12 lutego 2019

Bliskowschodni szczyt w Warszawie: polityka czy wyreżyserowany spektakl?

(Fot. Reuters / Forum)

Warszawski szczyt poświęcony kwestiom pokoju na Bliskim Wschodzie celowo zbiega się w czasie z kolejną konferencją irańsko-rosyjsko-turecką, poświęconą politycznemu rozwiązaniu kryzysu syryjskiego, a także z 40. rocznicą wybuchu rewolucji islamskiej w Iranie. Tuż po zakończeniu rozmów w naszym kraju uczestnicy warszawskiego spotkania udadzą się do Niemiec, by wziąć udział w tegorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.

 

Amerykanie zamierzają przy wspomnianej okazji przeprowadzić szereg rozmów dwustronnych z wysokimi rangą przedstawicielami rządu niemieckiego, z którymi będą omawiane m.in. wojskowe sprawy dotyczące Izraela.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W tym roku do Monachium przybędzie największa amerykańska delegacja, jaka kiedykolwiek udała się na spotkanie w ramach tego cyklu. Oprócz wiceprezydenta Mike’a Pence i sekretarza stanu Mikem Pompeo obecny będzie pełniący obowiązki sekretarza obrony Patrick Shanahan. Łącznie w Monachium, w dniach od 15 do 17 lutego spotka się ponad 600 decydentów wysokiego szczebla z całego świata. Warszawski szczyt – według Berlina – to dopełnienie konferencji monachijskiej.

 

W konferencji współorganizowanej przez Polskę i USA (13-14 lutego) weźmie udział znacznie mniejsza delegacja niż w Monachium. Z blisko 80 zaproszonych państw, do Warszawy przybędą – poza wiceprezydentem Pencem i premierem Netanjahu – urzędnicy niższego szczebla, często w randze podsekretarzy w ministerstwie spraw zagranicznych.

 

Już na samym początku udziału w konferencji odmówili przedstawiciele Rosji i Turcji. Niedawno dołączyli do nich Libańczycy i Palestyńczycy. Ci ostatni apelują do krajów arabskich, by zbojkotowali szczyt w Polsce albo przynajmniej wysłali delegatów niższego szczebla. W ich opinii, warszawska konferencja to spisek przeciwko sprawie palestyńskiej. Podczas spotkania zięć prezydenta Donalda Trumpa, Jared Kushner ma przedstawić zarysy planu pokojowego uregulowania konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

 

Do Warszawy z USA, poza Pompeo i wiceprezydentem, przybędzie m.in. specjalny wysłannik ds. międzynarodowych negocjacji, Jason Greenblatt. W sumie mają przyjechać delegaci z około 60 państw, w tym dziesięciu Bliskiego Wschodu, m.in. z Arabii Saudyjskiej, Bahrajnu, Izraela, Jemenu, Jordanii, Kuwejtu, Maroka, Omanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, z Egiptu i z Tunezji. Spośród krajów zachodnich, Wielka Brytania zdecydowała się wysłać sekretarza stanu, Niemcy i Francję mają reprezentować urzędnicy niżsi rangą, podobnie jak pozostałe kraje UE.

 

Tuż przed udaniem się do Warszawy Pompeo odwiedził Budapeszt i Bratysławę, by zwalczać wpływy rosyjsko-chińskie w Europie Środkowej i konsolidować te kraje wokół inicjatywy Trójmorza. Miałyby one, podobnie jak Polska, kupować energię i nowe technologie od Amerykanów oraz ich sojuszników, w tym od Izraela.

 

„Proces warszawski”

Spotkanie – jak już wcześniej informował portal PCh24.pl – ma skonsolidować grupę państw zaniepokojonych polityką irańską, zwiększyć ich presję na Iran oraz zinstytucjonalizować nową formę współpracy tworzącej się koalicji, niejako poza Radą Bezpieczeństwa ONZ, gdzie tego typu działania są blokowane m.in. przez Rosję czy Chiny.

 

Szef polskiej dyplomacji, Jacek Czaputowicz potwierdził niedawno, że chce, by konferencja bliskowschodnia zainicjowała tzw. proces warszawski, czyli „proces pogłębionej dyskusji na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie i możliwych dróg rozwiązania problemów regionu, zapewnienia mu pokoju i stabilności”.

 

Wśród głównych zagadnień, które zostaną poruszone minister wymienił: regionalne konflikty, problemy humanitarne, proliferację broni masowego rażenia, terroryzm, zagrożenia hybrydowe i bezpieczeństwo energetyczne. Na zakończenie szczytu przewodniczący konferencji – Czaputowicz i Pompeo – przedstawią konkluzje oraz plan działań na przyszłość. Przewidziano trzy bloki tematyczne i sześć komisji, których zadaniem będzie wypracowanie rozwiązań w celu „zmiany zachowania Iranu” w regionie.

 

Oczekuje się, że komisje wdrożą zalecenia dotyczące walki z terroryzmem i ekstremizmem, bezpieczeństwem cybernetycznym, rozwojem pocisków balistycznych, ochroną bezpieczeństwa okrętów, a także kwestii związanych z prawami człowieka.

 

Waszyngton miał celowo zaplanować szczyt w Warszawie w takim, a nie innym terminie – by zbiegł się on z 40. rocznicą wybuchu rewolucji irańskiej oraz ze szczytem rosyjsko-turecko-irańskim w sprawie Syrii.

 

Warszawska konferencja od samego początku została zdecydowanie potępiona przez Teheran. W zeszłym tygodniu zastępca dowódcy irańskiej marynarki wojennej, kontradmirał Touraj Hassani-Moqaddam ostrzegał, że siły morskie jego kraju mogą wkrótce przeprowadzić duże ćwiczenia z Rosją i Chinami na strategicznym obszarze dla handlu międzynarodowego, rozciągającym się od wybrzeża w południowo-wschodnim Iranie po Ocean Indyjski.

 

Rocznica wybuchu rewolucji islamskiej

W samym Iranie, w związku z hucznymi obchodami 40. rocznicy wybuchu rewolucji islamskiej, prezydent Hassan Rouhani wygłosił przemówienie na placu Azadi w Teheranie, wychwalając niezależność i osiągnięcia militarne Iranu w ubiegłych latach.

 

Rouhani, przypominając 200-letnią historię opowiadał szczegółowo o utracie znacznej części kraju pod panowaniem dynastii Qajar i Pahlavi, co miało być spowodowane wewnętrznymi słabościami i wtrącaniem się wielkich mocarstw w wewnętrzne sprawy. Nawiązując do wojny z Irakiem, wyraził nadzieję, że dzisiejsza młodzież irańska będzie bronić ideałów rewolucji i stanie przeciwko całemu światu, zgodnie z religijnymi i narodowymi przekonaniami.

 

Jednocześnie w swym starannie wyreżyserowanym przemówieniu podkreślił, że Iran nie będzie nikogo pytał o pozwolenie na rozbudowę programu rakietowego i nadal będzie wzmacniał swoją potęgę militarną

 

Z okazji rocznicy, Najwyższy Przywódca Ajatollah Ali Chamenei ma niebawem przedstawić założenia „drugiego kroku” rewolucji. W całym kraju odbywają się tłumne pochody, a dowódcy wojskowi, jak np. Abdulrahim Mousavi szczegółowo wyliczają sukcesy Islamskiej Republiki osiągnięte w ciągu ostatnich 40 lat. Jak mówił Mousavi, „nie było ani dnia bez walki przeciwko wrogowi”, w wyniku czego Iran „odniósł 14 600 zwycięstw w ciągu tych 40 lat”.

 

Mieszane opinie i cel konferencji

Warszawska konferencja jest postrzegana jako kontrowersyjna zarówno w stolicach europejskich, jak i w Teheranie, a nawet w Stanach Zjednoczonych, pośród przeciwników obozu Trumpa. Tamtejsi  liberałowie podkreślają, że celem spotkania prawdopodobnie jest utrzymanie amerykańskiej aktywności anty-irańskiej w głównych przekazach medialnych i podtrzymanie narracji, że USA i Pompeo „coś robią”.

 

Jeremy Shapiro z ECFR zauważa, iż nie jest jasne, co tak naprawdę może osiągnąć „koalicja chętnych” – jak określił uczestników szczytu w Warszawie – która nie obejmuje żadnej ze stron irańskiego porozumienia nuklearnego, poza Stanami Zjednoczonymi. W jego opinii, wspólny komunikat, opisujący irańskie złe działanie, podpisany przez niektóre sunnickie państwa i grupę amerykańskich sojuszników niezwiązanych z Bliskim Wschodem, raczej nie pozwoli na dalsze izolowanie Iranu.

 

Analityk jednak nie zgadza się z twierdzeniem, by USA próbowały podzielić Unię Europejską, a kwestia, czy jest ona zjednoczona, czy nie, nie ma większego znaczenia. Według Shapiro, Waszyngton chce nadal wywierać presję na Iran, ale nigdy tak naprawdę nie opisał, w jaki sposób spodziewa się przełożyć tę presję na lepsze zachowanie ze strony Teheranu. Zastanawia się on, czy Ameryka chce jedynie zmiany reżimu, całkowitego zniszczenia irańskiej gospodarki, czy może dąży do eskalacji napięcia, co byłoby preludium do wojny. W jego opinii, nie jest to wcale jasne, nawet najwyraźniej dla samej administracji. Konferencja w Warszawie – z jego punktu widzenia – jest bezsensowna.

 

Ellie Geranmayeh, również z ECFR, twierdzi, że wieści o organizacji szczytu nie były wielką niespodzianką dla Teheranu, ponieważ „od miesięcy krążyły plotki, że Stany Zjednoczone planowały zorganizować taką konferencję”. Niektórzy spekulowali, że impreza ma na celu przyćmienie 40. rocznicy islamskiej rewolucji. Teheran – jak zauważa – postrzega szczyt jako kolejną próbę izolowania kraju przez Stany Zjednoczone i podzielenia państw europejskich. Iran zdaje sobie sprawę, że administracja Trumpa poczyniła znaczne wysiłki, aby przekonać europejskie stolice do prowadzenia kampanii „maksymalnego nacisku” na Teheran.

 

Irańczycy są zirytowani faktem organizacji konferencji przez Polskę. Mają też mieszane odczucia odnośnie jej rezultatów. We wrześniu ubiegłego roku administracja USA podjęła podobną próbę izolowania Iranu podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ, zwołując specjalną sesję Rady Bezpieczeństwa poświęconą irańskiemu programowi nuklearnemu.

 

Jednak Amerykanie nie odnieśli wówczas sukcesu, bo zostali zmuszeni do rozszerzenia programu obrad na inne kwestie związane z nierozprzestrzenianiem broni masowego rażenia. Zakończyła się ona zdecydowaną obroną porozumienia JCPOA.

 

Jeśli szczyt ostatecznie się nie powiedzie – zauważa analityk – to może to służyć interesom Teheranu, utwierdzając Irańczyków w przekonaniu, że nie muszą nadmiernie reagować. Będą oni przedstawiali konferencję warszawską jako kolejną nieudaną próbę obrócenia świata przeciwko Iranowi.

 

Z punktu widzenia Polski, szczyt ma być przyczynkiem dla wzmocnienia szczególnych więzi z USA i amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce („Fort Trump”), co jest bezwzględnym priorytetem polityki zagranicznej obecnej ekipy rządzącej.

 

W opinii Czaputowicza, Warszawa nie zrezygnowała ze wsparcia dla umowy nuklearnej z Iranem (JCPOA), a tym samym nie złamała „konsensusu” Unii Europejskiej. Z drugiej strony, Polska uważa, że ​​chociaż UE powinna utrzymać porozumienie, to jednak ratowanie go za wszelką cenę nie ma sensu.

Czaputowicz nie spodziewa się także żadnych formalnych decyzji ani deklaracji, poza komunikatem końcowym. Zgodnie z polityką MSZ, po raz kolejny mamy pokazać, że jesteśmy zwolennikami multilateralizmu.

 

Najważniejsze kraje UE chcą uniknąć nowej publicznej debaty z Waszyngtonem w sprawie porozumienia nuklearnego. Chociaż zasadniczo zgadzają się, że irańskie zachowania regionalne powinno się zmienić, nie akceptują konfrontacyjnego podejścia USA, obawiając się, że wpłynie ono na pogłębienie niestabilności regionalnej. Berlin czy Paryż ucieszyłyby się z jak najniższej rangi konferencji warszawskiej i przyjęcia niepolaryzującego stanowiska końcowego.

 

Odwrócić uwagę społeczności międzynarodowej od agresywnego postępowania Izraela

Z punktu widzenia rządu Izraela, najważniejsze jest, by społeczność międzynarodowa zaprzestała atakowania Izraela na forum ONZ za agresywne działania wobec Palestyńczyków. Osiem miesięcy po tym, jak administracja Trumpa wycofała się z Rady Praw Człowieka ONZ, organ w Genewie zamierza poświęcić polityce Izraela miesięczną sesję, podczas której ma być przyjętych kolejnych kilka rezolucji antyizraelskich i będzie omawiany raport ze śledztwa w sprawie przemocy w Gazie z maja ubiegłego roku. Tel Awiwowi zarzuca się dokonanie zbrodni przeciw ludzkości.

 

Regularna sesja wiosenna, która rozpocznie się 25 lutego i potrwa do 22 marca, rozpatrzy sprawozdanie końcowe ze śledztwa w tej sprawie. W ciągu ostatnich 13 lat, Rada Praw Człowieka poświęciła nadużyciom Izraela aż osiem z 28 sesji.

 

Izrael chce zmienić nastawienie społeczności międzynarodowej do swojej polityki i od 2018 r. prowadzi ofensywę dyplomatyczną, próbując bratać się z sunnitami. Premier Netanjahu udał się m.in. do Omanu i Czadu. Trwa wymiana kulturalna między Izraelem a ZEA. Liczba krajów, z którymi Tel Awiw nawiązał formalne stosunki, wzrosła ostatnio do 161.

 

Mimo, że izraelscy oficjele, podobnie jak irańscy, chętnie stosują agresywną retorykę, wielu Żydów jest zdania, że możliwe jest ułożenie pokojowych relacji z Iranem. Problemem jest jednak obecna elita i program islamskiej rewolucji.

 

Trwają więc zabiegi, by doprowadzić do zmiany władzy. Izraelscy stratedzy – chociaż niechętnie to przyznają – szanują irańskiego przeciwnika. Budują jednak koalicję, która w razie konieczności podejmie także konfrontację zbrojną z Iranem.

 

Waszyngton, zdając sobie sprawę, że nie da się osiągnąć pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie bez poprawy relacji z Teheranem, zmierza do choćby częściowej rewizji porozumienia z Iranem, by jeszcze bardziej opóźnić możliwość pozyskania przez Teheran bardziej zaawansowanej broni.

 

Liczni analitycy z całego świata obawiają się jednak, że ostatecznie może dojść do zbrojnej konfrontacji między Teheranem i Waszyngtonem lub jednym z jego sojuszników. Taka konfrontacja została uznana za najwyższy priorytet w corocznym badaniu prewencyjnym Priority Survey Center for Preventive Action w 2019 r.

 

Amerykańska Rada Bezpieczeństwa Narodowego podobno przejrzała wojskowe opcje uderzenia na Iran. W Kairze sekretarz stanu Mike Pompeo wyartykułował cel administracji Trumpa: zapobiegania i cofania wpływów Iranu.

 

Co zrobić, by zmienić reżim irański – główne strapienie Tel Awiwu i Waszyngtonu

Obecne działania koncentrują się na wywieraniu maksymalnej presji na Teheran, by doprowadzić ten kraj do stołu negocjacyjnego. Z drugiej strony podejmowane są akcje, zmierzające do wywołania rebelii przeciwko rządom przywódców religijnych.

 

W samym Izraelu także panuje przekonanie, że lepszym rozwiązaniem byłaby zmiana reżimu irańskiego.

 

Od swojego powstania w 1948 r. izraelska strategia polegała na próbie znalezienia pęknięć wśród potencjalnych wrogów w regionie. W początkach istnienia państwa, przybierało to formę „doktryny peryferyjnej”. Premier David Ben Gurion próbował zawiązać przymierze z krajami niearabskimi (ale w większości muzułmańskimi) na Bliskim Wschodzie jako przeciwwagą dla wrogich krajów arabskich.

 

Najważniejszym z tych niearabskich partnerów była wówczas Turcja i przedrewolucyjny Iran – oba kraje prozachodnio zorientowane, które miały własne powody, by czuć się odizolowanymi na Bliskim Wschodzie.

 

Współpraca izraelsko-irańska znalazła odzwierciedlenie w oficjalnych stosunkach. Izrael miał dwóch kolejnych ambasadorów w Teheranie. Kwitł handel ropą naftową. Tel Awiw wyznawał zasadę: wróg mojego wroga może być moim przyjacielem, a zarówno Iran, jak i Izrael mieli wspólnych arabskich wrogów.

 

Rewolucja radykalnie zmieniła te relacje. Nie tylko zostały odcięte więzy, ale Izrael został zdegradowany przez ajatollaha Chomeiniego do statusu „małego szatana” („wielki szatan” to USA). Iran – jak to podkreślają izraelscy analitycy – na pozór stał się bardziej palestyński niż Palestyńczycy. Sprzeciwił się wszelkim negocjacjom pokojowym Izraela z krajami arabskimi, w tym porozumieniu z Oslo z 1993 r. Sprzyjał tworzeniu libańskiego Hezbollahu, najbardziej groźnego przeciwnika partyzanckiego Izraela w ostatnich latach. Wspierał sunnickie bojówki palestyńskie, w szczególności Islamski Dżihad (PIJ), a czasami także Hamas.

 

Podejście Izraela do Irańskiej Republiki Islamskiej zmieniało się w czasie. Mimo wrogiej irańskiej retoryki, Izrael z początku nie postrzegał Teheranu jako nieprzejednanego wroga. Przez większą część pierwszej dekady Islamskiej Republiki prowadzono brutalną wojnę z innym zaprzysięgłym wrogiem Izraela – Irakiem rządzonym przez Saddama Husajna. Izrael był kluczowym graczem w sprawie skandalu Iran-Contras, mając nadzieję, że przekona niektórych irańskich oficjeli do zmiany nastawienia wobec Żydów. W latach 90., gdy Hezbollah przybrał na sile i pojawiły się pierwsze oznaki irańskiego programu nuklearnego, Izraelczycy stali się coraz bardziej zaniepokojeni i coraz bardziej aktywni w swoich dyplomatycznych wysiłkach oraz tajnych operacjach przeciwko Iranowi.

 

Dziś Izrael dąży do odwrócenia sojuszy, bratając się z państwami arabskimi przeciwko Teheranowi, a głównym celem budowanej szerokiej koalicji – jak sami podkreślają – jest „zmiana reżimu w Iranie”. Czas dogodny, bo następuje zmiana pokoleniowa w irańskim państwie.

 

 

Agnieszka Stelmach

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram