11 sierpnia 2017

Bezbronny jak… francuski żołnierz. Patrole wojskowe coraz częściej stają się celem ataków terrorystów

(fot. Julien Mattia/NurPhoto via ZUMA Press/FORUM)

Od 2015 r. w atakach terrorystycznych zginęło we Francji 230 osób. W ramach stanu wyjątkowego wprowadzono wtedy operację „Sentinelle” („Warta”), która wyprowadziła na ulice 7 tys. żołnierzy strzegących strategicznych miejsc i obiektów publicznych. Szybko okazało się jednak, że sami żołnierze padają ofiarą ataków. Tuż przed ostatnim zamachem władze zapowiadały, że także po zniesieniu stanu wyjątkowego, patrole wojskowe pozostaną na ulicach „tak długo jak będzie istniała taka potrzeba”. Po zamachu w Levallois-Perret rozgorzała jednak dyskusja nad zasadnością trzymania żołnierzy na ulicach.


Wojskowe patrole mają znaczenie głównie psychologiczne, ale ich obecność w niektórych miejscach publicznych (dworce, zabytki, synagogi, kościoły) zapewne może działać także odstraszająco. Na razie jednak oni sami stają się najbardziej narażeni na ataki. W tym miejscu przypomina się analiza francuskich socjologów, którzy usiłowali wytłumaczyć powtarzające się na przedmieściach wielkich miast ataki na autobusy komunikacji miejskiej. Wybór środków komunikacji jako przedmiotu agresji tłumaczono tym, że jest ona pewnym symbolem różnic ubogich przedmieść i bogatego centrum, ale przede wszystkim symbolem państwa, które doprowadza do nierównowago rozwoju. Zdaje się, że dla adeptów terroryzmu takim symbolem są właśnie uliczne patrole wojskowych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Do tej pory miało miejsce kilka tego typu zdarzeń. Napastników łączy wyznawanie islamu, podobny przedział wiekowy, pochodzenie z krajów arabskich. Motywy bywają różne. Na ogół napastnikami są „szeregowi” islamiści, często urodzeni już we Francji lub posiadający jej obywatelstwo, choć zawieruszył się tu i „turysta” z Egiptu. Są trudni do wyśledzenia, ponieważ nie mają na ogół sformalizowanych związków z grupami terrorystów, a często działają pod wpływem jakiegoś impulsu.

 

Najbardziej niepokoić może jednak to, że poza grupą kilkuset „zawodowych” terrorystów umieszczonych w kartotekach kontrwywiadu, tego typu anonimowych adeptów islamskiego terroryzmu mogą być tysiące. Ataki na patrole nie wymagają specjalnego planowania, trudnych do zdobycia środków, czy skomplikowanej techniki.  Wystarcza maczeta lub nóż, a i tak niemal zawsze taki atak ma szeroki rozgłos medialny, więc spełnia zakładany cel. Dla szeregowych kandydatów na „męczenników”, żołnierze patrolujący ulice stają się często „pierwszym wyborem” terrorystycznej akcji. W dodatku żołnierze okazują się być zupełnie nieprzygotowani do działań tego typu. Słynny był już przypadek, kiedy patrol poszedł coś zjeść w barze Mc’Donalda i zostawił broń w zaparkowanym samochodzie. Także ostatni atak, w którym zostało rannych 6 żołnierzy zakończył się ucieczką sprawcy, a ze strony wojskowych nie padł ani jeden strzał.

 

Przyjrzyjmy się historii zamachów na wojskowe patrole. Pierwszy tego typu atak miał miejsce w Nicei jeszcze w 2015 roku. Znany kontrwywiadowi DGSI Mussa Coulibaly zaatakował 3 żołnierzy ochraniających miejscowe centrum żydowskie. W 2016 r. zaatakowano z kolei patrol chroniący meczet w Valence. Napastnikiem był 29-letni mieszkający we Francji Tunezyjczyk, który w żadnej kartotece nie figurował. Kolejny atak miał miejsce w Paryżu. W okolicach Luwru uzbrojony w dwie maczety 29-letni Egipcjanin Abdalah El-Hamahmy rzucił się na żołnierzy z okrzykiem „Allahu Akbar” i jednego z nich ranił. Egipcjanin przebywał we Francji na wizie turystycznej. Wyboru patrolu jako celu ataku dokonał już na miejscu.

 

W marcu 2017 roku niejaki Zived Ben Belgacem, 39-latek urodzony już we Francji, postanowił na lotnisku Orly zdobyć sobie broń atakując kolejny patrol. Był kryminalistą i recydywistą, a śledztwo wykazało, że działał zarówno pod wpływem alkoholu jak i narkotyków. Jak na islamistę mieszanka dość dziwna. Belgacem nie był w dodatku osobą zbyt religijną, chociaż miał twierdzić, że jest gotowy „umrzeć za Allacha”. Śledczy podejrzewali, że do jego radykalizacji mogło dojść podczas pobytu w więzieniu.

 

W kwietniu 2017 r. na Polach Elizejskich kolejny 39-latek Karim Cherufi zaatakował i zabił policjanta. Zamachowiec miał francuskie obywatelstwo. Dwa miesiące później pod katedrą Notre Dame 40-letni Farid Ikken rzucił się na patrol z młotkiem. Jeden z żołnierzy został ranny. Ikken pochodzi z Algierii, parał się dziennikarstwem, miał robić we Francji doktorat. Oficjalna wersja mówi też o jego „problemach psychologicznych”.

 

20 czerwca znowu zaatakowano na Polach Elizejskich. Urodzony we Francji Adan Lofti Djaziri uderzył autem z załadowanymi do niego butlami z gazem w furgon żandarmerii. Do wybuchu nie doszło. Policja odszukała jego związki z radykałami, choć on sam miał być raczej w świcie terroryzmu mało znaczącą „płotką”.

 

Dwa ostatnie ataki miały miejsce  już w sierpniu. Pod wieżą Eiffela uzbrojony w nóż napastnik,  krzyczący „Allahu Akbar” został jednak obezwładniony. Kandydat na „męczennika” urodził się w Mauretanii, ale posiada francuskie obywatelstwo. W 2016 był już skazany na 4 miesiące więzienia w zawieszeniu za „apologię terroryzmu”. Nie trafił jednak na listę zagrożeń terrorystycznych, ale miał za to  przebywać pod stałą kontrolą psychiatryczną. Obecnie śledczy także opowiadają się za wersją z brakiem równowagi psychicznej.

 

Wreszcie zamach najnowszy. W podparyskim Levallois-Perrat do ataku użyto BMW. Zamachowiec ranił 6 żołnierzy i… uciekł. Osaczony na północy Francji został zatrzymany. Uciekinier nie posiadał broni, ale w odróżnieniu od żołnierzy, jednostka specjalna władowała w niego 5 kul. Zamachowcem okazał się 37-letni imigrant z Algierii Hamou Benlatreche.

 

 

 

Bogdan Dobosz     

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram