7 sierpnia 2014

Blask chwały Boga

(Enguerrand Quarton [Public domain or Public domain], via Wikimedia Commons)

Żyjemy w czasach zdetronizowanego piękna. Jego miejsce zajęły tak odmienne kategorie, jak użyteczność, moda, styl, poprawność, komfort, przyjemność, wartość estetyczna, a nawet brzydota. Tymczasem życie ludzkie i wiara winny być przepojone pięknem, bo jak uczy papież Benedykt XVI, prawdziwym pięknem jest miłość Boga. Piękno tak ujęte nie daje się zamknąć w sferze estetyki. Jest atrybutem samego Boga i Jego epifanią (objawieniem) w świecie, o czym przypomina harmonia kosmosu oraz te z wytworów człowieka, które powstały z zespolenia serca i rozumu otwartego na prawdę.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Pierwotnym wymiarem piękna nie jest stworzony świat, człowiek czy jego dzieła. Są to bowiem jedynie „odbicia” doskonałego piękna samego Boga – źródła piękna we wszystkich stworzonych bytach. Matematyka wszechświata – czytamy w Duchu liturgiinie istnieje po prostu sama z siebie i nie może zostać wyjaśniona za pomocą hipotezy boskości ciał niebieskich. Posiada ona głębszą zasadę, stwórczego Ducha; wynika z Logosu, który zawiera w sobie niejako pierwowzory porządku świata, który te pierwowzory przez Ducha włącza w materię. Stąd też z perspektywy Jego stwórczej funkcji określano Logos mianem ars Dei, sztuki Boga (ars = techne!). Sam Logos jest wielkim Artystą, w którym pierwotnie zawarte są wszystkie dzieła sztuki – piękno wszechświata.

 

Jeśli człowiek spoglądając na świat, doświadcza zachwytu nad jego niezwykłością, to winien to czynić także szeroko otwartymi oczyma swej wiary. Piękno istniejącego świata nie jest nieme. W przekonaniu Benedykta XVI harmonia kosmosu nie milczy wobec człowieka – jest jak księga, którą trzeba umieć właściwie czytać. Stworzone dzieło odsyła do swojego autora, który w tym przypadku jest nie tylko pierwszym, ale i najdoskonalszym Artystą, a jego Sztuka ma w sobie pełnię piękna. Fakt ten nie czyni piękna świata czy ludzkich wytworów zbytecznymi. Ukazuje natomiast, że są one ograniczone i w jakimś sensie niezrozumiałe w oderwaniu od piękna samego Boga, który stwarzając świat wybrał go na miejsce i sposób ujawniania swojej miłości. I dlatego stwórczy Logos nie jest jedynie logosem w sensie technicznym, (…) lecz logosem w szerokim pojęciu, logosem, który jest miłością i jako taki wyraża się w pięknie i dobru.

 

Obecność Boskiego Logosu w świecie nie wyczerpuje się w dziele stworzenia. Oto bowiem Bóg poprzez swoje wcielenie realnie wkroczył w stworzony przez siebie świat, stając się dostępny naszym zmysłom. Stąd już nie tylko stworzony świat poprzez swoje piękno objawia Boga, ale i sam Bóg objawia swoje piękno w stworzonym świecie. I jak zaznacza papież, owo piękno wcielonego Słowa – Jezusa Chrystusa wykracza daleko poza kategorie estetyczne: Piękno nie jest prostą harmonią formy; „najpiękniejszy z synów ludzkich” (Ps 45 [44], 3) jest równocześnie w tajemniczy sposób Tym, który „nie miał wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć” (Iz 53, 2). Dlatego też podkreśla, że odnoszenie się do atrybutu piękna nie jest jedynie estetyzmem, ale jest sposobem docierania do nas prawdy o miłości Boga w Chrystusie poprzez piękno. To piękno jest dla człowieka źródłem fascynacji i zachwytu odrywając od nas samych i pociągając ku naszemu prawdziwemu powołaniu: ku miłości. Tak więc, obok piękna stworzenia wyrażającym się w harmonii kosmosu dzięki wierze stajemy się świadkami epifanii piękna dokonującej się w Jezusie Chrystusie. Piękno Chrystusa promienieje w Jego chwale, gdy pokonuje śmierć przez swoje zmartwychwstanie. Tu blask chwały Bożej przekracza wszelkie istniejące w świecie piękno. Prawdziwym pięknem jest miłość Boga, która definitywnie objawiła się nam w tajemnicy paschalnej. W stosunku do tej miłości człowiek nie może pozostać obojętny. Jej piękno pociąga go i skłania do odwzajemnienia.

 

Piękno chrześcijańskiej sztuki

 

Bóg jako Stwórczy Logos i piękno stworzonego świata stanowią dla człowieka trwały punkt odniesienia w podejmowanych przez niego wysiłkach na drodze ku doskonałości. Papież nie ma wątpliwości, że każda prawdziwie ludzka sztuka jest zbliżaniem się do tego jednego „Artysty”, do Chrystusa, do stwórczego Ducha. Oczywiście, może istnieć sztuka, która do Boga nie zbliża, a nawet od niego oddala – jest to pokusa dla wielu artystów odrzucających Boga w imię nieograniczonej wolności czy kreatywności – ale wyparcie się zależności stworzenia od Stworzyciela nie umniejsza doskonałości Boga, pozbawia natomiast wytwory człowieka należnej im doskonałości. Czysto subiektywna „kreatywność” nigdy nie mogłaby osiągnąć owego napięcia, które istnieje pomiędzy kosmosem a jego posłaniem o pięknie. Przyjęcie miary kosmosu oznacza zatem nie tyle ograniczenie wolności, ile poszerzenie jego horyzontu (Duch liturgii).

 

Dopiero w świetle rzeczywistości ludzki wysiłek, także twórczy, może nabrać właściwego sensu i blasku, gdyż człowiek, poprzez afirmację stworzonego świata, zbliżając się do piękna, zbliża się do Boga. Artysta nie musi więc być w swoim wysiłku samotny. Przy wszystkich swych ograniczeniach może uczestniczyć w doskonałym dziele Boga, ale pozwala też Bogu być obecnym w tworzeniu ludzkiego piękna. Czy w kontekście relacji istniejącej między Bogiem, który jest Pięknem, a pięknem stworzonego kosmosu, może nas zaskakiwać fakt, że świat odrzucający Boga, odrzuca też piękno jako miarę ludzkich wytworów? Benedykt XVI jest jednak przekonany, że umysł, który w jakiś sposób chciałby się wyprzeć piękna, byłby umysłem połowicznym, zaślepionym. A to dlatego, że prawdziwa sztuka, która nie jest ślepa na rzeczywistość, opiera się na prawdzie i dobru. Myślę – stwierdza papież – że wielka muzyka, która narodziła się w Kościele, pozwala usłyszeć i pojąć prawdę naszej wiary: od chorału gregoriańskiego, przez muzykę katedr, aż do Palestriny i jego epoki, aż do Bacha, a potem Mozarta i Brucknera, i tak dalej… Słuchając (…) tego, niespodziewanie odkrywamy: tak, to jest prawda! Gdzie powstają tego rodzaju dzieła, tam jest Prawda. Bez intuicji, która odkrywa prawdziwe twórcze centrum świata, nie może być takiego piękna.

 

Poprzez uzgodnienie z matematyką kosmosu człowiek nie tylko w jakiś sposób doświadcza piękna samego Boga, od którego świat pochodzi, ale również sam staje się zdolny do tworzenia takich dzieł, które kierują jego myśl ku Bogu i stają się sposobem objawienia piękna Boga w świecie. Wychodząc od piękna katedry, możemy w sposób widzialny głosić Boga, Chrystusa i wszystkie Jego tajemnice: tu nabrały one kształtu i na nas „spoglądają”. Wszystkie wielkie dzieła sztuki, katedry – gotyckie katedry, jak też wspaniałe kościoły barokowe – wszystkie one są świetlanym znakiem Boga, a tym samym rzeczywiście objawieniem, epifanią Boga. A w chrześcijaństwie chodzi właśnie o tę epifanię, o to, że Bóg ukryty stał się Epifanią: ukazuje się i jawi w pełnym blasku.

 

Zdaniem papieża, uzgodnienie człowieka z porządkiem rzeczywistości nie polega na oddaniu swojej osoby czy zdolności irracjonalnym siłom bądź natchnieniom, jak to miało miejsce w starożytnej sztuce pogańskiej i jest modne w kulturze współczesnej. Nie chodzi ani o duchową egzaltację, ani o poszukiwanie emocjonalnych poruszeń, lecz o zintegrowanie całego człowieczeństwa w dziele tworzenia, a więc zespolenie racjonalności ze zmysłowością oraz porządku wiary z rozumem. Sztuka chrześcijańska jest sztuką racjonalną, ale jest ona wyrazem rozumu poszerzonego, w którym spotykają się serce i rozum. I to jest ważne. To, myślę – stwierdza Benedykt XVI – jest w jakiś sposób dowodem prawdziwości chrześcijaństwa: fakt, że spotykają się serce i rozum, piękno i prawda. I im bardziej my sami będziemy potrafili żyć w pięknie prawdy, tym bardziej wiara będzie mogła znowu być twórcza również w naszych czasach i wyrazić się w przekonujących formach artystycznych.

 

Piękno prawdy pobudza więc wiarę czyniąc ją twórczą, ale z kolei wiara skłania człowieka do poznawania prawdy, czynienia dobra czy tworzenia dzieł sztuki służących kontemplacji i duchowemu wzrostowi. W dziejach chrześcijaństwa takiej twórczości nie brakuje, o czym przypomina refleksja papieża wyrażona we Wprowadzeniu do Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego: Artyści wszystkich czasów ofiarowali kontemplacji i zamyśleniu wiernych doniosłe fakty odnoszące się do misterium zbawienia, przedstawiając je w bogactwie kolorów i w doskonałości piękna. Jest to znak, że dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek, w cywilizacji obrazu, obraz sakralny może wyrażać dużo więcej niż samo słowo. Jego dynamika komunikacji i przekaz orędzia ewangelicznego są nad wyraz skuteczne. Trudno przy tym zaprzeczyć, że nasza epoka naznaczona jest nie tylko odejściem sztuki od wiary, ale nawet wrogością względem niej.

 

Piękno liturgii

 

Bóg jako Absolutne Piękno i Źródło wszelkiego piękna odnajdywanego w świecie natury i tworzonego przez człowieka jest w swojej istocie dla człowieka bezpośrednio niedostępny. Stąd sztuka – o ile jest odpowiednio oczyszczona i uformowana – zmierzając do piękna może wznosić człowieka ku Bogu i na ludzki sposób odsłaniać Jego miłość. Nie jest to jednak platońskie kopiowanie idei. Obraz Chrystusa i obrazy świętych nie są fotografiami. Ich istota polega na wyprowadzaniu poza to, co daje się stwierdzić w sposób czysto materialny; polega na obudzeniu wewnętrznych, duchowych zmysłów i nauczeniu nowego spojrzenia, które w widzialnym dostrzega niewidzialne (Duch liturgii). Sztuka sakralna w swoim ukonkretnieniu służyć ma kontemplacji intencjonalnie nakierowanej na Boga. Obrazy z Kaplicy Sykstyńskiej przedstawiające wielkie dzieła Boga nie pretendują do odwzorowania realnej sytuacji i nie tego winien szukać w nich człowiek próbujący zgłębić je na sposób religijny. Artysta, posługując się właściwymi dla jego sztuki tworzywami i narzędziami, na sposób ludzki stara się ukazać to, co należy do tajemnicy wiary. Piękno to służyć jednak może kontemplacji tego, co realne, ale niewidzialne i skryte za zasłoną wiary.

 

W perspektywie liturgii podkreślić należy, że nie wszystko, co współcześnie zalicza się do sztuki, właściwie współgra z wiarą i dobrze tej wierze służy. Rock (…) jest wyrazem elementarnych namiętności, przybierających na festiwalach charakter kultyczny; jest on antykultem wobec kultu chrześcijańskiego. Jeśli tak jest rzeczywiście, to trzeba sprawę stawiać jasno: antykult nie może być pogodzony z kultem, trzeba jedno z nich wybrać. W rezultacie artyści muszą uznać, że nie wszystko, co tworzą – choćby z dobrą intencją – właściwie wierze człowieka służy. Była więc i jest muzyka, która doprowadza człowieka do pełni; muzyka, która nie odrzucała zmysłów, lecz włączała je w jedność stworzenia, jakim jest człowiek. Wywyższała ona ducha właśnie przez to, że prowadziła go do zaślubin ze zmysłami, i wywyższała zmysły, jednocząc je z duchem. Ale też była i jest muzyka innego rodzaju. Zamiast wywyższania zmysłów poprzez złączenie ich z duchem, skierowana jest przede wszystkim na ich pobudzanie. Wciągała ona człowieka w odurzenie zmysłów, deptała racjonalność, a ducha czyniła niewolnikiem zmysłów. Wszystko dlatego, że nastawiona jest na wyrażanie elementarnych namiętności.

 

Istnieje wyraźna granica między muzyką pogańską a muzyką chrześcijańską. O ile ta pierwsza ma na celu wywoływanie ekstazy zmysłów poprzez posługiwanie się rytmem i melodią, muzyka chrześcijańska musi być wewnętrznie oczyszczona i przemieniona. Miarą tej przemiany jest śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Nie każdy rodzaj sztuki w ogóle koresponduje z tym misterium. Ekspresja uczuć poprzez taniec w przekonaniu papieża nie da się pogodzić z liturgią. Obecny w nim zmysłowy zwrot stanowi nie tyle pomoc, co przeszkodę w kontemplacji. Inaczej ustawia kierunki ontyczne we wszechświecie. Inaczej, bo właśnie na sposób zmysłowy moduluje życie ludzkie. Tymczasem liturgia wymaga od człowieka piękna na miarę tego, czym sama jest. Piękno liturgii – stwierdza papież – jest częścią tej tajemnicy; ona jest najwyższym wyrazem chwały Bożej i stanowi, w pewnym sensie, otwarcie się Nieba ku ziemi. Pamiątka odkupieńczej ofiary niesie w sobie ślady tego piękna Jezusa, o którym Piotr, Jakub i Jan dali świadectwo, gdy Mistrz, w drodze do Jerozolimy, przemienił się wobec nich (por. Mk 9, 2). Piękno nie jest więc jedynie czynnikiem dekoracyjnym liturgii; ono jest jej elementem konstytutywnym, gdyż jest atrybutem samego Boga i Jego Objawienia.

 

Benedykt XVI podkreśla, że sztuka w swych różnorakich formach uwzniośla dusze i ukierunkowuje na budowanie społeczeństwa otwartego na ideał ducha. Ale nie dotyczy to każdego rodzaju sztuki. Trzeba więc ciągle pytać, ku czemu nasze życie duchowe kieruje konkretne dzieło? Nie brakuje dziś wytworów człowieka oszpeconych przez brzydotę, nakierowanych na jego umniejszenie i upodlenie, zawężających horyzont jego życia, depczących prawdę i dobro.

 

Tworzenie sztuki, a właściwie całej kultury w kontekście tego, co pisze i mówi papież, musi jawić się jako wyzwanie najwyższej próby. Z pewnością nie jest łatwo mu sprostać, a wielu artystów również tego nie chce. Ale wyzwanie to nie przestaje być wciąż aktualne. Wiara wciąż jest otwarta na sztukę, więc ostateczny rozwód piękna i świętości wcale nie jest przesądzony. My – stwierdza papież – walczymy o poszerzenie granic rozumu, a zatem o rozum, który właśnie jest również otwarciem na piękno i nie może go pomijać jako czegoś całkiem innego i irracjonalnego. Człowiek nieokaleczony przez ideologie, nieotępiony przez media, jest wrażliwy na piękno i pięknem tym potrafi się zachwycić. Dostrzegając je w miłości Boga, w kosmosie oraz w wielkich dziełach ludzkiego ducha, pragnie, by było ono obecne także w jego codzienności. Prawdziwa sztuka (…) podobnie jak modlitwa, nie odrywa nas od codzienności, co więcej, odsyła nas do niej, aby użyźniona wydała owoce dobra i pokoju. Piękno jest kształtem ludzkiego życia i wiary nakierowanej na Boga.

 

 

Piotr S. Mazur

Artykuł ukazał się w 10. numerze magazynu „Polonia Christiana”

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 94 963 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram