13 stycznia 2013

Andrzej Solak: Bój o Inflanty (1)

Trzeciego stycznia 1920 r. tuż nad ranem tyraliera polskich piechurów wbiegła na skutą lodem Dźwinę. Byli to żołnierze 2. batalionu 1. Pułku Piechoty Legionów, dowodzeni przez kapitana Stanisława Kozickiego. Polacy sprawnie sforsowali zamarzniętą rzekę, następnie uformowali kolumnę batalionową i ruszyli w stronę pobliskiego Dyneburga. Rozpoczęła się operacja „Zima” – wspólna akcja wojsk polskich i łotewskich, mająca na celu wyparcie bolszewików z obszaru Łatgalii. Do ziem tych zgłaszała pretensje Łotwa, choć aż do I rozbioru Polski (1772) stanowiły one integralną część Rzeczypospolitej, znaną jako Inflanty Polskie.

 

Burzliwa niepodległość 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Łotwa ogłosiła niepodległość 18 listopada 1918 r., jednak niemal natychmiast nad krajem tym zgromadziły się ciemne chmury. Już w grudniu na ziemie łotewskie wkroczyły wojska bolszewickie, zajmując większość terytorium łącznie ze stolicą Rygą, proklamując utworzenie Łotewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Trzeba przyznać, że czerwoni najeźdźcy dysponowali tu pewnym zapleczem społecznym. Biorące udział w inwazji pułki tzw. Czerwonych Strzelców Łotewskich zdążyły zdobyć sławę w całej Rosji jako jeden z głównych filarów reżimu bolszewickiego. Pewna liczba Łotyszy znalazła się w bolszewickich trybunałach i oddziałach egzekucyjnych. Walka z bolszewizmem na Łotwie nabrała więc cech również wojny domowej.

 

Prawowity rząd premiera Karlisa Ulmanisa przeniósł się do Lipawy, a jego niewielkie siły zbrojne kontynuowały opór. Szybko nadszedł kolejny cios, z zupełnie nieoczekiwanej strony. Tamtejsza społeczność niemiecka powołała własną ochotniczą siłę zbrojną (Baltische Landeswehra), oficjalnie do walki z bolszewikami. Wkrótce jednak Niemcy dokonali zamachu stanu, aresztując część łotewskich ministrów. Premier Ulmanis z resztą rządu schronił się na pokładzie statku zakotwiczonego na redzie Lipawy, osłanianego przez okręty brytyjskie i francuskie. W tak niecodziennych warunkach urzędował przez ponad dwa miesiące, faktycznie nie mając wpływu na rozwój sytuacji.

 

Niemcy powołali własny rząd Łotwy. Dopiero teraz Landeswehra ruszyła na bolszewików. Dzięki poparciu uzyskanemu od armii estońskiej szybko wyparto Armię Czerwoną z Rygi i większości utraconych terytoriów, poza Łatgalią.

 

Niedługo potem między Niemcami a Estończykami wybuchł spór, który przerodził się w starcia zbrojne. Po naciskiem Ententy walki przerwano i umożliwiono powrót rządu łotewskiego z premierem Ulmanisem do Rygi. Niemcy uzyskali kilka stanowisk ministerialnych, ich Landeswehra została wcielona do armii łotewskiej.

 

Wkrótce doszło do wybuchu nowego konfliktu. Część jednostek niemieckich weszła w porozumienie z „białym” generałem rosyjskim Pawłem Bermondtem-Awałowem, dowódcą Zachodniej Armii Ochotniczej. Generał Bermondt-Awałow, zamiast spieszyć na pomoc wojskom Nikołaja Judenicza zmagającymi się w tym czasie z bolszewikami, samowolnie podjął decyzję o rozpoczęciu ofensywy na Rygę wespół z Niemcami. W listopadzie 1919 r. jego armia została powstrzymana przez siły łotewskie wspierane przez Brytyjczyków, Francuzów, Estończyków i Litwinów, a następnie wyparta do Prus Wschodnich, gdzie złożyła broń.

 

Największe niebezpieczeństwo dla niepodległości Łotwy zostało zażegnane, jednak Łatgalia z Dyneburgiem (drugim co do wielkości miastem Łotwy) wciąż pozostawała pod okupacją wojsk bolszewickich. Łotysze postanowili skorzystać z pomocy Polaków, również zmagających się z czerwonym zagrożeniem.

 

Federalizm czy inkorporacja?

 

Wojsko Polskie tocząc boje z Armią Czerwoną podczas ofensywy od sierpnia do października 1919 r. osiągnęło linię Dźwiny, zdobywając m.in. przyczółek mostowy pod Dyneburgiem. Stanowiło to dogodny punkt wyjścia do udzielenia pomocy Łotyszom.

 

Polska pomoc dla budowy niepodległej Łotwy pokrywała się z planami Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, zakładającymi utworzenie federacji państw Europy Wschodniej i Środkowej (Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Białorusi, Ukrainy). Piłsudski liczył na to, że akcja wojskowa w Łatgalii przypieczętuje sojusz polsko-łotewski, umocni prestiż Rzeczypospolitej wśród państw bałtyckich, a przez to umożliwi zbudowanie wyśnionej federacji.

 

Wypada nadmienić, że dla wielu Polaków odsiecz Łotwy nie była wcale rzeczą oczywistą. Kręgi Narodowej Demokracji optowały za programem inkorporacyjnym – przyłączeniem do Polski terenów z przewagą ludności polskiej. Zwolennicy tej koncepcji nie widzieli sensu w przelewaniu krwi za interesy łotewskie. Chętniej widzieliby Inflanty Polskie w granicach Rzeczypospolitej. Dla endeków niedopuszczalne było dobrowolne zrzeczenie się ziem zamieszkałych w znacznej części przez ludność polską w imię mglistych idei federacyjnych.

 

Piłsudski nie liczył się z zastrzeżeniami opozycji. 30 grudnia 1919 r. w Rydze podpisano tajne porozumienie polsko-łotewskie o rozpoczęciu wspólnej akcji zbrojnej w Łatgalii.

 

Operacja „Zima”

3 stycznia 1920 r. rozpoczęła się operacja „Zima”. Polacy skierowali do akcji Grupę Operacyjną generała Edwarda Śmigłego-Rydza (1. i 3. Dywizje Piechoty Legionów, 2. kompania czołgów – razem ok. 30 tysięcy żołnierzy). Łotysze wsparli ich swą 3. Dywizją Piechoty (10 tysięcy żołnierzy).

 

Podjęty nad ranem atak na Dyneburg przeprowadzony przez dwa bataliony polskiej piechoty zakończył się pełnym sukcesem. Już o godz. 15:00 miasto było wolne. Opór bolszewików był niewielki. Polacy stracili zaledwie 12 zabitych, 8 zaginionych oraz 37 rannych. Wzięli 437 jeńców, wśród łupów znalazły się trzy działa i tuzin cekaemów. Większość garnizonu sowieckiego wycofała się  uchodząc przed okrążeniem.

 

Jeszcze tego samego dnia Polacy stoczyli zajadły, trzygodzinny bój o wieś Mozule. Nazajutrz po zażartej walce zdobyli Wyszki. Przejściowo zajęli stację kolejową Dubno, z której wkrótce musieli ustąpić pod nawałą ognia z trzech bolszewickich pociągów pancernych.

 

Obie strony kierowały do akcji świeże siły. Wkrótce rozpoczęły się kontrataki Armii Czerwonej. Walki toczyły się w niezwykle trudnych warunkach, wśród zamieci śnieżnych, przy 25-30-stopniowym mrozie. Mimo to ofensywa polsko-łotewska nie traciła impetu. Szczególnie zaciekłe były dziesięciodniowe boje 1. Brygady Piechoty Legionów pod Poliszczynem i Lanckoroną. Polacy stracili tam 65 zabitych, 6 zaginionych, 211 rannych; wzięli 500 jeńców, zdobyli działo i 24 karabiny maszynowe. W nocy z 3 na 4 lutego siły polskie osiągnęły linię: Dryssa – Kochanowicze – wschodni brzeg jeziora Oświeja – rzeka Świniucha. Nagle jak grom z jasnego nieba nadeszła wiadomość – rząd w Rydze zawarł rozejm z bolszewikami!

 

Dla strony polskiej było to całkowitym zaskoczeniem. Oto w tym samym czasie, kiedy żołnierze Rzeczypospolitej walczyli, aby Inflanty Polskie stały się łotewską Łatgalią, rząd w Rydze w tajemnicy przed Polakami prowadził negocjacje z Moskwą. W ich rezultacie 1 lutego 1920 r. Łotwa podpisała rozejm z Sowietami. Po kilku miesiącach oba państwa zawarły układ pokojowy.

 

Cena zwycięstwa

 

Straty polskie w operacji „Zima” wyniosły 2 920 żołnierzy zabitych, rannych, zaginionych, chorych i z odmrożeniami. O skali zaangażowania Polaków świadczy fakt, że działające u ich boku wojska łotewskie utraciły tylko czterystu żołnierzy.

 

Straty Wojska Polskiego poniesione w walkach były stosunkowo niewielkie. Oficjalne raporty wykazywały 107 poległych w akcji, do których należy doliczyć jeszcze znaczną liczbę zaginionych bez wieści oraz zmarłych z odniesionych ran. Niestety, szereg zgonów wyniknął ze szwankującego systemu ewakuacji i transportu rannych.

 

Oddziały polskie nie były należycie przygotowane do walki w tak trudnych warunkach klimatycznych. Wystąpiły poważne braki w zaopatrzeniu w mundury zimowe, co musiało dać dramatyczny efekt. Ponad połowa strat spowodowana była odmrożeniami. Nasi żołnierze nie mieli strojów maskujących; ich mundury wyraźnie kontrastowały na tle wszechobecnej śnieżnej bieli, co czyniło z ich posiadaczy wdzięczny cel. Oddziały brnęły z trudem w śniegu z powodu braku nart i sań (które w wielkich ilościach z powodzeniem wykorzystywał przeciwnik). Piechota często atakowała bez wsparcia artylerii, bo ta w czasie transportu grzęzła w zaspach. Podczas siarczystych mrozów szwankował sprzęt, szczególnie działa i broń maszynowa (z chwalebnym wyjątkiem cekaemów Hotchkiss wz. 14 z lufą chłodzoną powietrzem; natomiast w popularnych po obu stronach frontu Maximach przy niskich temperaturach woda zamarzała w chłodnicach).

 

Ujawniły się wreszcie słabe indywidualne wyszkolenie strzeleckie części żołnierzy, jak również przypadki nieporadności w posługiwaniu się sprzętem specjalistycznym, np. łącznościowym.

 

Operacja „Zima” udowodniła, że młode Wojsko Polskie było groźnym przeciwnikiem, skutecznym w boju, potrafiącym zwyciężać mimo zaciętego oporu wroga, niesprzyjających okoliczności na polu walki oraz ekstremalnych warunków klimatycznych. Zarazem pokazała jednak, że w organizacji i wyszkoleniu naszych sił zbrojnych wciąż pozostało wiele do nadrobienia. Należało teraz wytężyć wszystkie moce, by podnieść siłę bojową armii. Wszak nadchodzące miesiące miały okazać się rozstrzygające dla suwerenności Rzeczypospolitej.

 

Andrzej Solak

 

Przeczytaj dokończenie artykułu

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie