6 kwietnia 2018

Orban – mistrz wyborczego czardasza

(REUTERS/Bernadett Szabo /Forum)

Decyzje polityczne liderującego od ćwierć wieku FIDESZowi Wiktora Orbana wciąż nadają rytm życiu na Węgrzech. Jak w narodowym tańcu Węgrów – czardaszu – Orban dyryguje orkiestrą raz przyspieszając, raz spowalniając zmiany w gospodarce, dyplomacji i rozgrywaniu krajowej opozycji. Niczym szachista układa według siebie pionki i figury, planując ruchy na kilka posunięć do przodu. 8 kwietnia po raz trzeci z rzędu jego partia wygrała wybory parlamentarne zdobywając jednocześnie kolejny raz większość konstytucyjną.

 

Zdany egzamin z pokory

Wesprzyj nas już teraz!

Zanim 55-letni Wiktor Mihaly Orban stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków Europy musiał przejść trudną drogę od zwycięstwa przez klęskę i dopiero wtedy mógł rozpocząć wspinaczkę po szczeblach polityki krajowej i zagranicznej. Miejsce jakie zajmuje w Europie i w świecie w 2018 roku, idący trzeci raz pod rząd po tekę premiera Orban, jest nieproporcjonalne ani do wielkości jego ojczyzny, ani jej potencjału gospodarczego czy militarnego.

 

Gdy w lipcu 1998 roku Wiktor Orban, znany jako działacz antykomunistycznej opozycji, obejmował tekę premiera, dysponował większością 213 spośród 386 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym. Związek Młodych Demokratów – Węgierska Partia Obywatelska (FIDESZ) z Wiktorem Orbanem na czele jako koalicjantów miał wówczas Węgierskie Forum Demokratyczne i Niezależną Partię Drobnych Posiadaczy. Centroprawicowa ekipa rządowa do końca kadencji w maju 2002 roku doprowadziła do wyhamowania inflacji, wzrostu płac, zmniejszenia się bezrobocia i wprowadzeniu Węgier do NATO. Po trudnych latach reform postkomunistycznych struktur państwa Węgrzy odczuli poprawę sytuacji a studenci nie musieli już płacić czesnego za studia. Ekipa pierwszego rządu Orbana ostro zabiegała też o prawa swoich rodaków na Słowacji. Tym większe było zaskoczenie centroprawicowych polityków gdy ogłoszono wyniki wyborów parlamentarnych. Centroprawica w 2002 roku na osiem lat została odsunięta od władzy ale mimo to Orban nieprzerwanie (od 1990 roku) był wybierany do parlamentu a FIDESZ dwukrotnie – w 2004 roku i w 2009 roku – wygrywał jako opozycja krajowa wybory do Parlamentu Europejskiego.

 

Po aferze w 2006 roku, gdy ujawniono nagranie wypowiedzi premiera ówczesnego rządu, socjalisty Ferenca Gyurcsany’a, w której przyznaje się on do posługiwania się kłamstwem w celu wygrania wyborów, przed Wiktorem Orbanem ponownie otwierały się drzwi do szczytów polityki. Przegrana skompromitowanych socjalistów i Związku Wolnych Demokratów okazała się wielkim sukcesem koalicji FIDESZu i Chrześcijańsko – Demokratycznej Partii Ludowej. Zdobywając ponad 2/3 miejsc w parlamencie centroprawicowa koalicja wytypowała Wiktora Orbana na premiera, który mógł spokojnie wprowadzać zmiany ustrojowe, dysponując aż 261 głosami w Zgromadzeniu Narodowym. Orban przejmował kraj w trudnej sytuacji – struktury państwa nie przeszły koniecznych reform, Europa Środkowa wpadła w okres kryzysu gospodarczego a gospodarka i media były zawłaszczone w dużej części przez elitę zakorzenioną w okresie komunistycznym.

 

Lepsza koniunktura, śmiałe zmiany

Tąpnięcie w gospodarce europejskiej w 2009 roku Węgrzy odczuli mocniej niż inne kraje – spadek gospodarczy, według Eurostatu, był nad Dunajem większy niż średnia UE, Niemiec i wielu innych państw. Rok później koniunktura się zaczęła poprawiać i węgierska gospodarka rosła, co prawda wolniej niż Polska, ale cały czas na poziomie kilku procent. W 2014 roku wzrost gospodarczy był na Węgrzech wyższy niż w Polsce, co odebrane zostało jako duży sukces ekonomiczny centroprawicowej ekipy, zdominowanej przez FIDESZ. Mimo wolniejszego niż u sąsiadów wzrostu gospodarczego bezrobocie osiągnęło niski poziom 4 proc., w części za sprawą emigracji zarobkowej setek tysięcy Węgrów.

 

Poprawa sytuacji gospodarczej – choć nie odczuwanej przez wszystkich obywateli w równym stopniu – dała Orbanowi tytuł do zajęcia się czymś więcej niż ekonomią. Większość parlamentarna była na tyle silna aby rozpocząć zmiany ustrojowe.

 

W 2011 roku uchwalono nową konstytucję, w której uznano, że okres od okupacji hitlerowskiej (19 marca 1944 roku) do daty pierwszych wolnych wyborów (2 maja 1990 roku) był okresem braku niepodległości Węgier. Jasną deklaracją centroprawicowej koalicji było umieszczenie w nowej konstytucji odwołania do Boga i chrześcijaństwa, łączących Węgrów. Zmiana ustawy zasadniczej wprowadziła w miejsce Republiki Węgierskiej nazwę Węgry, zapis o ochronie życia poczętego oraz definicję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Blokadą konstytucyjną dla wprowadzenie euro jest umocowanie konstytucyjne forinta jako waluty narodowej.

 

Sporo zmian zrobiono ponadto w sferze gospodarczej. Obniżony został podatek dochody od osób fizycznych (16 proc.) oraz od firm i podatek VAT (później podniesiony do najwyższego w UE – stawka 27 proc.). Na szczęście dla FIDESZu regres ekonomiczny nie odbił się na wynikach wyborów w 2014 roku, które ponownie wygrała ta partia, z Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową, sprowadzoną do roli „przystawki”.

 

Nieprzerwane rządy, trwające dwie kadencje, Wiktor Orban wykorzystał w sposób mistrzowski do budowy swojej pozycji w państwie, zbierając od opozycji i części środowisk w Europie fale krytyki za zbytni autorytaryzm, walkę z społeczeństwem obywatelskim i likwidację wolności mediów. Coraz częściej pojawiają się też wątki korupcyjne i zarzuty o przeplatanie się układów biznesowych z powiązaniami rodzinnymi i towarzyskimi. Nici tych powiązań zaczynają się lub kończą u Wiktora Orbana. Śmiałość działania ekipy premiera Orbana coraz bardziej trąci niestety pychą. Niemniej zręczność polityczna pozwala jemu i jego ludziom minimalizować straty wizerunkowe i kreować się na arenie międzynarodowej. Tego wyczucia brakuje wielu innym politykom w tej części Europy. Na ich tle Orban ściskający się z liderami Grupy Wyszehradzkiej, poklepujący z Putinem i przyjaźnie uśmiechnięty do Jean–Claude’a Junckera jest przykładem sprytnego gracza, który walczy wtedy kiedy chce i z kim chce. Jest przyjacielem wielu polityków, którzy wobec siebie prowadzą wrogą politykę a Orban balansuje między nimi, targując dla swojego kraju jak najwięcej korzyści.

 

Kawałki tortu

Premier Orban dobrze pamięta problemy, jakie sam miał siedząc na ławce opozycji. Widział także spójność systemu władzy i ekonomii, czerpiącego wolę trwania u władzy dzięki związkom biznesowo – towarzyskim oraz wpływom w mass mediach. To co dzisiaj zarzuca się Orbanowi, w miarę upływu lat zasiadania na stanowisku premiera, to powielanie mechanizmów, które doprowadziły w 2010 roku do upadku poprzednią koalicję socjalistów i demokratów.

 

Aktualna opozycja antyorbanowska wyciąga na światło dzienne robienie fortuny na zleceniach państwowych przez wójta, który wydzierżawił ojcu obecnego premiera willę Habsburgów na korzystnych warunkach. W mediach zagranicznych pokazuje się grafiki, jak za czasów Orbana ograniczano wolność prasy a kamieniami milowymi są m.in. wejście w życie restrykcyjnego prawa prasowego w 2011 roku i wykupienie znanego liberalnego tytułu „Nepszabadsag” w 2016 roku.

Koalicja skupiona wokół premiera, wybierając się na wojnę z socjalistami, liberałami, ich przyjaciółmi i poplecznikami za granicą oraz oligarchią z poprzednich lat, cały czas dba o przekaz medialny do społeczeństwa. O komfort psychiczny i budowanie właściwego wizerunku centroprawicy dbają biznesmeni kojarzeni z FIDESZem – Andy Vajna, Heinrich Pecina i Lorinc Meszaros. Do pomocy mają wielu innych wydawców gazet i właścicieli portali internetowych, choć trzeba przyznać, że w internecie opozycja ma po swojej stronie niecałe 40 proc. rynku. W gazetach codziennych i tygodnikach niepodzielnie królują sympatie do Orbana a spośród telewizji tylko należąca do niemieckiego Bertelsmana RTL lokuje swoje sympatie bliżej centrolewicowej opozycji. Przez minione osiem lat Orban ze swoją ekipą systematycznie, rok po roku, dzielili tort gospodarczo – polityczny, opozycji pozwalając biernie przyglądać się jak kolejne kawałki trafiają wyłącznie do zaproszonych koalicjantów i ich przyjaciół.

 

Wrogów wybiera sam

Ceną za coraz szerszą kontrolę nad rynkiem medialnym w kraju i stopowanie zapędów wielkiego kapitału światowego są reprymendy i epitety, które zdają się spływać po Orbanie jak woda. „Niezdyscyplinowany outsider”, „największe wyzwanie dla Unii Europejskiej” czy po prostu „zły chłopiec Europy” to tylko niektóre określenia, jakimi obdarzają węgierskiego polityka mass media świata zachodniego. Dużym problemem dla nich stał się jednak Orban nie kilka lat temu, gdy zaczynał krytykę imigracyjnej polityki UE, lecz teraz, gdy w wielu państwach opinia publiczna widzi racjonalność podnoszonych przez Orbana argumentów. Nieprzypadkowe są więc sukcesy AfD w ostatnich wyborach w Niemczech i wypowiedzi polityków Europy Zachodniej, którzy kilka lat po Wiktorze Orbanie mówią teraz to, za co wcześniej krytykowali węgierskiego lidera. Wyborcy nad Dunajem wiedzą o tym i w niedzielę 8 kwietnia staną przed dylematem, której partii powierzą swoje losy oraz bezpieczeństwo na kolejne cztery lata. Zmiana spojrzenia na kwestie imigracji w Europie Zachodniej oraz przyjęcie optyki Orbana będzie argumentem, by przez następną kadencję Budapeszt kontynuował dotychczasową linię, którą zagwarantowała koalicja FIDESZu.

 

Na tle polityki imigracyjnej trwał przez minione lata spór Orbana z multimiliarderem Georgem Sorosem, toczony w mass mediach i w akcjach plakatowych na ulicach węgierskich miast. Tuż przed wyborami szef rządu węgierskiego zdecydował się jeszcze raz odpalić to samo działo i zaapelował do wyborców o zadecydowanie, czy następny rząd ma być rządem narodowym czy rządem Sorosa, którego 2 tys. „agentów” prowadzi ponoć kampanię na rzecz przegranej FIDESZu.

 

Obserwatorzy zza miedzy

Te argumenty to zapewne po części także wyborcza zagrywka na odebranie elektoratu najbardziej radykalnego, osób głosujących na Jobbik, zajmujący w sondażach drugie lub trzecie miejsce. Jobbik to partia narodowa, antyimigrancka i walcząca o prawa Węgrów żyjących na dawnych terenach Austro – Węgier. Dlatego też rozkład sympatii politycznych na Węgrzech uważnie obserwują Rumuni i Ukraińcy. Spór Kijowa i Budapesztu o traktowanie mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu jest kontynuacją polityki narodowej, jaką realizował pierwszy rząd Wiktora Orbana w latach 1998 – 2002. Dzisiaj historia zatacza koło, ale uwarunkowania międzynarodowe oraz pozycja Orbana bardziej sprzyjają kontynuacji polityki FIDESZu.

 

Jan Bereza

 

Żródła: „Pester Lloyd”, „Realist”, „Gazeta.ru”, „Euronews.com”, „Die Presse”, „Sueddeutsche.de”, „Neue Zuercher Zeitung“, „Tagesspiegel“

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie