26 września 2017

Biskup Schneider: Bóg pokazał nam obowiązek bronienia prawdy

(PCH TV)

Zasada braterskiej korekty wewnątrz Kościoła obowiązywała zawsze i była stosowana nawet wobec papieża, powinna więc też obowiązywać w naszych czasach. Niestety ktokolwiek dziś odważy się powiedzieć prawdę – nawet jeśli zrobi to z szacunkiem wobec pasterzy Kościoła – zostaje uznany za wroga jedności, tak jak stało się w przypadku św. Piotra, który powiedział: „Czy dlatego stałem się waszym wrogiem, że mówiłem wam prawdę?” – mówi bp Atanazy Schneider w rozmowie z OnePeterFive.com.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Maike Hickson (MH): Księże biskupie, podpisał ksiądz, razem z profesorem Josefem Seifertem (między innymi), Braterską Prośbę potwierdzającą tradycyjne nauki Kościoła o małżeństwie. Profesor Seifert został teraz zdjęty przez arcybiskupa Javiera Martineza Fernandeza ze stanowiska wykładowcy w Międzynarodowej Akademii Filozofii w Grenadzie w Hiszpanii – z wyraźnym odniesieniem do jego krytyki określonych stwierdzeń zawartych w Amoris Laetitia. Czy możemy zapytać księdza o reakcję na takie środki karne, uzasadniane argumentem, że profesor Seifert podważał jedność Kościoła katolickiego i wprowadzał w błąd wiernych?

 

Biskup Atanazy Schneider (BAS): Profesor Josef Seifert zadziałał prędko i niezwykle chwalebnie, formułując publicznie i z szacunkiem krytyczne pytania dotyczące niektórych wyraźnie niejednoznacznych stwierdzeń zawartych w dokumencie papieskim Amoris Laetitia, uważając, że stwierdzenia te prowadzą do moralnej i dyscyplinarnej anarchii w życiu Kościoła, anarchii, którą obserwują wszyscy. Nikt, kto kieruje się rozsądkiem i ma w sobie prawdziwą wiarę oraz uczciwość, nie może temu zaprzeczyć. Środki karne, które zastosowano wobec profesora Seiferta w imieniu osoby sprawującej urząd kościelny, są nie tylko niesprawiedliwe, ale stanowią całkowite odejście od prawdy, odrzucenie obiektywnej debaty i dialogu, podczas gdy w tym samym czasie głosi się, że kultura dialogu to najwyższy priorytet w życiu współczesnego Kościoła. Takie zachowanie duchownych wymierzone przeciwko prawdziwemu katolickiemu intelektualiście, jakim jest profesor Seifert, przypomina mi słowa, którymi św. Bazyli Wielki opisał analogiczną sytuację w IV wieku, kiedy to zwolennicy arianizmu opanowywali i okupowali większość biskupstw: „Tylko jedno wykroczenie jest obecnie ostro karane – ścisłe przestrzeganie tradycji naszych ojców. Z tego powodu pobożni ludzie są wypędzani ze swoich krajów i przenoszeni na pustkowia. Zakonnicy zachowują ciszę, ale każdy bluźnierczy język może swobodnie przemawiać” (Ep. 243).

 

MH: Co jest podstawą jedności Kościoła? Czy musimy poświęcać wszelkie rozsądne i roztropne debaty o sprawach wiary i doktryny – kiedy pojawiają się inne i niewspółmierne nauki – aby powstrzymać dopuszczenie do możliwego rozdźwięku w Kościele?

 

BAS: Podstawą autentycznej jedności Kościoła jest prawda. Kościół w swej istocie stanowi „filar i podporę prawdy” (1 Tm 3, 15). Ta reguła obowiązywała jeszcze od czasów apostołów i stanowi obiektywne kryterium tej jedności: oznacza „prawdę Ewangelii” (Ga 2, 5 i 14) . Jan Paweł II powiedział: „Jedność w miłości, jedność w prawdzie jest dla nas zawsze nade wszystko nagląca” (Słowa kierowane podczas Trzeciej Konferencji Generalnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej, Puebla, 28 stycznia 1979 r.). Święty Ireneusz nauczał: „Kościół wierzy w prawdy Wiary, jak gdyby miał jedną duszę, jedno i to samo serce. Głosi je, naucza ich i przekazuje je w idealnej harmonii, jak gdyby posiadał tylko jedne usta” (Adv. haer., I, 10, 2).

 

Na samym początku istnienia Kościoła Bóg pokazał nam obowiązek bronienia prawdy, kiedy istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie ona zdeformowana w imieniu jakiegokolwiek członka Kościoła; nawet jeśli należy to powiedzieć Najwyższemu Pasterzowi Kościoła, jak to było w przypadku św. Piotra w Antiochii (Ga 2, 14). Ta zasada braterskiej korekty wewnątrz Kościoła obowiązywała zawsze i była stosowana nawet wobec papieża, powinna więc też obowiązywać w naszych czasach. Niestety ktokolwiek dziś odważy się powiedzieć prawdę – nawet jeśli zrobi to z szacunkiem wobec pasterzy Kościoła – zostaje uznany za wroga jedności, tak jak stało się w przypadku św. Piotra, który powiedział: „Czy dlatego stałem się waszym wrogiem, że mówiłem wam prawdę?” (Ga 4, 16).

 

MH: W niedalekiej przeszłości wielu dostojników kościelnych zdecydowało się milczeć, bojąc się, że spowodują rozłam w Kościele, publicznie kwestionując nauki papieża Franciszka dotyczące małżeństwa lub też zgłaszając do nich zastrzeżenia. Co by im ksiądz powiedział na temat ich milczenia?

 

BAS: Po pierwsze powinniśmy pamietać, że papież jest pierwszym sługą w Kościele (servus servorum). Jest pierwszą osobą, która musi przestrzegać w sposób godny naśladowania wszystkich prawd niezmiennego i stałego Magisterium, ponieważ jest jedynie zarządcą, a nie właścicielem wszystkich katolickich prawd, które otrzymał od swoich poprzedników. Papież nigdy nie powinien występować przeciwko ustawicznie przekazywanym prawdom i dyscyplinie, odnosząc się do nich, jak gdyby był monarchą absolutnym, mówiąc „Ja jestem Kościołem” (analogicznie do francuskiego króla Ludwika XIV „L’état c´est moi”). Papież Benedykt XVI trafnie sformułował tę kwestię: „Papież nie jest monarchą absolutnym, którego myśli i pragnienia są prawem. Wręcz przeciwnie: posługa papieża jest gwarancją posłuszeństwa wobec Chrystusa i jego Słowa. Papieżowi nie wolno głosić własnych idei, a raczej nieustannie powinien zobowiązywać siebie i Kościół do posłuszeństwa wobec Bożego Słowa w obliczu każdej próby jego dostosowania czy osłabienia oraz każdej formy oportunizmu” (Homilia z 7 maja 2005 r.)

 

Biskupi nie są pracownikami papieża, lecz ustanowionymi przez Boga współpracownikami. Mimo że w świetle prawa są mu podporządkowani, nadal są jego współpracownikami i braćmi. Kiedy sam papież toleruje szerokie rozpowszechnianie oczywistych błędów dotyczących wiary oraz powszechne nadużycia wobec sakramentów (takie jak pozwolenie na przystąpienie do nich niewyrażającym skruchy cudzołożnikom), biskupi nie powinni sami zachowywać się jak służalczy pracownicy, zachowując milczenie. Taka postawa będzie oznaką obojętności wobec poważnej odpowiedzialności posługi Piotrowej oraz pozostanie sprzeczna z bardzo koleżeńskim charakterem episkopatu i autentycznej miłości do następcy św. Piotra. Należy tu przywołać słowa św. Hilarego z Poitiers, który zabrał głos w czasie ogólnej doktrynalnej dezorientacji w IV stuleciu: „Dziś, pod pretekstem fałszywej pobożności, pod pozorem głoszenia Ewangelii, niektórzy ludzie starają się odrzucić Pana Jezusa. Mówię prawdę, aby każdy poznał powód dezorientacji, której doświadczamy. Nie mogę milczeć” (Contra Auxentium, 1, 4).

 

MH: Wróćmy do pełnej szacunku krytyki Amoris Laetitia przez profesora Seiferta. W swoim nowym artykule z sierpnia 2017 roku stawia on pytanie, czy twierdzenie, że w niektórych przypadkach rozwiedzione pary i te, które ponownie wstąpiły w „związek małżeński” muszą utrzymywać relacje seksualne, aby mieć dzieci z tego nowego związku, co do zasady prowadzi do wniosku, że nie ma już żadnych niepodważalnych prawd moralnych; innymi słowy, że grzech śmiertelny może w pewnych sytuacjach przestać być grzechem w oczach Boga. Profesor Seifert widzi, że to rozumowanie jest potencjalną „moralną bombą atomową”, które doprowadzi do relatywizmu moralnego. Czy zgodziłby się ksiądz z nim w tej kwestii?

 

BAS: Zdecydowanie zgadzam się z profesorem Seifertem, jeśli chodzi o tę kwestię i gorąco polecam innym przeczytanie tego magisterialnego artykułu pod tytułem „Czy czysta logika może zniszczyć całą moralną doktrynę Kościoła katolickiego”? W swojej książce „Atanazy i Kościół naszych czasów” biskup Ratyzbony napisał w 1973 roku: „To, co wydarzyło się ponad 1600 lat temu, powtarza się dziś, ale istnieją dwie czy trzy różnice: Aleksandria jest dziś Kościołem powszechnym, który poddawany jest wstrząsom, aby jego stabilność została zachwiana, a to, co przedsięwzięto w tamtym czasie, stosując siłę fizyczną i okrucieństwo, obecnie zostało przeniesione na inny poziom. Wygnanie zostało zastąpione ciszą i ignorowaniem, zabijanie zastąpiono unicestwieniem charakteru”. Ten opis można też odnieść do obecnego przypadku profesora Seiferta.

 

MH: Sam dorastał ksiądz w kraju totalitarnym. Co ksiądz sądzi o wolności nauki w Hiszpanii, skoro profesor cieszący się międzynarodowym uznaniem może utracić swoją pozycję akademicką tylko dlatego, że zadał pytania, uprzejme pytania, dotyczące papieskiego dokumentu oraz wskazał możliwe niebezpieczeństwa wiążące się z niektórymi stwierdzeniami?

 

BAS: Od dziesięcioleci politycznie poprawne i „zgodnie z dobrymi manierami” było głoszenie i praktyczne promowanie wolności słowa, debat i badań w teologii. Wolność myśli i słowa to powszechne hasła. W tym samym czasie można zaobserwować paradoks wiążący się z faktem, że wolności tej odmawia się tym osobom w Kościele, które w dzisiejszych czasach zabierają głos, grzecznie i z szacunkiem broniąc prawdy. Ta dziwaczna sytuacja przypomina mi słynną pieśń, którą musiałem śpiewać w komunistycznej szkole w dzieciństwie. Oto jej słowa: „Związek Sowiecki w mojej ukochanej ojczyźnie, nie znam żadnego innego kraju na świecie, w którym człowiek mógłby tak swobodnie oddychać”.

 

MH: Czy jest coś, co kardynał Carlo Caffarra powiedział księdzu osobiście, w odniesieniu do naszego obecnego kryzysu w Kościele. Słowa, które mogą częściowo stanowić swojego rodzaju spuściznę?

 

BAS: Z kardynałem Caffarrą rozmawiałem tylko dwukrotnie. Nawet te krótkie spotkania i rozmowy z kardynałem Caffarrą wywarły na mnie głębokie wrażenie. Zobaczyłem w nim prawdziwego człowieka Bożego, człowieka wiary o nadprzyrodzonym wejrzeniu. Zauważyłem w nim głęboką miłość do prawdy. Kiedy rozmawiałem z nim o tym, że biskupi muszą zabrać głos w obliczu powszechnego ataku na nierozerwalność małżeństwa i świętość jego sakramentalnych więzi, powiedział: „Kiedy my, biskupi, postępujemy w ten sposób, nie musimy bać się nikogo ani niczego, gdyż nie mamy nic do stracenia”. Pewnego razu przekazałem głęboko wierzącej i niezwykle inteligentnej katoliczce ze Stanów Zjednoczonych zdanie wypowiedziane przez kardynała Caffarrę, mianowicie, że my biskupi nie mamy nic do stracenia, kiedy mówimy prawdę. Powiedziała mi coś, czego nie sposób zapomnieć: „Stracicie wszystko, jeśli tego nie zrobicie”.

 

MH: Czy uważa ksiądz za uzasadnione, że inni kardynałowie – tacy jak kardynał Christoph Schönborn czy kardynał Óscar Rodrígez Maradiaga – upomnieli czterech kardynałów za to, że opublikowali dubia?

 

BAS: Sformułowanie i opublikowanie dubiów w imieniu czterech kardynałów było wysoce chwalebnym i w pewnym sensie, także historycznym aktem, prawdziwie przynoszącym zaszczyt świętemu Kolegium Kardynalskiemu. W obecnej sytuacji nierozerwalność i uświęcenie sakramentalnego małżeństwa zostały podważone i w praktyce odrzucone poprzez normatywne dopuszczenie nieskruszonych cudzołożników do sakramentów, a zatem strywializowanie i sprofanowanie sakramentów małżeństwa, pokuty i Eucharystii. Zagrożona jest też aktualność przykazań boskich oraz całego prawa moralnego, co profesor Seifert słusznie stwierdził we wspomnianym wcześniej artykule, za który został surowo ukarany.

 

Możemy porównać tę sytuację z sytuacją płynącego po wzburzonym morzu statku, którego kapitan ignoruje oczywiste niebezpieczeństwo, podczas gdy większość oficerów nie zabiera głosu, powtarzając: „Wszystko jest w porządku na tym tonącym statku”. Kiedy w takiej sytuacji niewielka część oficerów zabiera głos w trosce o bezpieczeństwo wszystkich pasażerów, zostają niesłusznie skrytykowani przez innych marynarzy jako buntownicy lub osoby psujące innym zabawę. Nawet jeśli kapitan w danej chwili uzna, że wątpliwości tych kilku oficerów są drażniące, z wdzięcznością doceni później ich pomoc, kiedy będzie musiał stawić czoło niebezpieczeństwu oraz kiedy stanie w obliczu Boskiego sędziego. Po tym, jak minie niebezpieczeństwo, wdzięczni też będą pasażerowie. Odważny czyn i nazwiska tych kilku oficerów zostaną zapamiętane i zapiszą się na kartach historii w związku z tym altruistycznym działaniem. Na pewno jednak nie zostaną zapamiętane nazwiska tych oficerów, którzy przez ignorancję, oportunizm, służalczość zdecydowali się milczeć czy nawet w absurdalny sposób krytykowali tych, którzy podjęli działania mające na celu ratowanie tonącego statku.

 

Można to odnieść do sytuacji związanej z dubiami czterech kardynałów. Należy przypomnieć sobie, co św. Bazyli zauważył podczas kryzysu związanego z działalnością zwolenników arianizmu: „Osoby sprawujące władzę boją się mówić, gdyż ci, którzy uzyskali władzę dzięki zainteresowaniu ludzi, są niewolnikami tych, którym zawdzięczają swój awans. A teraz obrona ortodoksyjności jest w niektórych kręgach postrzegana jako sposobność do obustronnego ataku. Ludzie ukrywają swoją złą wolę i udają, że atakują dla dobra prawdy. Podczas gdy niewierzący śmieją się, ludzie słabej wiary są wstrząśnięci. Wiara jest niepewna, dusze pogrążają się w ignorancji, ponieważ oszuści fałszują prawdę. Lepsi z osób świeckich stronią od kościołów, ponieważ uważają je za szkoły bezbożności, i unoszą ręce na pustkowiach, wzdychając i wylewając łzy do Pana w niebie. Wiara Ojców, którą otrzymaliśmy, wiara, o której wiemy, że została naznaczona przez apostołów, wiara, którą uznaliśmy, jak również i to wszystko, co zostało w przeszłości kanonicznie i zgodnie z prawem ogłoszone” (Ep. 92, 2).

 

MH: Teraz, kiedy pozostały tylko dwa dubia pozostawione przez kardynałów – po śmierci kardynała Carla Caffarry i kardynała Joachima Meisnera – jakie są księdza nadzieje związane z innymi kardynałami, którzy mogliby wystąpić i wypełnić próżnię?

 

BAS: Mam nadzieję, że więcej kardynałów, podobnie jak oficerowie tamtego statku na wzburzonym morzu, dołączy do chóru czterech kardynałów, niezależnie od tego, czy będą spodziewać się pochwały czy kary.

 

MH: Co ogólnie katolicy – zarówno osoby świeckie, jak i duchowni – powinni teraz zrobić, jeśli poczują się zmuszani do zaakceptowania pewnych kontrowersyjnych aspektów Amoris Laetitia, na przykład tych związanych z rozwodnikami będącymi w nowym „związku małżeńskim” i możliwym dopuszczeniem ich do sakramentów? Co z tymi księżmi, którzy odmawiają podania Komunii świętej parom będącym w nowym „związku małżeńskim”? Co z katolickimi świeckimi profesorami, którym będzie groziła utrata posady na uczelniach z powodu rzeczywistej lub domniemanej krytyki Amoris Laetitia? Co możemy zrobić my wszyscy teraz, kiedy musimy, kierując się sumieniem, wybrać, czy zdradzić nauki Naszego Pana, czy też okazać zdecydowane nieposłuszeństwo naszym zwierzchnikom?

 

BAS: Kiedy księża i ludzie świeccy pozostaną wierni niezmiennym i stałym naukom oraz praktykom całego Kościoła, będą we wspólnocie ze wszystkimi papieżami, ortodoksyjnymi biskupami i świętymi żyjącymi na przestrzeni dwóch tysięcy lat, a także w szczególnej wspólnocie ze św. Janem Chrzcicielem, św. Tomaszem Morusem, św. Johnem Fisherem i niezliczonymi porzuconymi małżonkami, którzy pozostali wierni swojej przysiędze małżeńskiej, akceptując życie we wstrzemięźliwości, aby nie obrazić Boga. Niezmienny głos o takim samym znaczeniu (eodem sensu eademque sententia) oraz analogiczna praktyka z okresu dwóch tysięcy lat mają większą moc i są pewniejsze niż niezgodny z nimi głos i praktyka dopuszczania nieskruszonych cudzołożników do Komunii świętej, nawet jeśli praktyka ta jest propagowana przez jednego papieża i biskupów diecezjalnych. W tym wypadku musimy podążać za niezmiennymi naukami i praktyką Kościoła, gdyż obecna jest w nich prawdziwa tradycja, „demokracja nieżyjących”, co oznacza głos większości, głos tych, którzy byli tu przed nami.

 

Św. Augustyn odpowiedział na błędną, niezgodną z tradycją praktykę donatystów dotyczącą ponownego chrztu i ponownych święceń, potwierdzając, że stała i niezmienna praktyka Kościoła od czasów apostołów zgodna jest z pewnym osądem całego świata: „Cały świat osądza słusznie” tj., „Securus judicat orbis terrarum” (Contra Parmenianum III, 24). Oznacza to, że cała katolicka tradycja osądza pewnie i zdecydowanie sfabrykowaną i krótkotrwałą praktykę, która przede wszystkim jest zawsze sprzeczna z całym Magisterium. Ci księża, którzy zostaną teraz zmuszeni przez swoich zwierzchników do podania Komunii świętej nieskruszonym cudzołożnikom lub innym cieszącym się publicznie złą sławą grzesznikom, powinni odpowiedzieć im ze świętym przekonaniem: „Nasze zachowanie jest zachowaniem całego katolickiego świata w ciągu dwóch tysięcy lat”. „Cały świat osądza słusznie”, „Securus judicat orbis terrarum”! Błogosławiony John Henry Newman obwieścił w Apologia pro sua vita: „Zamierzony osąd, na który pozwala i do którego przychyla się cały Kościół, to niezawodna recepta i ostateczny wyrok dla tymczasowej nowości”. Biorąc pod uwagę ten historyczny kontekst, ci księża i wierni powinni powiedzieć swoim eklezjastycznym przełożonym i biskupom, a także z miłością i szacunkiem obwieścić papieżowi to, co niegdyś rzekł św. Paweł: „Nie możemy niczego dokonać przeciwko prawdzie, lecz [wszystko] dla prawdy. Cieszymy się bowiem, gdy my słabi jesteśmy, wy zaś mocni, i modlimy się o wasze udoskonalenie”. (2 Kor 13, 8).

 

Źródło: Onepeterfive.com

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie