27 marca 2017

„Dobrej zmiany” w obronie życia nie widać. Ta kampania społeczna może powstrzymać horror aborcji!

Na froncie obrony życia wciąż nie widać „dobrej zmiany”. Sejm odrzucił projekt ustawy zakazującej aborcji i w dalszym ciągu morduje się w państwowych szpitalach troje dzieci dziennie. Czy nie mogąc liczyć na zmianę prawa, można ratować życie nienarodzonych? Tak! Służy temu akcja Szpitale bez aborterów.

 

Od objęcia rządów przez PiS minęło prawie 500 dni. Daje to bilans 1500 ofiar aborcji. Fundacja Pro – Prawo do życia wysłała pisma do wszystkich szpitali w kraju, domagając się podania informacji o tym, ile dzieci zabiły poszczególne placówki. „Wydaje się, że dla polityków aborcja to tylko kwestia statystyki i słupków wyborczych. Dla nas zbrodnia nie jest anonimowa – za każdym morderstwem kryją się, oprócz współodpowiedzialnych za nią polityków, konkretne osoby w konkretnych szpitalach” – mówi PCh24.pl Mariusz Dzierżawski. „Musimy wiedzieć gdzie zabija się dzieci aby powstrzymać ten horror” – dodaje.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z danych zgromadzonych przez Fundację za 2016 r. wynika, że najwięcej aborcji dokonano w warszawskim Szpitalu Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej – 119. Na drugim miejscu tej krwawej hierarchii znalazł się szpital w Rudzie Śląskiej, w którym abortowano 98 dzieci. Na liście znalazły się też takie placówki jak Instytut Matki i Dziecka – 44 dzieci. Za każdą z tych aborcji NFZ zapłacił szpitalom z pieniędzy podatników – średnio ok. 1300 zł.

 

„Politycy wybrany przez naród, który chciał realnej dobrej zmiany, zawiedli. W szpitalach nadal giną dzieci. Dlatego rozpoczęliśmy ogólnokrajową akcję Szpitale bez aborterów” – mówi Dzierżawski. „Chcemy zmusić szpitale do tego, aby przestały zabijać. Będziemy wywierać presję na ich kierownictwo i informować Polaków, gdzie dokładnie morduje się nienarodzonych. Aż do skutku” – zapowiada.

 

Fundacja zamierza wykupić miejsca reklamowe obok szpitali i powiesić na nich kilkumetrowe billboardy, aby bez przerwy informowały o tym, że w tych placówkach zabija się dzieci. Tam, gdzie powieszenie billboardów nie będzie możliwe, chce zaparkować pod szpitalami lawety samochodowe, oklejone identycznymi treściami. Oprócz tego, chce nieustannie pikietować z antyaborcyjnymi plakatami.

 

Takie akcje już przynosiły sukcesy. W rzeszowskim szpitalu Pro-Familia dzięki determinacji obrońców życia wszyscy tamtejsi lekarze zaprzestali dokonywania aborcji. Stało się tak, ponieważ nieustannie pokazywano prawdę na temat aborcji w tym miejscu – na plakatach, billboardach i demonstracjach bezpośrednio przed budynkiem. W innych szpitalach, pod którymi pikietowano, liczba aborcji znacząco spadła.

 

Dla powodzenia akcji Szpitale bez aborterów kluczowe są pieniądze. Koszt jednego billboardu to ok. 1100 złotych, jednej lawety wraz z nadrukiem ok. 3200 zł a jednego plakatu 230 zł. Fundacja ma wolontariuszy, którzy zajmą się organizacją akcji, ale z własnych środków może kupić jedynie ułamek potrzebnych materiałów. W szpitalach, pod którymi nie zostanie zorganizowana akcja, z pewnością nic się nie zmieni – dalej będą mordowały dzieci.  

 

„Nie ma w tej chwili lepszej metody aby ratować życie. Wejdź na stronę szpitalebezaborterow.pl i wesprzyj naszą akcję. Liczę na Twoją pomoc.” – apeluje Mariusz Dzierżawski.

 

 

MM

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 784 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram