludźmi. Z nami był skrawek niepodległej Polski – podkreślał Stanek. 

 

Dowódca „Emir” przywiązywał dużą rolę do edukacji i morale swych żołnierzy. Dlatego niemal codziennie słuchali wykładów z historii starożytnej, fizyki, matematyki, a rola kapelana – ks. Gurgacza sprawującego Msze św. była szczególna. Sam tak mówił o niej w śledztwie: – W moich wykładach wyjaśniałem dowody na istnienie Boga, nieśmiertelność duszy, wartość czynów ludzkich, nagroda i kara w życiu pozagrobowym, zarys ascetyki, czyli, na czym polega istota życia wewnętrznego, kwestia ewolucji materializmu z punktu widzenia filozofii katolickiej. Jeśli chodzi o materializm, w swych wykładach podkreślałem jego rozbieżności z wynikami zdrowego rozumu. Podkreślałem sprzeczność materializmu tkwiącą w samych jego założeniach, a mianowicie, nie możliwym jest by materia była wieczna i niezmienna. Wyjaśniałem również zgubne skutki wynikające z przyjęcia teorii materialnej, a mianowicie znika wtenczas również różnica między złym a dobrym, zbrodnią i cnotą nie ma odpowiedzialności za swoje czyny, że zbrodniarza nie ma sensu karać, a dobrego za jego czyny wynagradzać. Nie ma w materializmie miejsca na istnienie życie duchowego, pozagrobowego. Wymieniałem im również uczonych, którzy byli apostołami materializmu. Prócz tych wykładów w każdą niedzielę i święta miewałem kazania na tematy wyłącznie ewangeliczne.

 

Członkowie PPAN zapamiętali jak ważna była wśród nich obecność kapłana. Relacja Tadeusza Ryby „Jelenia” nie była wyjątkiem. Towarzyszył nam w najtrudniejszych chwilach, nigdy nas nie opuścił. Dodawał wiary i otuchy. Nawoływał do nie przelewania niepotrzebnie polskiej krwi. Zawsze wspierał moralnie tłumacząc sens oporu wobec komunistów. Sam pasjonował się filozofią, wiele nam o niej opowiadał, dużo malował, był uzdolniony plastycznie. Ostatni raz widziałem się z nim na tydzień przed jego aresztowaniem – tak zapamiętał kapłana jeden z uczestników PPAN.

 

„Sprawa nie posunęła się naprzód”

Urząd Bezpieczeństwa posiadał jednak coraz więcej informacji dotyczących ukrywającego się kapłana. W takiej sytuacji Naczelnik V Wydziału kpt. Kozłowski przygotował „Plan przedsięwzięć agencyjno-operacyjnych w kierunku uchwycenia ks. G.[urgacza] z bandy ’Żandarmeria’”.

 

Odpowiedzialnym za wykonanie zadania uczyniono referenta Stanisława Florka. Głównym elementem planu był werbunek agentury w miejscach, z którymi – jak przypuszczano – poszukiwany może mieć kontakt. Jednocześnie, wraz z werbunkiem agentury Kozłowski nakazywał podległym strukturom UB udzielenie czynnej pomocy w zebraniu materiałów kompromitujących dotyczących współpracy z elementem przestępczym i wszystkich informacji dotyczących udziału w bandach członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej i innych kościelnych organizacji, co było przygotowaniem do akcji propagandowej. Już wtedy rozpoczęto gromadzenie materiałów mających kompromitować Kościół i wykorzystanych następnie m.in. w czasie procesu.

 

Na początku stycznia 1949 roku bezpieka zrealizowała pierwszą część planu przygotowaną przez Kozłowskiego. Zdobyto siedmiu konfidentów mających donosić na księdza Gurgacza, inni odmawiali. W parafii Ptaszkowa ksiądz kategorycznie odmówił podpisania zobowiązania, jedynie ustnie zadeklarował przekazywanie informacji. Podobnie w parafii Nawojowa nie udało się nakłonić do współpracy miejscowego księdza, który, mimo że jest przychylnie ustosunkowany do obecnej rzeczywistości zobowiązania w żadnym wypadku nie chciał podpisać wykręcając się różnymi powodami. Niepowodzeniem zakończyła się również akcja w parafii Grybów. Wartość wiadomości otrzymywanych od stworzonej bardzo szybko sieci agentów była wątpliwa. Nikt nie widział i nic nie wiedział o ks. Gurgaczu. Konfident „Marek” donosił: Jako maszynista parowozowy bardzo mało przebywam w domu. Dlatego też mniej posiadam wiadomości niż powinienem ich posiadać. Mimo licznych werbunków, a także mimo zdobycia dalszych pięciu informatorów UB: sprawa jednak nie posunęła się naprzód. Sama bezpieka musiała przyznać, że mimo rozbudowanej agentury, przez ponad rok, jej wysiłki zmierzające do pojmania ks. Gurgacza były nieskuteczne. 

 

„W imię miłości Boga i Ojczyzny…”

Aresztowano go w wyniku niepowodzenia akcji zdobywania pieniędzy w krakowskim banku. Zatrzymani uczestnicy wskazali adres – mieszkanie w krakowskiej kamienicy przy ul. Krótkiej 3, pod którym może przebywać poszukiwany kapłan. On sam nie brał udziału w akcji, ale kiedy dowiedział się, że kolegów aresztowano, nie skorzystał z możliwości ucieczki, gdyż jak stwierdził: moje miejsce jest tam, gdzie moich chłopców. Byliśmy razem, dlatego do końca będziemy dzielić wspólny los.

 

Został oskarżony m.in. o udział w napadach rabunkowych. Tłumacząc organizowanie akcji, których celem było zdobycie pieniędzy na potrzeby oddziału mówił: Podobnie jak za czasów okupacji niemieckiej partyzanci utrzymywali się z dokonywania napadów na mienie znajdujące się we władaniu okupanta. Polska Podziemna Armia Niepodległościowa nie działała z pobudek osobistych, ani chęci zysku, lecz na skutek przekonania, że obecny rząd polski nie jest wyrazem opinii większości społeczeństwa polskiego i nie stara się o interesy wszystkich obywateli, dlatego uważałem, że zabierając mienie państwowe czy spółdzielcze nie popełniamy przestępstwa.

 

Postać ks. Gurgacza przez dziesiątki lat była zapomniana. W 2008 roku został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przez śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który w okolicznościowym liście napisał: W imię miłości Boga i Ojczyzny wybrał los ludzi wyklętych przez komunistyczną propagandę i wyjętych spod prawa, nieustanie tropionych przez aparat bezpieczeństwa, zaciekle zwalczanych, a w razie aresztowania okrutnie torturowanych i skazywanych na śmierć. I nie zawahał się pójść tą drogą aż do samego końca.

 

Jarosław Szarek

 

Artykuł został opublikowany w 2014 roku.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie