2 marca 2018

Bohaterowie czy „polityczni idioci”?

(fot. F. Myszkowski/marzec1968.pl)

W przededniu Narodowego Święta Żołnierzy Wyklętych wstrząsnął mną tekst opublikowany na branżowej stronie e-teatr poświęcony postaci Gustawa Holoubka, nieżyjącego już aktora, który 50 lat temu kreował postać Konrada w owej słynnej inscenizacji Mickiewiczowskich „Dziadów” dokonanej przez Kazimierza Dejmka. Holoubek tylko „poniekąd” jest podmiotowy dla tego artykułu, bo tak naprawdę chodzi w nim o to, kto w powojennych dziejach Polski jest idiotą.

 

Oto, niejako w cieniu „globalnego” konfliktu o „polskie obozy koncentracyjne”, mamy kolejną odsłonę „lokalnego” sporu o interpretację współczesnej historii Polski. I wcale mnie nie dziwi, że nieustająca od czasów rewolucji październikowej reedukacja społeczna wykorzystuje w tym celu świat sztuki, a konkretnie świat teatru. Od dawna przekonuję, że to właśnie podczas wydarzeń artystycznych, a najbardziej na scenach teatralnych, dochodzi do kluczowych bitew w wojnie kulturowej wypowiedzianej ludziom przez marksistów bolszewickich, a kontynuowanej dzisiaj przez marksistów kulturowych. W teatrach właśnie – i to od czasów Sofoklesa – definiuje się polityka i definiują się europejskie elity oraz ich światopogląd. Rozumiejąc dobrze leninowską tezę, że „kino to najważniejsza ze sztuk”, musimy mieć świadomość, że emocje ekstremalne i te najbardziej trwałe są możliwe do przekazania tylko w bezpośredniej, żywej relacji pomiędzy nadawcą (artystą – aktorem) a odbiorcą (widzem – elektorem).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeżeli tylko trochę wejdziemy za fasadę państwowych uroczystości związanych z datą 1 marca, a więc z prawdziwymi polskimi bohaterami, to naszym oczom ukaże się obraz straszny, gdzie owi bohaterowie są nadal, jak „za komuny”, bandytami. 29 lat po odzyskaniu niepodległości w teatrach instytucjonalnych wciąż nie jest możliwe zrealizowanie repertuarowego spektaklu, który niósłby adekwatne dla formacji Wyklętych przesłanie miłości Ojczyzny, priorytetu honoru czy dającej siłę wiary w Boga. Jednocześnie, za publiczne pieniądze wystawia się takie przedstawienia, jak choćby to w krakowskim Teatrze Słowackiego pt. „W ogień!”, które, jak reklamują twórcy, jest „biografią Józefa Kurasia „Ognia”: bohatera, mordercy, przestępcy, partyzanta i Janosika”. 29 lat po odzyskaniu niepodległości, za organizację koncertu w dniu święta Żołnierzy Wyklętych, grozi się dymisją szefowi domu kultury w jednym z miast Dolnego Śląska, a sam koncert „zabezpiecza się” wzmocnionymi oddziałami policji, jakby prowokując prowokację. 29 lat po odzyskaniu niepodległości, a na dodatek w uchwalonym przez Sejm RP Roku Zbigniewa Herberta, na internetowym portalu ,,Herbert na co dzień”, nie pozwolono z okazji 1 marca umieścić słynnego wiersza poety – „Wilki”, jednego z najpiękniejszych artystycznych epitafiów pokolenia bohaterów niezłomnych.

 

Tekst, który mnie tak poruszył, wyszedł spod klawiatury Dariusza Kosińskiego, skądinąd znawcy teatru i to z tytułem profesorskim. Autor pryncypialnie broni Gustawa Holoubka przed nazwaniem go „politycznym idiotą”, jak to uczynił jeden z radnych warszawskiej dzielnicy Bemowo podczas którejś z sesji rady tejże dzielnicy. Zdawać by się mogło, że reakcja profesora od teatru to przysłowiowe strzelanie z armaty do wróbla. Ale nie – to właśnie owe pryncypia sformułowane przy którejś z nóg „okrągłego stołu”, każą relatywizować fakty i mieszać porządek moralny, czyniąc autorytety z ludzi, którzy na to nie zasługują. A środowiska artystyczne, aktorskie zaangażowane w socjalizm, tak się nadają na wzorce osobowe, jak skądinąd świetny aktor Igo Sym z czasów okupacji niemieckiej.   

 

Gustaw Holoubek zagrał w PRL-u postać niezłomną w propagandowym produkcyjniaku „Prawo i pięść”. Ten z pozoru atrakcyjny „polski western” zakłamywał rzeczywistość powojennej Polski, pokazując to w scenografii tzw. ziem odzyskanych, gdzie nowa demokratyczna władza walczy z reakcyjnymi bandami i szabrownikami. Może gdzieś na antypodach można by w to uwierzyć, ale my jesteśmy stąd i cuchnie nam z daleka fałsz takiego „dzieła”. Pana Gustawa oklaskiwano na premierze dokładnie w rok po esbeckiej obławie, podczas której zamordowano ostatniego niezłomnego Żołnierza Wyklętego, Józefa Franczaka „Lalusia”. Aktor Holoubek w tym czasie brylował na scenach warszawskich, a nawet zdążył już pełnić funkcje kierownicze w Teatrze Śląskim w Katowicach, co oczywiste, musiało się dziać za zgodą reżimu administrującego Polską w imieniu Moskwy.  

 

Inna rola pana Gustawa, skądinąd wykreowana (sic!) na legendę, to Konrad w inscenizacji „Dziadów” Adama Mickiewicza przygotowywanej przez dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie, Kazimierza Dejmka, jesienią 1967 r. z okazji obchodów 50. rocznicy Rewolucji Październikowej. Polityczną grę wokół tego przestawienia zamieniono z czasem na laurki nobilitujące niektóre osoby w to zaangażowane. Jak się tak przyjrzeć dalszym karierom owych person, to ów „marzec 68” zdaje się być dla nich okresem tzw. legendowania, jak zwie się to w działaniach służb specjalnych.

 

Nie wiem, czy w przypadku Gustawa Holoubka Biu­ro Kadr Ko­mi­te­tu Wo­je­wódz­kie­go PZPR wy­stą­pi­ło do SB o jego spraw­dze­nie, jak to zwykle miało miejsce przy nominacjach dyrektorskich, ale wiemy na pewno, że w rok po strajkach i strzelaniu do stoczniowców w Gdańsku, pan Holoubek został dyrektorem Teatru Dramatycznego w Warszawie, którym kierował do roku 1982. I jako dyrektor tej sceny, w 1976 r., w apogeum epoki gierkowskiej, został peerelowskim posłem na sejm.   

 

Radny Bemowa, Marcin Gugulski, działacz opozycji w latach 70-tych ub. wieku, właśnie takie angażowanie się znanego aktora i jemu podobnych, nazwał „politycznym idiotyzmem”. I tutaj, tak jak prof. Kosiński uważam, że radny nie miał racji. Dla mnie ów „idiotyzm” legitymujący komunistyczny reżim, to nie była naiwność. Ja, inaczej jednak niż Kosiński, myślę, że mamy do czynienia ze zwykłym sprytem, konformizmem albo po prostu z zaprzaństwem. I nic do tego nie ma aktorski talent i zniewalający tembr głosu. Tym gorzej dla nas, dla widzów, gdy oszukują czy zdradzają ludzie obdarzeni talentem. A Dariusz Kosiński, broniąc Holoubka konstatuje tak: Myślę, że Holoubek i inni: Tadeusz Łomnicki, Zygmunt Hübner, czy – z innej sfery, ale wchodzący w ten sam układ – Jerzy Grotowski, zdawali sobie sprawę, co robią i głęboko przemyśleli decyzję o podpisaniu tego swoistego cyrografu, jakim było wzmocnienie „soft power” rządów Edwarda Gierka. To dokładnie taka linia obrony, jak u Lecha Wałęsy, mówiącego o tym, że kontaktował się z SB, aby ich „wykolegować”.

 

Jedno jest pewne, że owa „gra”, którą prowadziło pokolenie Holoubka, bardzo im się opłaciła docześnie. Po 1989 r. pan Gustaw zaczął opływać w zaszczyty: w latach 1989-1991 był senatorem RP, w latach 1992-93 zasiadał w Radzie ds. Kultury przy Prezydencie RP, a od roku 1994 był członkiem Polskiej Akademii Umiejętności. A tak w ogóle to był autorytetem w PRL i takowym pozostał w III RP.

 

Szczęśliwie Opatrzność, niejako „na opak” do tych fałszywych nominacji, daje nam zupełnie inne wzorce do naśladowania. Równolegle do „gry” prowadzonej przez takich jak Holoubek, żyli przecież i żyli inaczej inni artyści – aktorzy Halina Mikołajska i Krzysztof Kolberger, poeci i pisarze – Zbigniew Herbert i Janusz Krasiński, malarze i rzeźbiarze – Władysław Strzemiński i Zbigniew Makarewicz oraz setki innych. Prof. Kosiński kończy swój tekst konkluzją sugerującą, kto dzisiaj jest „politycznym idiotą”: I niestety są nimi też ci, którzy sądzili, że niegdysiejsze dylematy Holoubka, Łomnickiego i Grotowskiego będą już tylko tematem dla historyków. Zgadzam się w stu procentach.

 

A moja puenta to będzie jak najbardziej polityczny cytat z polityka wypowiadającego się z końcem lutego na temat politycznego projektu Rady Ministrów o zdegradowanie komunistycznych generałów, takich jak Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak. Mówi premier Mateusz Morawiecki: Tym projektem ustawy chcemy przywrócić podstawowy porządek moralny. Chcemy nazwać po imieniu zło złem, dobro dobrem, zdradę zdradą, bohaterstwo bohaterstwem. Marzeniem naszego pokolenia było to, by tę sprawiedliwość przywrócić już na początku okresu zmian, transformacji. Nie było to jednak możliwe.

 

I o to chodzi, o to chodzi!

 

Tomasz A. Żak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie