22 grudnia 2015

Bliski Wschód. Tutaj wszystko się zaczęło

(Heinrich Bünting [Public domain], via Wikimedia Commons)

Chociaż pierwszym geograficznym skojarzeniem z chrześcijaństwem jest Rzym, to jednak kolebka naszej wiary leży gdzie indziej. Chrześcijaństwo zrodziło się i w pierwszych wiekach swego istnienia dynamicznie rozwijało się na Bliskim Wschodzie, w Azji Mniejszej i Afryce Północnej.

Wyniki badań archeologicznych nie pozostawiają złudzeń. W pierwszych dziesięcioleciach po Chrystusie chrześcijaństwo kwitło nawet w krajach takich, jak Arabia, dzisiejsze centrum radykalnego, wahabickiego wydania islamu, w kraju gdzie za posiadanie Pisma Świętego można mieć poważne kłopoty. W śródziemnomorskim kręgu kulturowym oraz na wschód od niego nie było miejsca, gdzie nie stanęłaby stopa misjonarzy, dzięki którym wiara dynamicznie rozprzestrzeniała się po całym ówczesnym świecie, z czasem docierając nawet do Dalekiego Wschodu.

Ziemia po której stąpał Pan Jezus i na której nauczali i męczeńsko ginęli Jego apostołowie, w naturalny sposób stała się miejscem funkcjonowania pierwszych gmin chrześcijańskich. Kościół rozwijał się tam dynamicznie dzięki głębokiej wierze, wymagającej bardzo często największego poświęcenia – oddania za nią życia.

Wesprzyj nas już teraz!

Dzisiejsza Turcja, Liban, Izrael, Palestyna, Cypr i Grecja były obszarem pierwszej wielkiej akcji misyjnej, podjętej przez świętego Pawła z Tarsu. O sile Kościoła w pierwszych wiekach na terenach zajmowanych dzisiaj przez mahometan świadczy lokalizacja pięciu kanonicznych patriarchatów. Oprócz Piotrowego Rzymu mieściły się one w Konstantynopolu (dziś turecki Stambuł), w Aleksandrii (Egipt), w Antiochii (Turcja, przy granicy z Syrią) oraz w Jerozolimie (okupowanej dziś przez Izrael).

Skalę wagi Bliskiego Wschodu i Afryki dla rozwoju chrześcijaństwa pokazują postaci doktorów i ojców Kościoła, świętych. Z tego kręgu geograficznego pochodzili: św. Augustyn z Hippony (dziś Annaba w Algierii), św. Cyprian z Kartaginy (Tunezja), św. Anastazy (Egipt), Święty Efrem (Syria), św. Bazyli (Cezarea Kapadocka, centralna Turcja), św. Cyryl Jerozolimski (Izrael), św. Grzegorz z Nazjanzu (Kapadocja, Turcja), św. Jan Chryzostom (Antiochia, Turcja), św. Cyryl Aleksandryjski (Egipt), św. Jan z Damaszku (Syria) i wielu innych.

Tragiczna wojna domowa w Syrii i skuteczna ofensywa islamskich bojówkarzy przynosiła i przynosi nam liczne doniesienia o zajmowaniu przez dżihadystów miast i wiosek, gdzie nieprzerwanie od dwóch tysięcy lat żyją wyznawcy Chrystusa. Kiedyś, przed ekspansją agresywnego mahometanizmu w początkach wieków średnich, takich miejsc było nie tylko więcej. Były one na Bliskim Wschodzie regułą.

W ciągu kilkuset lat istnienia chrześcijaństwa wiara dotarła nawet do odległych Chin, tak że wielu przedstawicieli mongolskich elit przed przyjęciem islamu wierzyło, co prawda w heretyckiej odmianie nestoriańskiej, ale jednak, w Pana Jezusa.

Niestety wspaniałe dziedzictwo ewangelizacji na wschodzie zostało zaprzepaszczone nie tylko w odległych częściach Azji. Osłabione walkami z Persją Cesarstwo Bizantyjskie w VII wieku błyskawicznie utraciło na rzecz muzułmańskiego Kalifatu Egipt, Palestynę, Syrię i część dzisiejszej Turcji. Dla Kościoła na tych terenach rozpoczął się nowy etap – czas wymuszonej koegzystencji z władzą niechrześcijańską. Z biegiem lat dochodzić zaczęło do licznych konwersji, w konsekwencji których żyjące tam narody w dużej mierze nie wyznają dziś Chrystusa. Jednak mimo ekonomicznej presji nie wszyscy zamieszkujący te ziemie przeszli na islam.

Gdy Europa po pierwszym muzułmańskim natarciu okrzepła i zebrała siły, było jeszcze o co walczyć – o swoje ziemie i pozostawionych tam braci w wierze. W celu odbicia z rąk niewiernych Ziemi Świętej zrodził się na Starym Kontynencie wspaniały ruch krucjatowy, który, wbrew lewicowej propagandzie, nie był efektem żądzy grabieży czy imperializmu politycznego. Chodziło w nim przede wszystkim o umożliwienie swobodnego pielgrzymowania do Jerozolimy, o ratowanie chrześcijan na Wschodzie, o wyzwolenie ich spod panowania coraz mniej pobłażliwych islamskich władców i o zbawienie dusz pokoleń mieszkańców tamtych ziem, odchodzących z czasem od Kościoła.

Sukces wypraw krzyżowych był niewątpliwy. Zepchnięto muzułmańskich władców do defensywy i zakończono dominację islamu na akwenach Morza Śródziemnego. Niestety, zbyt mała skala tryumfu nie pozwoliła na wyzwolenie wszystkich ziem zamieszkałych przez chrześcijan, a europejskie państwa w Outremer nie przetrwały próby czasu.

Sytuacja chrześcijan w bliskowschodniej kolebce wiary zmieniała się na przestrzeni dziejów wraz ze wzrostem i upadkiem siły państw muzułmańskich, w tym Turcji. W XIX wieku Rosja wypowiedziała nawet Imperium Osmańskiemu wojnę, gdy ta nie zgodziła się, by car miał prawo do ingerencji w obronie chrześcijan żyjących pod władzą sułtana. Niestety dzisiaj to Europa jest w politycznej i przede wszystkim ideowej defensywie, a Turcja odzyskuje siły witalne. Idzie za tym pogorszenie położenia wyznawców Chrystusa na Bliskim Wschodzie, które i tak od wieków nie było dobre.

Nieco ponad 10 lat temu, zanim „demokratyczne” bomby spadły na Irak, żyło tam prawie 1,5 miliona chrześcijan. Niektórzy z nich zajmowali nawet wysokie stanowiska państwowe i nikomu nie działa się krzywda. Dzisiaj, w wyniku długotrwałej destabilizacji, aktywności radykalnych grup muzułmańskich i działania dżihadystów z Państwa Islamskiego, nad Eufratem i Tygrysem żyje zaledwie nieco ponad 100 tysięcy chrześcijan.

Współcześnie chrześcijaństwo na Bliskim Wschodzie pada ofiarą islamistów. Istnieje poważnie zagrożenie, że pierwszy raz w dziejach region ten może zostać całkowicie „oczyszczony” z wyznawców Chrystusa. Fatalna sytuacja wiernych w krajach muzułmańskich nie jest nowością, jednak nigdy Europa nie były tak obojętna na los braci w wierze. Współcześnie zlaicyzowany kontynent interesuje się własnym brzuchem, a w wolnych chwilach prawami zwierząt, ochroną klimatu i ewentualnie losem gnębionych – a jakże – na Bliskim Wschodzie… homoseksualistów. Wszystko to dzieje się w momencie, gdy tysiące ludzi jest wyrzucanych z własnych domów, mordowanych lub gwałconych – wyłącznie za to, że uznają boskość Chrystusa, wyznawaną na tych ziemiach nieprzerwanie od dwóch tysięcy lat.

 

Michał Wałach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie