10 października 2017

Amsterdamizacja pod Wawelem. Mieszkańcy mówią „dość”!

(Fot. Wojciech Krynski / FORUM )

Procesy zachodzące w centrum Krakowa nie napawają mieszkańców optymizmem. Po opanowaniu serca miasta przez domy uciech i różnorodne miejsca rozrywki, tworzone głównie z myślą o turystach, następuje powolne, ale widoczne „wypraszanie” mieszkańców z tej części miasta. Pomysły na utrudnienia w ruchu samochodowym, likwidacja miejsc parkingowych na rzecz „przyjaznych” rozwiązań, to wyraźny sygnał – czas pakować manatki. Chętni na kamienice szybko się znajdą.

 

Kraków staje się coraz bardziej ciasnym miastem. Ciasnym dla mieszkańców jego centrum, którzy raz po raz otrzymują sygnał, że nie są tam mile widziani. Serce miasta najwyraźniej nie ma służyć jego mieszkańcom, ale turystyce, biznesowi i rozrywce (często zresztą lubieżnej). Procesy zachodzą bardzo powoli, ale sukcesywnie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Toczona obecnie batalia dotyczy 3 tys. likwidowanych miejsc parkingowych zlokalizowanych w płatnej strefie parkowania (zobacz więcej). Zdaje się, że włodarze miasta chcą powiedzieć swoim mieszkańcom i najemcom kamienic w centrum miasta: odejdźcie albo zrezygnujcie z prywatnego transportu. Odwrotu nie ma.

 

Przesada? Wiele rozjaśnia nawet już pobieżna lektura założeń Strategii Rozwoju Krakowa 2030, „Tu chcę żyć. Kraków 2030”. Odnaleźć można w niej ciekawe informacje na temat kierunków, w których Kraków ma się rozwijać. To np. powszechnie dostępna, wysokiej jakości przestrzeń publiczna i związane z tym pozyskiwanie terenów dla przestrzeni publicznych. Jak w ciasnym centrum wygospodarować potrzebne miejsce? Nie trzeba zgadywać, bo już zrealizowane inwestycje (jak np. fragment ul. Starowiślnej), a także te planowane (jak renowacja ul. Krakowskiej) przynoszą odpowiedź. Formalnie nazywa się to zastosowaniem „elementów równoważenia zieleni, ruchu pieszego, rowerowego, samochodowego w ciągach komunikacyjnych miasta”. W praktyce chodzi zaś o zagospodarowanie dotychczasowych ulic i parkingów, ale wcale nie z myślą o kierowcach czy zmotoryzowanych mieszkańcach miasta. Szerokie chodniki, parasolki, donice – takie oto centrum marzy się projektantom. To się już dzieje.

 

I można tylko domyślać się co kryje się pod hasłem „działania na rzecz ograniczania komercjalizacji przestrzeni publicznych” (kolejne uliczne kafejki, bary?) czy „dopasowanie lokalizacji i wyposażenia przestrzeni publicznych dla potrzeb różnych grup użytkowników, przeciwdziałanie wykluczaniu z przestrzeni publicznych”.

 

W takie działanie wpisują się kolejne – ekologiczne – przedsięwzięcia. To ograniczenie niskiej emisji (skądinąd potrzebne), ale też ograniczenie emisji komunikacyjnej i hałasu „w tym komunikacyjnego”. Nietrudno zgadnąć, że chodzi o prywatne „osobówki”. Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, to miasto chce rozwijać komunikację zbiorową i uprzywilejować ją w ruchu miejskim (sprawny transport oczywiście się przyda), tworzyć infrastrukturę rowerową oraz podejmować inicjatywy „na rzecz realizacji idei miasta przyjaznego pieszym”! W tę politykę wpisuje się „uspokajanie ruchu”. Mowa m.in. o obniżeniu w centrum dozwolonej prędkości do 30 km/h i z 70 do 50 km/h na Alejach. Realizacja celu jest określona wprost, poprzez: „ograniczenie lub eliminację indywidualnego ruchu samochodowego w mieście, szczególnie ruchu tranzytowego w śródmieściu”.

 

Do tego warto dodać pojawiające się „wrzutki” dotyczące reorganizacji ruchu samochodowego wokół plant (ruch jednokierunkowy). Podział płatnych stref parkowania (uniemożliwiający właścicielom identyfikatorów parkowanie w sąsiedniej strefie) już nastąpił. A to nic innego jak odebranie mieszkańcom chęci do korzystania z samochodu.

 

Chcesz mieszkać w centrum? „Zaprzyjaźnij” się z hukiem nocnych imprez i zrezygnuj z samochodu. Dojazd z dzieckiem do szkoły, przedszkola zlokalizowanego w centrum – tylko z dreszczykiem emocji, bo już nie ma gdzie „legalnie” zaparkować. A będzie jeszcze gorzej. Tymczasem w centrum miasta zlokalizowane są urzędy, szpitale i kościoły. Te ostatnie w wyniku prowadzonej polityki wyludniania z miejsc kultu niebawem zmienią się w atrakcje turystyczne. Tak oto Kraków staje się „miastem przyjaznym” – tylko dla odwiedzających.

 

Już dziś nie brakuje narzekań mieszkańców, że w centrum miasta nie da się żyć. Komunikacja miejska – zatłoczona, transport własny – stanie w korkach i brak parkingów, zakupy – w galeriach, nawet awaryjny podjazd pod własne lokum – niemal niemożliwy.

 

A tak jeszcze niedawno uliczne witryny pełne były sklepikarzy i rzemieślników. Dziś ich miejsce zajmują m.in. kolejne filie banków i knajpy. Ruch klientów już dawno został przeniesiony do – położonych zbyt blisko centrum miasta – galerii handlowych.

 

Czy zatem Kraków jest – jak chcieliby jego włodarze – miastem wygodnym i przyjaznym dla swych mieszkańców?

 

 

Marcin Austyn

 

 

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie