9 kwietnia 2013

Dawni Polacy w dawnej Austrii

(Repr. Zysk i S-ka)

Na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku było takie państwo w Europie, w którym Polacy sprawowali (jednocześnie!) urząd premiera, ministra spraw zagranicznych oraz ministra skarbu. A nawet mieli tekę ministerialną tylko ich sprawom poświęconą. Było to jedno z mocarstw europejskich i jeden z naszych zaborców – monarchia Habsburgów, od 1867 roku istniejąca w dualistycznej formule jako Austro-Węgry.

 

Sprawom galicyjskim oraz wpływowi Polaków w dziewiętnastowiecznym Wiedniu poświęcono już dużo badań historycznych. Niedawno nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka ukazała się kolejna monografia poświęcona temu zagadnieniu. Książka „Kalkulować… Polacy na szczytach C.K. monarchii” autorstwa poznańskiego profesora Waldemara Łazugi – od lat zajmującego się tą tematyką – jest kolejną próbą ujęcia tej tematyki. Na tle innych odznacza się ona przede wszystkim szerokością spojrzenia i bogactwem wykorzystanych materiałów źródłowych (archiwalia i pamiętniki austriackie, niemieckie, czeskie i wiele polskich). Chociaż momentami książka może nużyć wyliczaniem przez autora kolejnych kombinacji gabinetowych i zmieniających się błyskawicznie koalicji parlamentarnych, jednak otrzymujemy prawdziwą panoramę polityki austriackiej od lat sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku po koniec C. K. monarchii w 1918 roku i prezentację roli Polaków w naddunajskiej polityce.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Książka „Kalkulować…” to prawdziwa kopalnia anegdot, celnych aforyzmów, jędrnego języka „dawnych Polaków”, bo autor pełną garścią korzysta, ale bez przytłaczania czytelnika popisami erudycyjnymi, z całej masy relacji pamiętnikarskich i korespondencji. A nie brakowało w polityce galicyjskiej jak i polityce polskiej w Wiedniu (czy to w ramach parlamentarnego Koła Polskiego czy wśród ław rządowych) oryginalnych postaci, facecjonistów, nietuzinkowych umysłów. Autor przywołuje na kartach swojej książki nie tylko najbardziej znanych (jak np. „kpiarza nad kpiarze”, Wojciecha hr. Dzieduszyckiego – ministra do spraw Galicji, a wcześniej prezesa Koła Polskiego), ale tych do tej pory znanych zdecydowanie słabiej. A w tle wszystkiego jest „heliocentryczny świat” monarchii, a w jego centrum Franciszek Józef.

 

Po książkę Waldemara Łazugi warto sięgnąć nie tylko po to, by na moment przenieść się w zacisze wiedeńskich gabinetów, ale również po to, by weryfikować rozmaite stereotypy i uproszczenia dotyczące zarówno polityki galicyjskiej, jak i generalnie obrazu Polaków w dziewiętnastym stuleciu. Jak chociażby w odniesieniu do słynnej dewizy stańczyków: „Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie stoimy i stać chcemy”. Słowa, które często służyły (i czasami służą do dzisiaj) jako rzekomy dowód narodowego zaprzaństwa galicyjskich konserwatystów. Dzięki lekturze wspomnianej monografii poznajemy prawdziwy kontekst historyczny tych słów, tworzony przez toczone w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku spory wokół modelu budowy austriackiej części wspólnej monarchii (centralizm czy federalizm).

 

Te słowa należy zresztą odczytywać w świetle innych deklaracji znaczących w Wiedniu polskich polityków, których autor przytacza bardzo dużo. Jak chociażby w świetle słów Apolinarego Jaworskiego, prezesa Koła Polskiego w austriackiej Radzie Państwa, który na początku dwudziestego wieku deklarował, że najważniejszym zadaniem Koła jest „przy cesarzu stać i narodowości polskiej, jej kulturalnych, politycznych i ekonomicznych interesów strzec i bronić”. W tym zaś Polacy w Wiedniu oraz na wysokich urzędach we Lwowie (namiestnictwo i Sejm Krajowy) byli bardzo skuteczni.

 

Autor „Kalkulować…” przypomina wreszcie, że zanim przyszedł czas Władysława Grabskiego w niepodległej Polsce, Polacy w Wiedniu kilkadziesiąt lat wcześniej udowadniali, że ich umiejętności w zakresie równoważenia budżetu państwa (jednego z liczących się mocarstw w „europejskim koncercie”) i prowadzenia racjonalnej polityki gospodarczej są wybitne. Przekonywali o tym kolejni, „polscy” ministrowie finansów w Austrii: Julian Dunajewski, Witold Korytowski (rodem z Wielkopolski) czy Leon Biliński.

 

Jeśli trzeba lepszego dowodu na to, że stereotyp propagowany przez szowinistyczne kręgi w Niemczech (i Prusach) o „polnische Wirtschaft” jako synonimie niegospodarności, bałaganiarstwa i gnuśności był z gruntu kłamliwy, na kartach „Kalkulować…” odnajdziemy inne dowody. Barwnie odmalowany przez Waldemara Łazugę sposób prowadzenia parlamentarnych debat w austriackiej Radzie Państwa na przełomie XIX i XX wieku przywraca świat permanentnej obstrukcji prowadzonej głównie przez tzw. młodoczechów oraz… ugrupowania niemieckie. Oazą spokoju pośród fruwających kulek z papieru namaczanych w atramencie, a nawet kul rewolwerowych wymierzanych w ławy rządowe, jest Koło Polskie – ostoja każdego rządu, symbol opanowania i rzetelności. A to przecież przez cały wiek dziewiętnasty Niemcy (nad Sprewą i Dunajem) mówili o „polskim sejmie” jako symbolu warcholstwa i rozpasania. Liberum veto przy ekscesach „wszechniemców” na początku XX wieku w austriackiej Radzie Państwa było niczym.

 

Autor wiedzie czytelników przez zmieniający się świat austriackiej polityki. W tym względzie istotną cezurą był rok 1907, gdy w wyniku reformy wyborczej polityka szła w kierunku pełnej demokratyzacji, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Waldemar Łazuga: „Ludowa Izba [parlament wybrany w 1907] szybko dała się poznać brakami w obyciu posłów, nieznajomością niezbędnych regulaminów i lekceważeniem języka niemieckiego, którym posługiwano się coraz mniej chętnie, a także dramatycznym spadkiem frekwencji podczas poselskich posiedzeń i wzmożonym ruchem w okolicznych restauracjach”. Powoli kończył się „heliocentryczny świat” dawnej monarchii, ostatecznie dobitej przez Wielką Wojnę.

 

I jak testament „dawnych Polaków” niekiedy rządzących nad Dunajem, a zawsze dbających o polskie interesy, brzmią cytowane przez autora słowa Juliana Dunajewskiego wypowiedziane w 1895 roku. Ex- minister finansów Austrii i wybitny polski polityk mówił wówczas: Cóż mamy konserwować? Przede wszystkim istniejący na mocy praw boskich i ludzkich porządek społeczny. My mamy szukać tych zasad w tradycji naszej, z niej snuć dalej wątek reform i postępu. Te tradycje jasno wskazują nam dzieje. Są nimi wiara ojców, za któreśmy tyle krwi i łez przelali, jest język nasz, którym nas matki w kolebce jeszcze usypiały, a kapłan u grobu nas żegna, jest ziemia pracą i krwią naszą zdobyta, spuścizna naszych ojców, przyszłość naszych dzieci. To są nasze tradycje. Tych się stale trzymajmy. Kochajmy się!.

 

Grzegorz Kucharczyk

 

Waldemar Łazuga, Kalkulować… Polacy na szczytach C.K. monarchii, Zysk i S-ka Poznań 2013.

 

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie