19 marca 2013

Odebrana niewinność

(Fot. lauralucia/sxc.hu)

Seksualizacja to traktowanie drugiej osoby wyłącznie jako obiektu erotycznego. We współczesnym świecie pełno jest przekazów sugerujących, że wartość człowieka wynika przede wszystkim z jego seksualnej atrakcyjności.

 

Współczesne media i reklamy pełne są obrazów wyidealizowanych ciał oraz zachęt, by dążyć do tego nierealnego standardu. Seksualizacja może polegać na definiowaniu człowieka wyłącznie przez pryzmat jego seksualności, postrzeganiu go jako przedmiotu służącego zaspokojeniu popędu. Ostatnia z definicji mówi o sztucznym narzucaniu drugiej osobie kontekstu seksualnego (mimo jego rzeczywistego braku). Przykładem może być ksiądz, który nie pogłaszcze dziecka po głowie, z obawy przed posądzeniem o pedofilię.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tematowi temu poświęcona była konferencja „Odebrana niewinność. O seksualizacji kobiet i dziewcząt we współczesnej kulturze”. Choć zainicjowana i finansowana prywatnie przez organizację konsumencką „Twoja Sprawa”, dzięki zaangażowaniu Rzecznika Praw Obywatelskich, prof. Ireny Lipowicz i przewodniczącego Sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, posła Sławomira Piechoty mogła odbyć się na terenie Sejmu.

 

Seksualizacja kobiet szkodzi i kobietom i mężczyznom

 

Szczególnie wart uwagi był wykład prof. Eileen Zurbriggen (USA), światowej sławy specjalistki, która jako jedna z pierwszych zainicjowała badania tego problemu. To na raport stworzony przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne pod jej przewodnictwem powołują się specjaliści, walczący z negatywnymi skutkami seksualizacji.

 

Profesor opowiadała o szeregu dramatycznych skutków psychologicznych i społecznych. Depresja, brak poczucia własnej wartości, anoreksja, patologiczny wstyd – to tylko niektóre z konsekwencji doświadczanych przez dziewczęta i kobiety. Jednak seksualizacja kobiet może szkodzić także chłopcom i mężczyznom. Kontakt z uprzedmiotowionymi wizerunkami kobiet sprawia, że mężczyźni uznają prawdziwe kobiety (w tym swoje partnerki) za mniej atrakcyjne.  Prowadzi to do niepokoju i wrogości wobec kobiet. Konsekwencją jest też uprzedmiatawianie przekonania mężczyzn o kobietach, uprzedmiotowienie żon, konkubin, narzeczonych…

 

Nie jesteśmy bezradni wobec zalewu erotyki

 

Możliwość realnej walki z problemem pokazał pan Reg Bailey, twórca raportu opracowanego na zlecenie Ministerstwa Edukacji Wielkiej Brytanii. Nie tylko zbadał konsekwencje seksualizacji kobiet w Wielkiej Brytanii, ale wraz z komisją opracował szereg konkretnych zaleceń. Dzięki wsparciu premiera Camerona niemal wszystkie one zostały już wprowadzone w życie. Dla przykładu: jedno z zaleceń dotyczyło ograniczenia ilości reklam zewnętrznych przedstawiających zseksualizowane obrazy w miejscach, w których reklamy te mogą być często oglądane przez dzieci. Egzekwowanie tej zasady przejawiło się np. błyskawicznym usunięciem z londyńskich autobusów reklamy posługującej się wizerunkiem  rozebranej kobiety.

 

Pan Bailey donosił o dużej bezradności rodziców, aczkolwiek ostrzegał też przed biernością. Choć wielu rodziców boi się protestować, by nie zostać posądzonym o pruderię i zacofanie, to jednak właśnie zdecydowane akcje konsumenckie okazują się najskuteczniejsze. Zadał wręcz pytanie: Czy kiedy jako rodzice nie protestujemy, nie stajemy się współwinni krzywdzie wyrządzanej naszym dzieciom?

 

Tym bardziej, że – jak pokazał kolejny prelegent dr Szymon Grzelak – nastolatkowie sami uważają, że mają zbyt łatwy dostęp do zseksualizowanych przekazów oraz pornografii i chcieliby, by dorośli (zwłaszcza rodzice) pomagali im w zachowaniu czystości.

 

Pozytywnym akcentem płynącym z Polski były właśnie wyniki badań zespołu dr. Grzelaka. Wbrew popularnym mitom, zaledwie  niecałe 10 procent gimnazjalistów ma doświadczenie inicjacji seksualnej. Większość uważa, że decyzję o rozpoczęciu współżycia należy odłożyć do czasów dorosłości. Dzieci same chcą, by pozwolono im być dziećmi, a nie pchano na siłę w dorosłe role.

 

Nauka jedno, polityka drugie…

 

Gdy znawcy problemu debatowali nad tym, jak ustrzec młode pokolenia przed erotyzacją, w sąsiedniej sali odbywała się finansowana z publicznych pieniędzy i „wzbogacona” obszernymi materiałami konferencja pt. „Wolność ekspresji dla osób LGBT”.

 

W dokumencie dotyczącym walki z przemocą wobec kobiet padło, a jakże,  wiele haseł o „prawach reprodukcyjnych” , „walce z genderowymi stereotypami”, natomiast słowo „seksualizacja” nawet się nie pojawiło.  W perspektywie raportu Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego, szczegółowo omawiającego dramatyczne konsekwencje seksualizacji kobiet, pominięcie tego tematu stawia pod znakiem zapytania rzetelność autorów.

 

Bardzo ciekawy okazał się dokument pod tytułem „Tradycyjne wartości? Próba ocenzurowania seksualności”. Postawiono tam tezę, iż obrona tradycyjnych wartości – rodziny, prawa dzieci do wzrastania w stabilnym, heteroseksualnym związku itp. – jest zaledwie zwykłą przykrywką dla nienawiści wobec homoseksualistów.

 

Inny z rozprowadzanych na konferencji dokumentów to publikacja nawołująca do tworzenia w szkołach struktur, które pomagałyby młodym nastolatkom w publicznym deklarowaniu iż są tak zwanymi gejami lub lesbijkami. Biorąc pod uwagę szkody, jakie niesie za sobą seksualizacja dzieci, trudno sobie wyobrazić, jak nakłanianie ich, by swoją tożsamość definiowały przez pryzmat skłonności erotycznych, mogłoby być dla nich korzystne.

 

I to chyba najlepiej odzwierciedla absurd sytuacji. W jednej sali Sejmu najwyższej klasy eksperci pokazują powagę zagrożeń, jakie niesie ze sobą seksualizacja dzieci i kobiet, w drugiej grono polityków debatuje jak ułatwiać dzieciom autoseksualizację!

 

Bogna Białecka

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie