13 września 2012

Naprotechnologia: niepłodność można leczyć

(Fot. magfan/sxc.hu)

Naprotechnologia jako gałąź medycyny łączy farmakologiczne i chirurgiczne zabiegi, wspierające zdrowie ginekologiczne. Wyklucza jednoznacznie techniki pomijające akt małżeński lub promujące hormonalną antykoncepcję. Środki te oraz procedury wspomaganego rozrodu stwarzają ewentualność zamachu na życie, a naprotechnologia pozostaje w służbie życiu – mówi w rozmowie z PCh24.pl Daria Mikuła-Wesołowska, lekarz, instruktor Modelu Creightona, bioetyk.



Wesprzyj nas już teraz!

Naprotechnologia jest młodą i niezwykle skuteczną metodą walki z niepłodnością, dość dynamicznie rozwijającą się w Stanach Zjednoczonych. Jej twórca  prof. Thomas W. Hilgers, zauważył, że Polska ma potencjał i możliwości, aby stać się centrum naprotechnologii w Europie. Z czego wynika ten optymizm?

– To prawda, że obecnie uczestniczymy w wyjątkowym wydarzeniu, które profesor Hilgers określa wręcz jako historyczny moment. Po raz pierwszy Instytut Pawła VI zorganizował i prowadzi pełny kurs wprowadzający lekarzy oraz instruktorów w nową gałąź medycyny w dziedzinie rozrodczości, zwaną powszechnie naprotechnologią – (NaProTECHNOLOGY, Natural Procreative Technology, NPT) poza siedzibą w Stanach Zjednoczonych.

 

Dla twórcy naprotechnologii oraz jego współpracowników prowadzenie kursu w Polsce jest szczególnym wydarzeniem. Jeszcze kilka lat temu nikt nie słyszał tu na temat naprotechnologii. Raptem kilku lekarzy praktykowało jako konsultanci medyczni NaPro w całej Europie. W 2007 roku pierwszy lekarz z Polski zapoznał się z tą wiedzą, uczestnicząc w odpowiednim bardzo intensywnym kursie w USA. Potem uruchomiła się lawina, mniej cierpliwi wyjeżdżali na szkolenia zagraniczne, inni oczekiwali na kurs w Polsce. W grudniu 2009 r. rozpoczęło się pierwsze 13-miesięczne szkolenie instruktorów Modelu Creightona i lekarzy, w krótkim czasie liczba polskich lekarzy przerosła kadrę europejską.

 

Niewątpliwie w Polakach tkwi olbrzymi potencjał i z pewnością należy go jak najowocniej wykorzystać. Wystarczy wspomnieć o nieskrywanych planach prof. Hilgersa, dotyczących utworzenia w naszym kraju wiodącego w skali całej Europy ośrodka – również szkoleniowego – chirurgii wykorzystującej dorobek naprotechnologii.

 

Instytut Pawła VI, o czym Pani wspomniała, obecnie organizuje kilkudniowy kurs dla lekarzy i instruktorów naprotechnologii. Jakie jest zainteresowanie tą tematyką?

Obecnie w kursie, odbywającym się w Warszawie- Łomiankach w dniach 8-15 września, udział bierze około stu osób – lekarzy i instruktorów Modelu Creightona. Są uczestnicy z Polski, Chorwacji, Ukrainy, Nigerii, Irlandii. Ponadto, pracownicy Instytutu Pawła VI podjęli kształcenie przyszłej kadry, która będzie już niezależnie, ale zgodnie ze standardem prowadzić takie szkolenia, by ostatecznie NaPro było dostępne na całym świecie. Jest to ważne, ponieważ obserwujemy wciąż wzrastające zainteresowanie chętnych do podjęcia szkolenia oraz pacjentów szukających skutecznego rozwiązania swoich wieloletnich problemów.

 

Problem niepłodności dotyczy ponad 2 milionów Polaków. W mediach jako remedium, powszechnie i nachalnie lansuje się procedurę in vitro. Jak Pani sądzi, dlaczego tak niewiele mówi się tam o naprotechnologii?

– Upowszechnianie informacji o naprotechnologii jest naszym zadaniem, niezależnie od nastawienia takich, czy innych mediów, partii politycznych, a nawet współczesnych trendów medycznych. Rzetelna wiedza medyczna broni się sama. Dlatego nie mówię o naprotechnologii jako narzędziu walki. Szacuje się, że nawet co piąta polska para ma trudności z zajściem w ciążę i urodzeniem dziecka. Pociąga to za sobą propozycję zastępowania naturalnych możliwości poczęcia poprzez sztuczne techniki reprodukcji. Trzeba podkreślić, że w naprotechnologii szczególne miejsce zajmuje praca z parami o ograniczonej płodności. Pojawia się nadzieja na uzyskanie poczęcia drogą naturalną. Już sam zapis prowadzonych obserwacji według CrMS (Creighton Model FertilityCare System) pozwala małżonkom wyszukać czas najwyższej płodności w cyklu – nawet bez podjęcia diagnostyki i terapii – i uzyskać poczęcie dziecka. Połączenie dostępnej wiedzy o cyklu kobiety z możliwościami medycyny zwiększa szanse na urodzenie potomstwa.

 

Naprotechnologia określana jest jako metoda świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa. In vitro jest metodą laboratoryjną. Kościół katolicki w tym przypadku mówi o naruszeniu godności człowieka. Poczęcie człowieka nie następuje tu w sposób naturalny, ale mamy do czynienia z eksperymentem sprowadzającym się do „produkcji” człowieka.  W jaki sposób Pani, jako lekarz i bioetyk widzi ten problem?

– Naprotechnologia jako gałąź medycyny łączy farmakologiczne i chirurgiczne zabiegi, wspierające zdrowie ginekologiczne. Wyklucza jednoznacznie techniki pomijające akt małżeński lub promujące hormonalną antykoncepcję dla celów zarówno antykoncepcyjnych, jak i terapeutycznych. Środki te oraz procedury wspomaganego rozrodu stwarzają ewentualność zamachu na życie, a naprotechnologia pozostaje w służbie życiu. Jest alternatywą dla in vitro, a mówąc precyzyjnie, jest opcją „zamiast” i ma o wiele więcej zastosowań.

 

Medycyna, podporządkowana integralnemu dobru osoby, powinna szanować wartość ludzkiej płciowości. W kwestii prokreacji wiemy, że z punktu widzenia etyki, żadna interwencja lekarska nigdy nie może zastępować aktu małżeńskiego. W przeciwnym razie sprzeciwia się godności oraz prawom małżonków i ich mającego się narodzić dziecka. To, co robią lekarze, zawsze powinno mieć na celu przywrócenie funkcji rozrodczej, a nie jej stłumienie lub zawłaszczenie, z jednoczesnym uprzedmiotowieniem kobiety, mężczyzny i dziecka, z czym mamy do czynienia w przypadku in vitro.

 

Wiedzę dotyczącą naprotechnologii trudno nazwać metodą, gdyż jest ona szerszą dziedziną, korzystającą z najnowszych farmakologicznych i zabiegowych osiągnięć współczesnej medycyny. To nowe spojrzenie na ludzką prokreację. Wyjątkowość naprotechnologii polega na indywidualizacji monitorowania cyklu, diagnostyki i leczenia oraz oceny terapii i wszystko to w oparciu o współpracę z naturalnym cyklem kobiety. Jest to możliwe dzięki wystandaryzowanemu systemowi obserwacji, ich zapisu i oceny. Mam na myśli Model Creighton. Jest to główne narzędzie naprotechnologii, pozwala poznać procesy fizjologiczne występujące cyklicznie w organizmie kobiety. To ciało kobiety jest źródłem informacji, a obserwacje śluzu szyjkowego, podstawowego objawu płodności oraz innych biomarkerów, pozwalają przetłumaczyć przebieg cyklu menstruacyjnego na zrozumiały język.

 

Kto w Polsce promuje naprotechnologię?

– Od ubiegłego roku funkcjonuje FCCP (Fertility Care Centers of Poland), zrzeszające afiliowanych instruktorów CrMS. Centrum stanowi zaplecze dla działalności instruktorów Modelu Creightona. Coraz bardziej znane są też Ośrodki Troski o Płodność (Fertility Care Centers). Aktualną listę polskich instruktorów można znaleźć na stronie www.fccp.pl

 

Co sprawiło, że Pani zainteresowała się właśnie tą dziedziną medyczną?

–  To, czego poszukuję w medycynie od moich studiów i co ujęło mnie, jako lekarza w naprotechnologii jest wielodyscyplinarne podejście do pacjenta. Zespół obejmujący ginekologów i położników, lekarzy innych specjalności, asystentów medycznych, położne, pielęgniarki, instruktorów CrMS, psychologów biegłych w problemach małżeńskich i rodzinnych oraz etyków i teologów. Z tego powodu kobieta/małżeństwo są diagnozowani i leczeni nie tylko od strony medycznej, ale również z perspektywy duchowej, moralnej i psychologicznej. To unikalna postawa w dziedzinie troski o zdrowie kobiet.

 

Fascynuje mnie też uniwersalność systemu, jakim jest Model Creightona. To propozycja dla nastolatek, kobiet samotnych, narzeczonych i małżonków. Osób, które starają się o poczęcie i tych, którzy chcą je odłożyć w czasie. Naprotechnologia to, w moim odczuciu, niesamowite zadanie i wielkie powołanie w służbie życiu.

Dziękuję za rozmowę.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie