23 kwietnia 2015

Bóg a nasze życie

W codziennym życiu zapominamy często o Bogu. Uczyniwszy zadość wszystkim obowiązkom dobrego katolika przez wysłuchanie niedzielnej Mszy Św., śpieszymy z powrotem do „normalnego” trybu życia. Sprawy religijne uważamy za załatwione na okres najbliższego tygodnia i ze spokojnym sumieniem wprowadzamy w czyn zasadę, która powinna przyświecać wszystkim ludziom o zdrowych pojęciach: interesy interesami, a Bóg Bogiem. Uważamy nawet, że mieszanie Boga do naszych codziennych spraw byłoby rzeczą niewłaściwą i uwłaczającą Mu poniekąd. Uważamy dalej, że „wszystko powinno się odbywać we właściwym czasie i na właściwym miejscu”, a czasem i miejscem, przysługującym sprawom Bożym jest właśnie jedynie nabożeństwo w kościele. Zapominamy natomiast, że obowiązkiem prawdziwie gorliwego katolika jest uświęcanie dnia powszedniego i wszystkich jego czynności przez pamięć o Bogu — innymi słowy życie w obecności Bożej.

Sprawom zawodowym oddajemy się często w duchu absolutnie areligijnym, kierując się raczej kodeksem niż dekalogiem, raczej koniunkturą niż sprawiedliwością i miłością. Nie zastanawiamy się też nad kwestią, czy przysparzając sobie dochodów, przysparzamy jednocześnie chwały Panu Bogu.

To samo odnosi się do kierunku, jaki nadajemy wychowaniu naszych dzieci. Już w wyborze szkoły dla nich powodujemy się względami wyłącznie praktycznymi. Oto przykład, jakich wiele:

Wesprzyj nas już teraz!

Starszy syn pana Piotra, który ukończył postępowy zakład naukowy, sprzeniewierzył się odziedziczonym po przodkach zasadom. Pan Piotr boleje nad tym, pociesza się jednak myślą, że w zamian za to młodzieniec nabrał wiele zmysłu praktycznego, a ten mu się w życiu niezmiernie przyda. Zdołał zawrzeć cały szereg wybitnych znajomości — wątpliwych, co prawda, z ciasnego punktu widzenia księży, ale niezwykle obiecujących na przyszłość. Pan Piotr zdaje sobie sprawę, że istnieje także i przyszłość wiekuista, z drugiej jednak strony jest przekonany, że do tego czasu wszystko się ułoży i że synalek, zająwszy kiedyś odpowiednie stanowisko, zacznie wyznawać równie surowe i konserwatywne zasady, jak on sam.

U młodszego syna natomiast musiał pan Piotr tłumić pewne niebezpieczne objawy, przesadnej pobożności. Chłopiec w nierozwadze swej posunął się tak daleko, że począł na serio mówić o powołaniu kapłańskim, co gorsza zakonnym. Pan Piotr, który jest doskonałym katolikiem, nie mógł mu wręcz zabronić tych — szczytnych zresztą — marzeń. Potrafił jednak rozsądnie wykazać mu wszystkie niedogodności tego stanu. Dla ambitnego ojca byłoby przecież srogim zawodem widzieć tak zdolne dziecko zakonnikiem lub — w najlepszym razie — proboszczem w jakiejś zapadłej wioszczynie.

Pan Piotr — osobiście — żywi głęboką cześć dla duchowieństwa, niemniej jednak uważa się za wyjątek pod tym względem i zdaje sobie sprawę, że w eleganckim świecie tego rodzaju „kariera” wywołałaby raczej uśmiech politowania, niż uznanie.

Gdyby zatem syn pana Piotra rzeczywiście obrał tę drogę, najlepsi jego przyjaciele — ludzie, należący zresztą do obozu katolickiego — słusznie zdumiewaliby się wobec takiego braku rozwagi. To też w swym ojcowskim sumieniu pan Piotr postanowił wszelkimi siłami udaremniać zrealizowanie tych „dziecięcych” mrzonek. Po długiej walce udało mu się wreszcie ożenić syna z posażną jedynaczką o bardzo postępowych przekonaniach religijnych. Prawda, że małżeństwo to nie jest szczęśliwe, ale temu już pan Piotr nie jest winien. Uczynił przecież wszystko, żeby synowi zapewnić szczęście…

Wydając zaś swą córkę za mąż oboje państwo Piotrostwo wykazali także dużo światłego liberalizmu. Zbadali najdokładniej stan majątkowy konkurenta i jego widoki na przyszłość. Ponieważ wynik tych badań był nad wszelki wyraz zadowalający, nie informowali się już o szczegóły, tyczące jego charakteru i przekonań, powołując się na słowa Pisma Św.: To wszystko będzie wam przydane.

Jakub Bebout, Grzechy zaniedbania, Warszawa 1939, s. 28-31

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram