4 marca 2015

„Konkubinat to grzech”. Kampania, która uderzyła celnie!

(fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM)

W wielu polskich miastach zawisły bilbordy z hasłem „Konkubinat to GRZECH”. Kampania promująca przesłanie zgodne z nauczaniem Kościoła nie umknęła oczywiście uwadze mediów. Większość z nich zareagowała na „uliczną” akcję ukrywaną z trudem wściekłością.


Cel kampanii jest jasny i prosty: zwrócenie uwagi na rosnącą liczbę par żyjących bez sakramentu małżeństwa. Czasem ten typ relacji nazywany bywa „życiem na kocią łapę”, niekiedy „na kartę rowerową”. Te dość pieszczotliwe określenia nie oddają jednak powagi i tragizmu położenia, w którym znajdują się pozostający w związku konkubenci.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Twórcy akcji najwyraźniej nie chcą jednak bawić się w eufemizmy, ale nazywać rzeczy po imieniu, czyli po prostu mówić prawdę – konkubinat to grzech! To wyjątkowo odważne – jak na dzisiejsze czasy – wejście w przestrzeń publiczną z pojęciem „grzechu”, jednym ze szczególnie starannie usuwanych i wymazywanych z języka współczesnego człowieka słów. Niestety także z treści kazań…

 

Pomysł na akcję tłumaczy ks. dr Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin: „Liczba związków partnerskich budzi niepokój wielu rodziców i duszpasterzy. Wiele tych związków opiera się na założeniu, że dopóki jest nam ze sobą dobrze to możemy razem żyć i korzystać z przyjemności. Wraz z rosnącym stale zjawiskiem konkubinatów pojawia się negatywna konsekwencja w postaci lęku przed odpowiedzialnością za drugą osobę, lęku przed posiadaniem dzieci, przed zaangażowaniem się na poważnie w życie społeczne” – podkreśla kapłan.

 

Publiczne przypomnienie prawdy o konkubinacie nie uszło uwadze mediów – była ona dość przewidywalna. Akcję z miejsca określono mianem „kontrowersyjnej”. By wykpić i obniżyć rangę problemu z lubością przytaczano „mądrości” facebookowych śmieszków pytających m.in. o to, czy inne grzechy także mają swoje plakaty oraz czy grzech cudzołóstwa został potraktowany ze specjalnymi względami.

 

Bez wątpienia jednak twórcy akcji trafili w przysłowiową „dziesiątkę”. Najlepszym probierzem właściwego zdiagnozowania problemu jest wspomniana medialna reakcja. Nie po raz pierwszy można było przekonać się, iż odpowiedzią na celne uderzenie w rewolucyjną mentalność będzie skowyt jej promotorów.

 

Parafrazując znane porzekadło można śmiało rzec: „uderz w stół a ateusze się odezwą”. Na reakcję zawodowych bezbożników nie trzeba było zatem długo czekać. Głosu udzieliła im wielce gościnna dla wszelkiej maści postępowców i naprawiaczy Kościoła „Gazeta Wyborcza”. Wyjątkowym „wyróżnieniem” dla twórców kampanii pozostaje fakt, iż skomentowało ją profesorskie guru lewicy, czyli sam Jan Hartman – popisujący się talmudyczną wręcz żonglerką słowną: „w kampanii niezbyt precyzyjnie użyto terminu cudzołóstwo. Raczej odnosi się on do uprawiania seksu z nie swoją żoną, w cudzym łożu, życie w konkubinacie nie jest w ścisłym sensie cudzołóstwem” – tako rzecze Hartman, ekspert od kazirodztwa. Uff…

 

 

luk

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram