„Tendencyjnym i fałszywym” – tak nazwał polski ambasador w USA artykuł Jana Tomasza Grossa w „The New York Times”, który ukazał się w związku z Marszem Niepodległości. Autor „Sąsiadów” zatytułował tekst słowami: „Polacy domagają się czystej krwi”.
Gross w swoim tekście zasugerował, że w Polsce „odradza się” antysemityzm, czego dowodem miał być właśnie tegoroczny Marsz Niepodległości. „Ci, którzy maszerowali w sobotę, są spadkobiercami tej niegodziwej tradycji. Przywódcy Polski wypuścili z butelki złego dżina; to zagrożenie dla liberalnej demokracji w Polsce” – napisał Gross, twierdząc, iż dowodem na odradzający się antysemityzm jest fakt, iż Marsz rozpoczął się spod pomnika Romana Dmowskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Gross zarzucił również szefowi MSWiA, Mariuszowi Błaszczakowi, że ten nie potępił w sposób oczywisty Marszu, ale ocenił, iż cały pochód był „pięknym widokiem”.
Ambasador Piotr Wilczek był oburzony tekstem Grossa i w sobotę osobiście odniósł się do stawianych przez niego zarzutów. – Należy powtórzyć: obecność (na marszu) rozjuszonej grupy nacjonalistów jest godna potępienia, ale nie przedstawia całego Marszu Niepodległości w Warszawie – podkreśla Wilczek.
– Tak, minionej soboty tysiące praworządnych, patriotycznych Polaków wzięło, między innymi, udział w Marszu Niepodległości. Jeśli te działania mają nam powiedzieć, dokąd zmierza Polska, to nasza odpowiedź jest taka: Polska zmierza do swej setnej rocznicy odrodzenia (…) i jest dziś dumnym krajem, który zna cenę wolności – konkluduje Wilczek.
Wcześniej ambasada Polska w USA wydała oświadczenie prostujące kilka artykułów, które ukazały się na temat Marszu Niepodległości w amerykańskiej prasie. Znalazły w nich obraźliwe określenia uczestników tego wydarzenia, których nazywano m.in. „neonazistami”.
Źródło: rmf24.pl
ged