2 marca 2016

„Bolek” Dreyfusem III RP

(fot.Adam Chelstowski/FORUM)

Obrońcy „dorobku III Rzeczypospolitej” (odpowiednik francuskich „wartości republikańskich”) próbują uczynić z Lecha Wałęsy replikę Dreyfusa. Ma być męczennikiem „polskiej wolności”, na którego „dobre imię” (a tym samym na „dobre imię Polski w świecie”) czyha prawica.

  

W latach dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku III Republiką Francuską wstrząsnęła tzw. afera Dreyfusa. Pracujący we francuskim Sztabie generalnym kapitan Alfred Dreyfus został oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec (wtedy daleko jeszcze było do firmowej przyjaźni francusko-niemieckiej). Śledztwo było poszlakowe. Brak było „twardych” dowodów. Francja podzieliła się na „dreyfusistów” (przekonanych o niewinności oficera) i „antydreyfusistów” (przekonanych o winie oskarżonego). Podział ten z grubsza pokrywał się z podziałem politycznym według linii lewica („dreyfusisći”) – prawica („antydreyfusiści”).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ta pierwsza – od socjalistów po tzw. rozsądnych liberałów – dostrzegał w sprawie Dreyfusa okazję do mobilizowania swoich zwolenników wokół tzw. wartości republikańskich, których personifikacją był niesłusznie ich zdaniem oskarżony i skazany za szpiegostwo oficer. Jednak główne paliwo polityczne lewicy francuskiej polegało na wskazywaniu wrogów, a więc „antydreyfusistów” czyli – używając lewicowego wokabularza – monarchistycznie nastawionych oficerów (o to podejrzewano na lewicy większość francuskiego korpusu oficerskiego) i „klerykałów” (czyt. wierzących na serio katolików). Najgorsi byli „oficerowie – klerykałowie”. Tych zaś rządząca III Republiką lewica, głosząc wszem i wobec swój sprzeciw wobec gwałcenia podstawowych praw obywatelskich (por. płomienny artykuł Emila Zoli „J’accuse’), tajnie inwigilowała wykorzystując w ten sposób „siostrzaną” pomoc masonerii. Po paru latach sprawa ta ujrzała światło dzienne i jako „afera fiszkowa” stała się jednym z większych skandali politycznych kompromitujących elity III Republiki.

 

Dzisiaj obrońcy „dorobku III Rzeczypospolitej” (odpowiednik „wartości republikańskich”) próbują uczynić z Lecha Wałęsy replikę Dreyfusa. Gazeta, która w 1990 roku w dramatycznym tonie ostrzegała polską opinię publiczną, że Wałęsa jako prezydent będzie „zagrożeniem dla demokracji” , bo „nie rozumie logiki demokratycznego państwa prawa”, czyni obecnie z tej samej postaci herosa „polskiej wolności”, który „nigdy nie pękał”. To wszystko w kontekście ujawnionych przez IPN z inicjatywy pani Marii Kiszczak, która najwyraźniej nie chciała popełnić samobójstwa w łazience lub spaść ze stromych schodów we własnym domu, dokumentów poświadczających agenturalną przeszłość (w latach 1970 – 1976) Lecha Wałęsy.

 

Z tego właśnie powodu, a nie na przykład z powodu ujawnionych w szafie Kiszczaka dokumentów poświadczających heroizm L. Wałęsy w obliczu nacisków komunistycznego państwa (których nie znaleziono), Lech Wałęsa, a właściwie pompowana na siłę „sprawa Wałęsy” ma być nowym (po Trybunale Konstytucyjnym) elementem ogniskującym akcje wszystkich zwolenników KOD-u czy szerzej „obrońców dorobku III RP”. Lech Wałęsa, jak ponad sto lat temu Dreyfus, ma być męczennikiem „polskiej wolności”, na którego „dobre imię” (a tym samym na „dobre imię Polski w świecie”) czyha IPN, ale tak naprawdę Jarosław Kaczyński.

 

Analogia z czasami III Republiki Francuskiej jest wyraźna, ale nie całkowita. Alfred Dreyfus został skazany w procesie poszlakowym. Nigdy nie znaleziono jego teczki osobowej ani teczki pracy z furą donosów, pokwitowań odbioru pieniędzy za delatorstwo i odręcznym zobowiązaniem do kapowania. Dlatego po latach został zrehabilitowany i przywrócono mu wszystkie wojskowe honory.

 

Obrońcy III Republiki, tak ochoczo oskarżający (Zola et consortes), „wrogów republiki” („klerykałów” i monarchistów) o prześladowanie niewinnego człowieka, sami inwigilowali na potęgę wszystkich, którzy zostali zidentyfikowani jako nie pasujący do „wartości republikańskich”. Z kolei „szafa Lesiaka” (szafa – ważny mebel dla poznania dziejów III RP) pokazała, że z tego instrumentu „zaprowadzania demokracji” nie rezygnowali również budowniczowie III RP. Nie wspominając o takich „drobiazgach” jak inwigilacja dziennikarzy, lawinowy wzrost liczby podsłuchów czy ograniczenia dostępu obywateli do informacji publicznej w latach 2007 – 2015.

 

Grzegorz Kucharczyk

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie