8 listopada 2017

Chamstwo i poniżanie kobiet? Tylko z licencją „salonu”!

(Janusz Rudnicki. Fot. Grażyna Myślińska/Forum)

Przez zorientowane na lewo media internetowe, zarówno społecznościowe, jak i „tradycyjne”, przetacza się zacięta dyskusja pokazująca, że tak zwana obrona praw kobiet to dla ogółu środowisk zwalczających tradycyjne wartości wyłącznie ideologiczny kij przeciwko konserwatywnym oponentom.

 

Przy okazji fali coming-outów zainspirowanych głośną sprawą hollywoodzkiego producenta filmowego, jedna z dziennikarek współtworzących środowisko „Gazety Wyborczej” ujawniła sposób traktowania kobiet przez znanego w „salonowych” kręgach pisarza Janusza Rudnickiego. Zarówno z relacji wspomnianej żurnalistki, jak i kolejnych osób, które dołączały do dyskusji za pomocą społecznościowych kont, wyłania się obraz skrajnie wulgarnego człowieka sprowadzającego osoby płci przeciwnej do kategorii przedmiotów seksualnego użycia. Zarówno bardziej szczegółowe opisy konkretnych sytuacji zaistniałych z udziałem modnego tu i ówdzie literata, jak i słownictwo używane przez niego oraz przez uczestników tej wymiany zdań, przeważnie nie nadają się do zacytowania na żadnych szanujących się łamach. 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Sprawa warta jest wspomnienia z innego powodu. Otóż ogromna część osób o znanych nazwiskach, często zadeklarowanych feministek obu płci, na co dzień nieprzejednanych wrogów patriarchalnej przemocy, męskiego szowinizmu, obskuranckiego Kościoła, opresyjnego społeczeństwa konserwatywnego i tym podobnych lewicowych wymysłów, bynajmniej nie potępiła – trudno tu o trafniejsze określenie – chamstwa „swojego” pisarza. Okazuje się bowiem, że powinność szacunku dla kobiet, równego traktowania, wystrzegania się seksualnych aluzji bądź dosłowności a także unikania wszelkiego rodzaju podejrzeń o molestowanie na tle erotycznym, nie dotyczy w żadnym razie uczestników wspomnianego tu „salonu”! By nie być gołosłownym – kilka „argumentów” w dyskusji, wraz z nazwiskami ich autorów.

 

”Nie wszystkim muszą się podobać takie seksistowskie żarty, i że nie każdy musi je rozumieć” (Magdalena Żakowska – z tych Żakowskich);  „Ale robienie z siebie ofiary z powodu debilnego żartu w kawiarni to jakaś żałość rzeczywiście ośmieszająca ideę dzielenia się opowieściami o molestowaniu. Znam Janusza Rudnickiego . Lubię go Jego patologiczne żarty traktuje jako przejaw choroby o nieznanej etiologii. I tyle. Dalej go będę lubić chociaż te żarty są często niestrawne i nieśmieszne” (Kazimiera Szczuka); „Robienie z niego twarzy polskiego obleśnego molestującego show bizu to jakieś kompletne nieporozumienie. Janusz Rudnicki jest błyskotliwy i bardzo kontrowersyjny, mówi dosadnym językiem i czasem nie patrzy do kogo mówi, ale mam wrażenie, że na to nie zasłużył” (Eliza Michalik); „Kto Cię zna wie, że potrafisz zrobić coś dobrego dla kobiet. Tu jednak trafiłeś ze swoim sztandarowym żartem, w tej knajpie, na inną mentalność niż Twoja. No i masz za swoje! Już raz siedziałeś za wolność, może znów Cię wsadzą, albo zapłacisz karę, za zaśmiecanie przestrzeni publicznej “brzydkimi wyrazami”” (Krystyna Kofta). Pisownia oryginalna.

 

W obiektywie apologetów, knajacki styl pisarza to tylko konwencja. Brakuje tylko wyrażonego wprost przekonania, że chamem i prostakiem jest raczej ten, kto go nie rozumie bądź nie akceptuje. Możesz więc zwymyślać w towarzystwie nowo poznaną kobietę „od najgorszych” bądź też składać znajomej publiczne propozycje w treści i formie żywcem zaczerpnięte z półświatka, warunek jest jeden: musisz być „swój”. Coraz ciekawiej. Czego jeszcze dowiemy się o tutejszych i światowych pseudoelitach dzięki aferze Harveya Weinsteina?

 

 

RoM

Źródło: Facebook, Twitter, wp.pl. aszdziennik.pl

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie