31 października 2016

Potok niedomówień, manipulacji i kłamstw. Tak „wściekła” feministka walczy o aborcję na życzenie

(AGATA BIELIK-ROBSON. FOT. MAGDA STAROWIEYSKA/Fotorzepa/FORUM )

Środowiska feministyczne i lewicowe nie zamierzają ustawać w walce o „swobodniejszy dostęp do aborcji”. Pod hasłami prawa do samostanowienia będą nadal podburzać kobiety i próbować wyprowadzać je na ulice. Problem w tym, że za kolejnymi wytaczanymi argumentami „za aborcją” kryje się jakieś kłamstewko.

 

Lektura rozmowy z Agatą Bielik–Robson, opublikowaną przez „Newsweek” może być dla czytelnika porażająca. Wyznająca swoją wściekłość „filozofka” już na wstępie zapewniła o swej solidarności z Natalią Przybysz, która dokonała aborcji, bo kolejna ciąża „rujnowała projekt jej własnego życia, do którego była przywiązana”. Zdaniem Bielik – Robson, to o czym opowiedziała piosenkarka „wcale nie jest trywialnym powodem”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rozmówczyni tygodnika wyraziła też swe zaniepokojenie tym, że  strona liberalna „w dużym stopniu przejęła tę atmosferę grozy, która w dyskursie katolickim otacza życie poczęte”. – Za bardzo przyswoiłyśmy ten wzniosły język, zgodnie z którym życie ludzkie zaczyna się od samego poczęcia. Ja na takie ujęcie sprawy się nie zgadzam. Dla mnie zygota to nie jest życie, a już na pewno nie życie ludzkie. Dobrze zaplanowana wczesna aborcja nie oznacza uśmiercenia dziecka – wyznała. Jej zdaniem przyjęcie katolicko–prawicowej narracji sprawi, że każdy przypadek aborcji będzie morderstwem.

 

Takim wyznaniem Agata Bielik–Robson dała prawdziwy popis braku znajomości faktów naukowych – z dziedziny genetyki i biologii – będących już w powszechnym obiegu, które jednoznacznie mówią o tym, że już w wyniku procesu zapłonienia powstaje nowy organizm, z własnym unikalnym genomem. No chyba, że „filozofka” uznała, że bezdyskusyjne ustalenia nauk medycznych również podlegają „dyskursowi”, „reinterpretacji” i „dekonstrukcji”, tak jak to dzieje się w zdominowanych przez lewicę naukach społecznych, których zadaniem nie jest dążenie do prawdy, ale bycie pasem transmisyjnym ideologii.

 

Agata Bielik–Robson podzieliła się także swoimi spostrzeżeniami z „czarnych protestów”. Jak zauważyła, tym co wypchnęło czarne tłumy na ulice miast, była wizja całkowitego zakazu aborcji. – Całkowitego, to znaczy takiego, w którym mowa była o penalizacji poronień. Trudno sobie wyobrazić większą grozę, to byłoby rzeczywiście jak na Salwadorze, gdzie policja prowadzi dochodzenie w przypadku każdego poronienia. I te Bogu ducha winne kobiety, które poroniły, mogą wylądować w więzieniu na wiele lat – dodała. Tak stawiając sprawę, autorka po raz wtóry dokonała gwałtu na prawdzie. Faktem jest bowiem, że projekt „Stop Aborcji” nie przewidywał kar dla kobiet, które poroniły. To tzw. medialny fakt wytworzony przez proaborcyjne lobby. Sztuczny problem, z którym efektownie można było wyjść na ulice, by „bronić kobiet”. Dodać należy, że w debacie również przykład Salwadoru został mocno naciągnięty do potrzeb feministek, a pojawiające się przekazy dotyczące kobiet za kratami dotyczyły matek, które zabiły swoje dzieci już po narodzeniu. O tym nie wspominano.

 

„Filozofka” pokazała jednak swoją wizję świata, w którą mocno uwierzyła, a co gorsze postanowiła nią zarażać innych. Tak rozmówczyni „Newsweeka” zabrnęła w kolejne kłamstwo, tym razem dotyczące tzw. ustawy eugenicznej, ponoć szykowanej przez PiS. Jak wskazała, wcielenie w życie pomysłów partii rządzącej sprawi, że tzw. kompromis aborcyjny będzie „jeszcze bardziej kompromisowy”. – A to oznacza, że już w ogóle aborcji nie da się w Polsce wykonać. Nie będzie dostępu do badań prenatalnych, za to będzie presja społeczna, żeby rodzić nie tylko zdeformowane płody, które nie mają szansy na przeżycie, lecz także dzieci z zespołem Downa – powiedziała.

 

Taka narracja, to powrót do fałszywych zarzutów dotyczących ustawy w pełni chroniącej życie i wyssanych z palca gróźb o rezygnacji z badań prenatalnych. Jest oczywistym, że nikt nie zamierza oszczędzać na tego rodzaju diagnostyce, a jeśli już pojawiała się w tym zakresie krytyka, to faktu, że w dużej mierze służy ona złej sprawie – typowaniu dzieci „do aborcji”. Ponadto rozmówczyni swoją tezą o „zdeformowanych płodach” wykreowała też atmosferę grozy wyraźnie zmierzającą do tego, by zohydzić pojawiające się wśród polityków ekipy rządzącej pomysły ratowania choćby dzieci z zespołem Downa.

 

Dla porządku warto dodać, że PiS żadnej „ustawy eugenicznej” nie przedstawił i wiele wskazuje na to, że tego nie uczyni (o czym otwarcie mówią politycy tej partii). Powstaje jedynie pakiet zachęt i pakiet pomocowy dla rodzin, których dotknie tzw. trudna ciąża. Widać jednak, że dla proaborterów nawet „presja społeczna” stanowi problem.

 

Źródło: „Newsweek”

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram