16 listopada 2017

#MeToo. Molestowanie na krakowskim rynku

(fot. publicdomain.com)

Wielokrotnie byłam świadkiem molestowania. W przeciwieństwie do wielu kobiet dzielących się takim doświadczeniem w mediach społecznościowych nie dostrzegłam tego w pracy, ale w miejscu o wiele bardziej „publicznym” – wśród setek gapiów. I nigdy nikt nie reagował. Łącznie z policją.

 

Byłam świadkiem molestowania mojego męża i wielu innych mężczyzn.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Uświadomiła mi to akcja #metoo. Kobiety opowiadające pod tym hasłem o swych przykrych doświadczeniach podniosły istotny problem – nagabywanie z podtekstem seksualnym przy wyraźnym sprzeciwie jest molestowaniem! I choć akcja #metoo jest oczywiście wynikiem rewolucji zjadającej własne dzieci (o czym pisano już na portalu PCh24.pl), pozwala też zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo wynikające z rozpasania seksualnego.

 

Mieszkam w Krakowie. Wiele razy byłam świadkiem molestowania seksualnego na tamtejszym rynku. Odbywa się ono każdego dnia, według schematów słusznie potępianych dziś głośno w mediach. Tyle, że nie dotyczy kobiet, ale mężczyzn. W dobie równości płci jestem jednak pewna, że ktoś powinien zwrócić na to uwagę.

 

Odbywa się to tak: młoda kobieta wypatruje samotnego mężczyznę (lub grupkę mężczyzn, ale w takim przypadku łatwiej się obronić, spróbuję więc skoncentrować się na przypadkach indywidualnych).

 

Mężczyzna ów idzie sobie spokojnie po krakowskim bruku, niczego nie podejrzewając. Kobieta podchodzi i… nagabuje go. Oczywiście z erotycznym podtekstem. Mówi, że oferuje mu „miłe spędzenie czasu”, „sympatyczne dziewczyny”, „wspólne z nimi zrelaksowanie się”. Czasem jednak propozycje są artykułowane wprost, w dodatku z użyciem słów powszechnie uznanych za wulgarne.

 

Mężczyźni zachowują się bardzo różnie – niektórzy nie potrafią sobie poradzić z tym nagabywaniem. Ci, którzy mają dość siły woli omijają natarczywie molestujące je panie, ale inni, jakby przestraszeni, próbują w sposób mniej obcesowy wyzwolić się z ograniczonej nagle przestrzeni.

 

Dlaczego ograniczonej? Dlatego, że kobiety te tarasują mężczyznom drogę, i mimo wyraźnej odmowy wciąż zachęcają by wstąpił do klubu, wskazując na bramę najbliższej kamienicy. Kobiety te rzadko poddają się również po drugiej odmowie, są bardzo zdeterminowane by wciągnąć Krakowian lub turystów do erotycznych klubów. 

 

Ludzie to widzą. Nikt nie reaguje. Kiedyś ktoś jednak wezwał policję informując funkcjonariuszy o zakłóceniu porządku. Żadnych konsekwencji nie wyciągnięto, proceder molestowania na ulicy trwa nadal.

 

Kiedy to się skończy? Kiedy Kraków powie dość molestowaniu na ulicach? Kiedy zakończy się powszechna znieczulica wobec seksualnego natręctwa?

 

#MeToo. #HeToo. #CracowToo

 

Monika Klarowska

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie