29 stycznia 2019

„Coś na prawo od PiS”

(FOT.Jacek Szydlowski/FORUM)

O powstanie „czegoś na prawo od PiS” od lat dopraszają się internetowi komentatorzy życia publicznego – oczywiście ci, którzy samych siebie sytuują w takim właśnie miejscu sceny politycznej. Teraz, gdy w końcu coś takiego zaczyna się kleić – wielu z tych komentatorów marudzi i narzeka. Dlaczego?

 

„Ruch Narodowy nie ma kadr. Korwin znów się skompromitował. Ruch Narodowy znów się podzielił na małe organizacje. Korwin znów powiedział coś o Hitlerze” – takie komentarze wśród ludzi miłujących „prawą stronę” znane są nie od dziś. Jednocześnie wielu z tych ludzi od dawna nawołuje do jedności „na prawo od PiS”, do budowania „prawdziwej prawicy antysystemowej” albo „prawdziwie antysystemowej prawicy”. I na naszych oczach wydarza się pierwszy krok ku budowie takiego antypisowskiego, ale pro-polskiego bloku.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Komentarze często nie są jednak optymistyczne. Mówi się o „zgniłym kompromisie” dokonanym przez katolików startujących ramię w ramię z ekscentrycznym, według wielu skompromitowanym, również na płaszczyźnie moralnej, Korwinem. Mówi się, że tej koalicji nic nie łączy – oprócz chęci wejścia do Parlamentu Europejskiego, ewentualnie do polskiego parlamentu. Mówi się również, że start w demokratycznych wyborach tylko legitymizuje ten system.

 

O czym jednak mówi się za mało? O oczywistościach – i może dlatego się je pomija. Ale owe oczywistości są dość istotne, więc przypomnijmy je tutaj. Nie mówi się więc o tym, że dziś reprezentują nas w Parlamencie Europejskim niemal wyłącznie euroentuzjaści. Nie pamięta się, że zarówno narodowcy jak i Grzegorz Braun wystawiając własne listy, nie mieliby po wyborach zapewne żadnego europosła, a tak, w koalicji z Korwinem (który przecież już wprowadził ludzi do PE) mogą te szanse poważnie zwielokrotnić. Nie mówi się również o tym, że wzięcie przez nich udziału w wyborach sprawi, że będą oni mieli możliwość przedstawienia swoich racji w trakcie kampanii wyborczej, a przez to zainteresować sprawami istotnymi dla prawicy szerszą publikę niż wyłącznie obecna grupa ograniczona wszak aktualnie do dobrze znającej internetowe realia młodzieży.

 

Czy anty-unijni politycy wygrają te wybory? Nie oszukujmy się – szanse na to wydają się, delikatnie mówiąc, bardzo ograniczone. Czy jednak ich wspólny start i zdobycie kilku do kilkunastu procent poparcia nie może odbić się dobrze zarówno na polskim społeczeństwie jak i na euro-parlamencie? Oczywiście, że może.

 

Jak?

 

Otóż pamiętajmy, że biorąc udział w kampanii wyborczej do europarlamentu narodowcy i Braun odbywać będą dziesiątki spotkań, na które z musu i dla tropienia „mowy nienawiści” przychodzić będą dziennikarze liberalnych mediów, zaniepokojeni przecież rosnącą popularnością i sprawnością antysystemowców (oraz przestraszeni ewentualnością wyborczej „premii za jedność). Dla tropienia „ruskiej agentury” przychodzić na te same spotkania będą dziennikarze mediów gorąco popierających obecną władzę, z pewnością zaniepokojeni ruchami między prawą stroną PiS a ścianą. I oba te obozy, żądne krwi i sensacji, próbując skompromitować kandydatów prawicy, tak czy inaczej będą musiały wspomnieć o poruszanych przez nich wątkach. Zrobią to pokracznie, karykaturalnie i kłamliwie, ale może ktoś szerzej dowie się o wątpliwościach co do „konwencji przemocowej”, o ustawie 447, o szale ekologizmu któremu ulega aktualna władza jeszcze bardziej niż jej poprzednicy, o prawie do posiadania broni, o konieczności przywrócenia kary śmierci, o tym czym naprawdę jest Unia Europejska i o wielu innych sprawach.

 

Kandydaci dużego obozu zapraszani będą do mediów publicznych – nakazuje to ustawa. I nawet jeśli będą tam w radykalnej mniejszości, to ktoś nowy, niekorzystający na co dzień z prawicowych stron internetowych, facebooka czy twittera (a takich ludzi – uwierzcie mi Państwo – naprawdę wciąż jest przytłaczająca większość) usłyszy chociażby o tym, że z Unii Europejskiej można by wyjść.

 

I w końcu wielu z utyskujących od lat – zresztą bardzo słusznie – na całą klasę polityczną, w końcu będzie mogło powiedzieć: „tym razem jest na kogo głosować, nie koniecznie muszę na mniejsze zło”. A wyobraźmy sobie, co stałoby się, gdyby do europarlamentu dostałoby się kilku polskich katolickich patriotów. Ile radości sprawiliby nam swoimi wystąpieniami, łajając lewackie władze Unii!

 

Oczywiście, nawet pięćdziesięciu przedstawicieli polskiej prawicy antysystemowej w Parlamencie Europejskim nie zmieni oczywiście tej instytucji i nie sprawi, że Unia Europejska zniknie, lub przeobrazi się w coś akceptowalnego dla polskiego katolika i patrioty. Ale może ta kampania wyborcza sprawi, że kolejni Polacy zaczną wybudzać się z letargu? Że dostrzegą iż władza PiS nie jest w rzeczywistości reprezentantem ani katolickich ani niepodległościowych haseł?

 

Inna sprawa, że w sieci słychać też głosy o tym, iż w politykę nie powinien mieszać się osobiście Grzegorz Braun, który zanim zdecydował się kandydować przed czterema laty na prezydenta, robił bardzo wiele dla budzenia, jak to sam dziś nazywa, „uśpionych polskich rycerzy”. Jego brawurowe filmy i cieszące się niesłychaną wręcz popularnością internetowe wykłady historiozoficzne rzeczywiście stanowiły niezwykle cenny wkładem w uświadamianie, a przez to zmienianie na lepsze, polskiego społeczeństwa. Ale Grzegorz Braun wybrał inaczej – zamiast rozmawiać o powstaniu listopadowym, woli debatować z politykami. Zamiast kręcić więcej filmów – chce przewodzić ruchowi społecznemu. Grzegorz Braun to nie jest jednak instytucja państwowa, od której my możemy czegoś jedynie oczekiwać – sam zdecydował o swojej karierze i jest to jego święte prawo. Jeśli znów pojawi się w publicznym dyskursie głównego nurtu z podnoszonymi od lat postulatami, jeśli znów uraczy widzów telewizji publicznej przywitaniem „Szczęść Boże” – nawet jeśli w wyborach polegnie on albo i cała nowa formacja – to przynajmniej przez chwilę będzie weselej i jakoś tak bardziej polsko.

 

A po wyborach wszystko wróci do normy, co do tego niestety trudno dziś mieć jakiekolwiek wątpliwości.

 

 

Krzysztof Tomaszewski

 

 

 

DEBATA PCH24.PL

 

czytaj również: 

 

Na skróty z Korwin-Mikkem

 

Antysytemowa koalicja na eurowybory. Gorszy czy lepszy rydz niż nic?

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie