27 czerwca 2015

„Al Kaida? My to robimy lepiej”

Trwa szatańska licytacja. Muzułmańscy ekstremiści ­ już nie tylko w Afryce i na Bliskim Wschodzie ­ dwoją się i troją aby ukazać, kto jest w grze, kto panuje nad muzułmańską narracją. Na Zachodzie widać tylko ogólne zarysy tej perwersyjnej gry, natomiast dla muzułmanów to wielka rozgrywka. Rozgrywka o panowanie nad ich duszami.

 

26 czerwca br. w popularnym kurorcie w Susie zaatakowano dwa hotele, w których przebywali zachodni turyści. Wśród ofiar są obywatele Francji, Niemiec, Rosji i Wielkiej Brytanii. Nie ma wśród nich Polaków. Aktualnie jest 37 zabitych i ponad 40 rannych. To drugie, w nieodległym czasie uderzenie ekstremistów islamskich na Tunezję. 18 marca br. dwóch islamistów uzbrojonych w kałasznikowy wtargnęło do budynku Parlamentu Tunezji. Po odparciu ataku przez ochronę, terroryści wycofali się na teren Muzeum Bardo, gdzie zabili 23 osoby i ranili co najmniej 22 ludzi. Wśród zabitych znaleźli się obywatele Japonii, Włoch, Kolumbii, Hiszpanii, Australii, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Rosji i Polski (muzułmańscy terroryści zamordowali dwóch Polaków).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Reżyserem „wczorajszej” i „dzisiejszej” rzezi jest Państwo Islamskie. Teraz ofiar jest jeszcze więcej, a uderzenie skierowane było od samego początku w stronę bezbronnych i niczego się nie spodziewających turystów, leżących „bezpiecznie” na plaży lub przebywających w swoich ekskluzywnych hotelach. Trwa szatańska licytacja. Ekstremiści muzułmańscy już nie tylko w Afryce i na Bliskim Wschodzie dwoją się i troją (jak głowy hydry) aby ukazać, kto jest w grze, kto panuje nad muzułmańską narracją. Na Zachodzie widać tylko ogólne zarysy tej w gruncie rzeczy perwersyjnej gry, natomiast dla muzułmanów to wielka rozgrywka. Rozgrywka o zapanowanie nad ich duszami.

 

Państwo Islamskie każdym swoim plugawym aktem wysyła bowiem komunikat: „Al Kaida? To przeszłość. My to robimy lepiej”. W rzeczy samej wszystkie działania IS można nazwać spektakularnymi. Filmy i zdjęcia wrzucane przez nie do sieci brodzą w krwi. W zamachach wykorzystywane są nawet dzieci. Wyrafinowane sposoby zabijania i torturowania zakładników, niszczenie archeologicznych zabytków klasy 0 są doprawdy elektryzującą reklamą i jednocześnie elektryzującą groźbą. Reklamą dla muzułmanów, aby przyłączali się masowo do sprawy kalifatu (niebo gwarantowane), dla Zachodu to wypowiedzenie wojny i komunikat, że mamy się bać (dla nas to piekło jest gwarantowane). „Dziś plaża w Tunezji, Libii, Egipcie, jutro będziemy u Was”. W tej całej paranoi szerzenia terroru brakuje jeszcze tylko profesjonalnych filmowców, którzy podczas terrorystycznych wydarzeń robiliby filmy z całej akcji.

 

Młodzi, wykształceni, z wielkich miast… wojownicy dżihadu

 

Tunezja, która politycznie i społecznie oparła się fanatyzmowi sunnickiemu, na innym odcinku poniosła klęskę stając się krajem eksportu młodych radykałów na „świętą” wojnę islamu. Dodam szybko, że eksportuje ich niewiele mniej od krajów europejskich. Po doświadczeniach na poligonie wojny religijnej w Syrii, Iraku, Libii czy Egipcie, religijni muzułmanie (poprawność polityczna nakazuje nazywać ich ekstremistami islamskimi) powracają do swoich ojczyzn i wykonują zlecenia na niewinnych ludziach.

 

Warto zwrócić uwagę na samych sprawców. Tych bezpośrednich, bo zdajemy sobie sprawę, że za nimi są poważni zleceniodawcy. Klawiszami są zazwyczaj młodzi, religijni, wykształceni i z ważnych ośrodków miejskich. Warto pozbyć się jak najszybciej stereotypu terrorysty, który opętany amokiem biega po ulicy z nożem i wykrzykuje swoje religijne slogany, typu „Allachu akbar”. Nagranie z Paryża (zamach w redakcji antyteistycznego tygodnika „Charlie Hebdo”) pokazało dobitnie, jak perfekcyjnie, z zimną kalkulacją, w sposób zgrany zamachowcy mordują policjanta, a potem redaktorów bluźnierczego szmatławca. Niespiesznie zbierają łuski, spokojnie wsiadają do samochodu i odjeżdżają. Wszyscy są szkoleni gdzieś na pustyniach swoich praojczyzn, nie tylko w strzelaniu i zabijaniu, ale w dokonywaniu tego z iście stoickim spokojem. Wiedzą, jak wielkie przerażenie wywołują, jak szokują, jak fascynują obserwatorów swoich mordów. Takie szybko znikające komety sławy. Żona jednego ze sprawców ostatniej masakry we Francji stwierdziła zszokowana zbrodnią swego małżonka, że ich rodzina jest religijna, ale przy tym normalna.

 

Dlaczego Tunezja?

 

Tunezja jest państwem, gdzie w grudniu 2010 roku rozpoczął się proces nazwany tryumfalnie przez media mainstreamowe arabską wiosną. Po obaleniu dyktatora Zajn al-Abidin ibn Aliego władza dostała się w szpony islamskiej Ennahdy (podobnie jak po euforii w Egipcie wiosnę islamską zaczęli uprawiać terroryści z Bractwa Muzułmańskiego). Po ponurym okresie panowania fundamentalistów islamskich (fanatycy zamierzali przeforsować zmiany w konstytucji, aby prawo szariatu było podstawowym wyznacznikiem życia społeczno-politycznego), Tunezyjczycy poszli po rozum do głowy, powiedzieli głośne „nie” koranizacji państwa i jego struktur.

 

Ennahda wprawdzie nie została przegnana całkowicie, bo w ostatnich wyborach parlamentarnych zajęła drugie miejsce (dzięki głosom wsi i małych miasteczek), ale wybory spektakularnie przegrała. Dziś władze są świeckie, rząd, premier, prezydent wywodzą się z partii demokratycznych. To ważny pretekst dla dwóch zamachów. Destabilizacja, wywoływanie chaosu są celem samym w sobie Państwa Islamskiego. Ponieważ Tunezja utrzymuje się z turystów, ich brak odczują zwykli obywatele, a to wywoła nastrój niechętny, nie tyle wobec terrorystów, ale wobec nowych władz (Ennahda zaciera ręce), na co sponsorzy dżihadu bardzo liczą.

 

Im więcej chaosu kontrolowanego, im większe niezadowolenie tzw. opinii publicznej, tym większa szansa na podsycanie konfliktów i szerzenie fermentu przez islamistów. Do akcji terrorystycznych, po wyszkolonych na wojnie w Syrii, Iraku, Libii młodzieńcach, mogą zacząć być wykorzystywane kobiety, a nawet dzieci. Przypomnę, że to nie kto inny, ale właśnie Tunezyjki jechały na dżihad pomagać wojownikom świętej sprawy, czyli, aby ich zaspokajać seksualnie.

 

Czy czeka nas epoka selfie na tle zwłok?

 

Po zamachu w Muzeum Bardo władze tunezyjskie rozpoczęły globalne ocieplanie wizerunku swojego kraju. Zastanawiam się, jak się dziś czują polscy celebryci (m.in. Robert Makłowicz czy Joanna Jabłczyńska), którzy gorąco reklamowali i polecali Tunezję z hasłem na tabliczkach: „Tunezja jadę tam”. Dopiero dziś pierwsze biura turystyczne zamknęły ofertę wyjazdu do Tunezji, ale znając praktykę i ludzką chciwość, niskie ceny zachęcą i tak po pewnym czasie kolejnych śmiałków. Ludzie, z jednej strony mają słabą pamięć, z drugiej strony, dla wielu turystów potencjalne zagrożenie zamachem terrorystycznym może być dodatkową atrakcją wycieczkową. Jeśli przeżyjesz zostaniesz zaproszony do studia TVN, znajdziesz się w głównym wydaniu wiadomości, a kto wie, może jeszcze zrobisz kilka zdjęć z miejsca zdarzeń? Najlepiej na tle zwłok. Na razie robią to muzułmańscy ekstremiści.

 

Austriacki dżihadysta, Mohammed Mahmud (urodzony w Wiedniu w 1985 roku) wrzucił do sieci zdjęcie, jakie sobie zrobił w syryjskim mieście Rakka, w bastionie Państwa Islamskiego. W tle widoczne były półnagie, zdekapitowane zwłoki. Mahmud to fanatyczny głosiciel dżihadu, którego kazania są popularne wśród młodych ludzi. W Austrii i w Niemczech człowiek ten jest poszukiwany listem gończym za próby organizowania zamachów terrorystycznych. W 2011 roku wydalony z RFN za nawoływanie do przemocy przeciwko niewiernym, przeniósł się do Austrii, ale od 2013 roku jest poszukiwany także i tu listem gończym. Po krótkim pobycie w Turcji, gdzie w niewyjaśnionych do końca okolicznościach został najpierw aresztowany, a następnie z powodu braku dowodów zwolniony z aresztu jest dziś aktywnym członkiem Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku, natomiast w Austrii i RFN idolem młodych muzułmanów, których zachęca do przyjazdu na świętą wojnę. Robienie sobie zdjęć na tle zwłok, to szczyt perwersji, ale może stać się ona powszechna, bo, jak pisze Jean Baudrillard w książce „Pakt jasności”, współczesne czasy generują perwersyjną potrzebę „wielkich wydarzeń”, każdy ich potrzebuje, każdy ich wypatruje, każdy chce w nich uczestniczyć. Poza tym Państwo Islamskie i tak przedostanie się na stałe ze swoimi zamachami do Europy. To niestety także kwestia czasu, gwarantowana przez coraz większą liczbę muzułmanów na terenach Starego Kontynentu, ponieważ wraz z prawdziwie potrzebującymi pomocy imigrantami ich szeregi infiltrowane są przez radykałów.

 

Tymczasem azylantów będzie jeszcze więcej, bo jak wiemy brukselska Komisja pod patronatem socjalliberalnych mediów gra z nami w „solidarnego głupa”. Donald Tusk przypomniał, że członkowstwo zobowiązuje i powinniśmy być solidarni w ramach wspólnoty. Ciągle nie wiadomo, ilu imigrantów ma zostać rozdzielonych i rozsianych po Polsce. Socjaliści i libertyni rzecz jasna zakłamują rzeczywistość. Przekonują, że krwawe wydarzenia ostatnich dni na trzech kontynentach naraz, nie mają nic wspólnego z religią na „i”, że to przypadek, iż akurat dniem zamachów był piątek, to przypadek, że zamachowcy wykrzykiwali religijne hasła, z ich Bogiem na literę „A”, nieważne, że mieli przy sobie Koran, że podrzynają gardła i odcinają swoim ofiarom głowy, że wprowadzają na terenach kontrolowanych koraniczną dżizję, że nakazują żyć w zgodzie z nakazami Mahometa, że ich imiona i nazwiska brzmią całkiem swojsko i europejsko, Muhammad, Mohammad, Abdullah, Raszid, Zahir, Salhi, Said, Hamyd, Yusif, i tak dalej i że w rzeczy samej nie mają oni nic wspólnego z islamem.

Nieistotne jest także i to, że w połowie czerwca br. Marokańczyk podejrzewany przez służby specjalne Hiszpanii o działalność terrorystyczną został aresztowany na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina, gdy wracał z prowadzonego w Syrii dżihadu. Tak. Powtórzmy to milionowy raz, terroryzm z islamem nie ma nic wspólnego, to tylko przypadek, że sprawcy są muzułmanami, a jeśli uważasz inaczej jesteś islamofobem i skorzystaj z okazji, aby zamilknąć, bo inaczej…

 

Tomasz M. Korczyński



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie