18 sierpnia 2014

Bł. Sancja Janina Szymkowiak

Ona zawsze była „inna”, „święte dziecko” – jak mówiła o niej przełożona prowincjalna Matka Bernarda. „Świętą Sancją” nazywali ją jeńcy, żegnając ją ze łzami w oczach i w dowód wdzięczności za wszystko, co dla nich uczyniła, z szacunkiem całując jej martwe dłonie – mówią dla portalu PCh24.pl siostry serafitki z klasztoru w Rzeszowie.

 

Jakie informacje zachowały się o rodzinie, w której urodziła się bł. Sancja Janina Szymkowiak?

Wesprzyj nas już teraz!


Janina Szymkowiak urodziła się w Możdżanowie, położonym na pograniczu Śląska i Wielkopolski. Była piątym i najmłodszym dzieckiem oraz jedyną córką Augustyna Szymkowiaka i Marianny z domu Duchalskiej. Rodzice Janiny pochodzili z Krzywinia w poznańskim i wywodzili się z rodzin rzemieślniczych.

W 1909 roku Augustyn otrzymał stanowisko nadleśniczego i dyrektora majątku Kazimierza Lipskiego w Możdżanowie, gdzie wraz z całą rodziną zamieszkał w domu nadleśnictwa. W tym właśnie domu przyszła na świat w 1910 roku najmłodsza i jedyna córka Szymkowiaków.

Wszystkie dzieci zdobyły nie tylko średnie, ale nawet wyższe wykształcenie, a dwoje spośród nich Bóg wybrał sobie w sposób szczególny: Eryk został kapłanem, a Janina obrała życie zakonne i umarła w opinii świętości. Marianna dbała o dobro swych dzieci i wychowywała je wszechstronnie. Nie mając innej możliwości dzieci chodziły do niemieckiej szkoły, ale matka w domu uzupełniała to wykształcenie ucząc je czytania i pisania, języka polskiego, historii i literatury.

Wychowanie religijne w rodzinie Szymkowiaków szło w parze z wychowaniem patriotycznym, mieszkali bowiem na terenach zaboru pruskiego, gdzie trwała ustawiczna walka zaborcy z katolicyzmem i polskością. W dwóch sąsiadujących z Możdżanowem wioskach było zaledwie osiem polskich i katolickich rodzin, resztę stanowili obywatele niemieccy wyznania ewangelickiego.

 

Podczas studiów filologicznych w Poznaniu dzisiejsza patronka zaangażowała się w sodalicję mariańską. Na czym polegała jej działalność w tym stowarzyszeniu?


Na terenie uczelni znajdowało się wiele organizacji mających na celu wyrobienie wartości duchowych w młodych sercach. Największą popularnością cieszyła się w tym czasie Sodalicja Mariańska. Należała do niej większość koleżanek Janiny, a ona sama werbowała do tej organizacji inne studentki, brała czynny udział w zebraniach, nabożeństwach, rekolekcjach, pożyczała książki religijne. Umiała apostołować dyskretnie i skutecznie, siejąc wokół promyki dobra.

W Sodalicji Mariańskiej Janina należała do sekcji eucharystycznej i charytatywnej – w obu była niezwykle czynna, o czym wspomina Irena Główkowa: Na kartce z Komunią św. wynagradzającą było zawsze jej nazwisko. Gdy kogoś brakowało i było wolne miejsce zawsze wpisywała swoje nazwisko. Corocznie organizowane rekolekcje zamknięte dla młodzieży były dla Janiny czasem szczególnie intensywnie przeżywanym.

W ramach sekcji charytatywnej oddawała się Janina pracy społecznej w najbardziej zaniedbanej dzielnicy Poznania, tzw. Wesołym Miasteczku, gdzie w prymitywnych barakach wegetowały biedne i zaniedbane rodziny. W jednym z baraków mieściła się świetlica dla dzieci, w którym studentki z Sodalicji pomagały w nauce. Na święta przygotowywały dla nich małe upominki,odwiedzały i wspierały pomocą. Janina lubiła chodzić do tych biednych. Mieszkańcy tej dzielnicy, zdeprawowani nędzą, stanowili trudny element, toteż praca w Wesołym Miasteczku wymagała heroizmu, urastała do wielkiego czynu, gdy weźmie się pod uwagę naturalne zamiłowanie Janiny do czystości oraz fakt, że pochodząc z rodziny dobrze sytuowanej, nie była przyzwyczajona ani do takich warunków, ani do tego rodzaju pracy.

 

Drogę do stanu konsekrowanego Janina Szymkowiak miała bardzo trudną…


Mimo swej religijności rodzice Janiny nie rozumieli jej powołania zakonnego, co częściowo może tłumaczyć brak jawnego życia zakonnego w zaborze pruskim, gdzie zakony uległy kasacie. Zrozumiałym jest również to, że matka na stare lata chce zostać przy córce, stąd właśnie ona stawia najdłużej opór co do życia zakonnego Janiny.

Co Janina brała pod uwagę wstępując do klasztoru we Francji, a nie w Polsce – nie wiemy. Możemy się tylko domyślać, że upewniwszy się co do swego powołania przez pobyt w Zgromadzeniu Sióstr Oblatek, które zaprosiły ją do Francji, mogła uznać za korzystne dla siebie, że z dala od rodziny nikt jej nie może przeszkodzić w tym, czego od dawna pragnęła – we wstąpieniu do klasztoru. Zbyt dobrze zdawała sobie sprawę z trudności, jakie stały na drodze realizacji powołania zakonnego w ojczystym kraju: w polskich zakonach wymagano wówczas od kandydatek posagu, dlatego wiele ubogich dziewcząt musiało wyjeżdżać za granicę, by tam mogły być przyjęte choćby do drugiego chóru. Janina wiedziała, że jeśli nie otrzyma od rodziców zgody na wstąpienie do klasztoru, nie otrzyma również koniecznego posagu.

Przebywając w Montlucon Janina poznała lepiej życie zakonne i doszła do wniosku, że tam jest jej miejsce. Zamiast wracać do kraju i kończyć studia, jak uczyniła koleżanka, z którą wyjechała, w październiku 1934 roku Janina rozpoczęła postulat w Zgromadzeniu Sióstr Oblatek.

Cała rodzina chciała koniecznie sprowadzić Janinę do kraju. Sprawę wziął w ręce Zbigniew, brat Janiny, pracujący jako sędzia. W imieniu rodziny napisał list do przełożonej generalnej Sióstr Oblatek we Francji ze stanowczym żądaniem, by Janina wróciła do kraju grożąc, że w przeciwnym wypadku on sam spowoduje jej powrót. Władze zakonne nie chcąc narazić się na kłopoty pod jakimś pozorem wysłały Janinę do kraju 1 czerwca 1935 roku, a po krótkim pobycie w Częstochowie w domu tegoż Zgromadzenia zawiadomiły, że do nowicjatu nie może być przyjęta ze względu na słaby stan zdrowia. Tymczasem Janina czuła się dobrze i na nic nie narzekała, ani nie chorowała. Zdaje się, że sama nie wiedziała, dlaczego musiała wyjechać z Francji. Z Częstochowy Janina wróciła do rodziców mieszkających w tym czasie w Strzelcach.

 

Pogodziła się z tym?


Mimo pewnego rozczarowania i bólu z powodu przymusowego powrotu do kraju Janina była pogodna i opanowana. Liczyła na Boga i starała się w tym wszystkim widzieć Jego wolę.

 

A w jaki sposób trafiła do serafitek?


Wracając z Częstochowy do domu rodzinnego, po powrocie z Francji, odwiedziła w Poznaniu swą bliską koleżankę, Walerię Kaczmarską, która widząc jej wewnętrzną udrękę po nieudanej próbie życia zakonnego we Francji, zaprowadziła ją do domu prowincjalnego Sióstr Serafitek przy ul. św. Rocha i w ten sposób poznała nasze Zgromadzenie.

 

Jakie funkcje podejmowała w zgromadzeniu bł. Sancja Janina?


Po profesji s. Sancja została wysłana do pracy w ochronce parafialnej w Poznaniu – Naramowicach. Po roku pracy wróciła do Poznania, gdzie 27 lipca 1939 roku ponowiła profesję. Następnie rozpoczęła kurs pomocników aptekarskich, którego niestety nie ukończyła z powodu wybuchu II wojny światowej.

 

Jak toczyły się losy dzisiejszej patronki podczas okupacji niemieckiej?


Na okres wojny Nowicjat został zamknięty i nowicjuszki jak i juniorystki miały pozwolenie udania się do swoich rodzin. Siostra Sancja nie skorzystała z tego pozwolenia, pozostała w poznańskim klasztorze pracując wszędzie, gdziekolwiek była tego potrzeba: na furcie, jako pomoc kuchenna, przy sprzątaniu oraz jako tłumaczka jeńców wojennych, ponieważ znała obce języki. 6 lipca 1942 roku s. Sancja jako ciężko chora na gruźlicę gardła – wówczas nieuleczalną – złożyła śluby wieczyste na wypadek śmierci, która rzeczywiście nastąpiła 29 sierpnia 1942 r.

 

Czy mogłaby Siostra opowiedzieć jak wyglądały ostatnie chwile życia błogosławionej?


Bardzo cennym jest zeznanie naocznego świadka okoliczności jej śmierci, którym była jej przełożona s. Mirosława Nowacka: Byłam przy jej śmierci. Zawołała mnie i powiedziała, że chyba dziś umrze i dlatego prosi o Pana Jezusa. Dziś jest św. Jana, mojego patrona i nastąpi też moje ścięcie. Prośbę po pewnym czasie spełniłam. Udzieliłam Komunii św. – miałam na to specjalne upoważnienie. Był to czas wojny. Prośby nie mogłam od razu spełnić, gdyż w domu przebywali Niemcy; a kaplica była zakonspirowana. S. Sancja prosiła mnie wiele razy o Komunię św. „Pana Jezusa” wołała. Modliłyśmy się długo. Prosiła, aby mogła uczynić dla P. Jezusa jakąś ofiarę. Proponowała spowiedź publiczną, na co ja się nie zgodziłam. Prosiła, by mogła nie jeść i nie pić, mimo, że trawiła ją gorączka. Chciała to uczynić z miłości do Pana Jezusa. Prosiła, abym ja sama podsunęła jej jakąś ofiarę, ale ja zostawiłam to woli Bożej. Chciała również, abym zezwoliła, aby mogła umierać na podłodze, jak św. Franciszek. Była bardzo słaba więc i na to nie mogłam zezwolić. Ciągle pytała mnie czy długo jeszcze żyć będzie, jak gdyby nie mogła doczekać się tej chwili, kiedy zobaczy się z Panem Jezusem. Kiedy jej powiedziałam, że jeszcze pięć minut, to odpowiedziała: chociaż was wszystkich kocham, to bardziej chcę się połączyć z Panem Jezusem. Przed samym nadejściem agonii podniosła ręce i prosiła o przebaczenie i zapomnienie wszystkich swoich przewinień. Gdy ja ją prosiłam, żeby się za nami modliła, odpowiedziała, że mam jej polecać, a nie prosić: „umieram z miłości, a Miłość miłości nic odmówić nie może”.


W jakimś dziwnie podniosłym nastroju siostry modliły się przy zwłokach tej, którą uważały za jedną z najlepszych. Ona zawsze była jakaś „inna”, „święte dziecko” – jak mówiła o niej przełożona prowincjalna Matka Bernarda. „Świętą Sancją” nazywali ją jeńcy, żegnając ją ze łzami w oczach i w dowód wdzięczności za wszystko, co dla nich uczyniła, z szacunkiem całując jej martwe dłonie.

 

Jaki przebieg miał jej proces beatyfikacyjny?


Dwadzieścia lat po śmierci s. Sancji staraniem Zarządu Generalnego Sióstr Serafitek dokonano ekshumacji jej doczesnych szczątek. Od tego czasu kult siostry Sancji stał się bardziej widoczny. Stale na grobie pojawiały się świeże kwiaty, wielu modliło się przy nim, zwłaszcza podczas sesji egzaminacyjnych był odwiedzany licznie przez studentów. Z roku na rok rosła liczba łask otrzymywanych za wstawiennictwem pokornej Serafitki. Zaczęły do Zgromadzenia napływać podziękowania. Były to listy wdzięczności za uzdrowienia, szczęśliwie przebyte operacje, wyzwolenie z nałogu pijaństwa, uratowanie rodzin od rozbicia, uratowanie życia nienarodzonych, pojednanie z Bogiem w ostatnich dniach życia, uzyskanie paszportu na wyjazd za granicę i wiele innych.

Kolejnym krokiem Zarządu Generalnego Zgromadzenia Serafitek była prośba do arcybiskupa Antoniego Baraniaka w Poznaniu o wszczęcie procesu informacyjnego w sprawie beatyfikacji siostry Sancji Janiny Szymkowiak. 24 marca 1968 roku ks. arcybiskup Antoni Baraniak otworzył proces o pismach. Po dziewięciu latach zbierania materiałów i badań, 23 stycznia 1979 roku ks. arcybiskup Jerzy Stroba zakończył proces na szczeblu diecezjalnym.

5 lipca 1984 roku akta procesu zostały przekazane do Kongregacji Spraw Świętych Stolicy Apostolskiej. Dekret heroiczności jej cnót został promulgowany przez Ojca Świętego Jana Pawła II 18 grudnia 2000 roku. Wkrótce też cud za jej przyczyną dokonany, został zatwierdzony w Kongregacji Spraw Świętych.

21 marca 2002 roku dokonano powtórnej ekshumacji doczesnych szczątków Sługi Bożej siostry Sancji Szymkowiak. Ekshumacja była podyktowana spodziewaną beatyfikacją, aby można było przenieść jej relikwie do bocznego ołtarza w kościele św. Rocha w Poznaniu. Tego dnia po złożeniu przysięgi przez wyznaczone do tej czynności osoby, wydobyto trumienkę i po otwarciu jej lekarze sprawdzili stan kości, następnie je oczyszczono i złożono do nowej trumienki z drzewa cedrowego. Tymczasowo doczesne szczątki spoczęły w kaplicy klasztornej.

Natomiast uroczystości beatyfikacyjne odbyły się na krakowskich Błoniach 18 sierpnia 2002 r

 

Może Siostra przedstawić jeszcze krótko swoje Zgromadzenie?


Duchowość Zgromadzenia oparta jest na ideałach św. Franciszka z Asyżu, a główną Patronką jest Matka Boża Bolesna. Hasłem Sióstr Serafitek jest: „Wszystko dla Jezusa przez Bolejące Serce Maryi”.

Posługa wśród chorych i ubogich to szczególny dar Boga dla Zgromadzenia. Siostry podejmują pracę wśród dzieci specjalnej troski, włączają się w dzieło głoszenia Ewangelii poprzez pracę katechetyczną oraz wychowawczą w przedszkolach i świetlicach, włączają się również w pracę parafialną jako pielęgniarki środowiskowe, zakrystianki, organistki.

Zgromadzenie posiada placówki w Polsce, we Włoszech, Francji, Szwecji, Teksasie, na Ukrainie i Białorusi. Obecnie liczy 700 sióstr i rozwija się w trzech Prowincjach: Oświęcimskiej, Poznańskiej i Rzeszowskiej.

 

Bóg zapłać za rozmowę!


Rozmawiał Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie